► One.

2.1K 97 6
                                    

12 grudnia

- Chłopaki znoście walizki!- mama nie dawała ani na chwilę o sobie zapomnieć. Jej głos non stop roznosił się po mieszkaniu.

- Chodźcie, idziemy- powiedział Niall podrywając się z mojego łóżka.- Bo nas zamęczy- zaczął się śmiać. Ja i Harry również zerwaliśmy się na nogi i z walizkami zeszliśmy na dół.

- Ałaa!- krzyk Harrego rozniósł się po mieszkaniu, a już po chwili zobaczyłem go u dołu schodów leżącego pod walizką. - Zaatakowała mnie- udawał smutną minę. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

- No już, wstawaj!- mama chwyciła walizkę, a tuż spod niej wynurzył się nasz kaleka.

- Dam sobie radę- podciągnął rękaw chcąc pochwalić się muskułami.

- Debil z Ciebie- prychnął Niall.

     Już po chwili wszyscy staliśmy przy samochodzie. Wszystkie trzy siostrzyczki stały z torbami ustawione w rządku, tata siedział już za kierownicą.

- Chodź Harry!- krzyknęła Safaa ciągnąc kumpla za rękę.

- To nie będą fajne święta- szepnął, krzywiąc się, ale poszedł. Nie miał wyjścia- młoda miała sporo siły ( po braciszku! ). 

     Cała nasza ósemka wsiadła do samochodu. Był mały ścisk, ale dało się przeżyć, bo Safaa wciskała się Harremu na kolana i kopała przy tym wszystkich dookoła. Po chwili mama przyprowadziła ją do porządku.

- Złaź z tego biedaka! Nie dość, że przygniotła go walizka, to teraz jeszcze Ty go gnieciesz! Zaraz nam stąd ucieknie...

     Już po chwili młoda siedziała na swoim miejscu.

- Kiedy weźmiemy ślub, już nigdy nie zejdę Ci z kolan- rzuciła z nieukrywanym niezadowoleniem z tego, że musiała wrócić pomiędzy swoje rodzeństwo. Obraziła się na cały świat, ale przynajmniej do końca podróży siedziała cicho.

- Możecie mi przypomnieć co tu robicie? Nie macie swoich rodzin?- Waliyha ciągle dogryzała Niallowi i Harremu. No tak, nic dziwnego. Przecież ich nie znosiła... - Ty i Twoi kumple, nie macie się do mnie zbliżać do końca roku- rzuciła w moją stronę i wyszła z samochodu.

     Wszyscy stanęliśmy przed domem babci. Wydawał się ogromny, ale w gruncie rzeczy nie był aż taki duży. Od wielu lat nic się nie zmieniło- babcia zdążyła już postawić w ogrodzie renifery, mikołaja, obwiesić lampkami drzewka i dach... Klimat był wspaniały. Chłopaki stali przed domem z otwartymi ustami. Po ich minach wnioskowałem, że podoba im się to co widzą.

- Wow! Twoja babcia niewątpliwie wie co oznaczają słowa 'klimat świąt'.

- Nooo... chyba nigdy nie widziałem jeszcze takiej ilości lampek choinkowych- dopowiedział Harry.

- Cała babcia- zaśmiałem się, prowadząc chłopaków w stronę drzwi.

     Babcia stała już i widała nas od progu.

- Gość w dom, Bóg w dom- powiedziała ucieszona ze szczerym uśmiechem na twarzy. Mocno ściskała po kolei każdego z nas.

___________♪____♫____♪___________

Mam nadzieję, że się nie zanudziliście..? :) Chciałam napisać tą książkę z nieco innymi bohaterami, ale zauważyłam, że wszyscy tutaj kochają 1D, więc stwierdziłam- czemu nie..? :D Teraz musicie docenić moją pracę- sporo naczytałam się o One Direction, by trochę każdego poznać :)

Czekam na opinie, gwiazdki i komentarze :) ;***

20 days / z.m. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz