► Eleven.

726 56 8
                                    

15 grudnia

     Tym razem nie wstałem samoistnie, ale obudził mnie dźwięk gitary. Uniosłem się na łokciach, przetarłem oczy i zobaczyłem na łóżku Nialla siedzącego z gitarą na kolanach oraz  kostką do gry w zębach. Nawet nie zauważył, że nie śpię. Był zbyt zajęty zapisywaniem czegoś w zeszycie.

- Raczej spokojna, czy szybka? – zapytał, nie przerywając zapisywania. Czyli jednak zauważył!

- Co?? –  zapytałem zdziwiony.

- Twoja piosenka. Ma być szybka czy wolna? –  mówił, ale cały czas skupiał się na muzyce.

     Zaśmiałem się cicho i wskoczyłem na jego łóżko.

- Myślałem żeby zwrotkę zacząć tak wolniej, a przy refrenie troszkę przyspieszyć. Ale tylko trochę.

     Teraz siedzieliśmy razem i kombinowaliśmy melodię. Musieliśmy jednak być dość cicho, aby nie zdradzić się z prezentem. Najdziwniejsze jednak było to, że Harry w dalszym ciągu spał jak zabity.

- To pasuje idealnie! –  krzyknąłem spontanicznie, na co Styles zerwał się z łóżka.

- Ty! Malik! Dobrze się czujesz? –  zapytał wkurzony.

- Oj sorry –  zatknąłem dłonią usta.

     Niall w ogóle się nie odzywał. Jakby był w transie. Chyba zapomniał o całym świecie. Zazdrościłem mu, że tak potrafi. Też czasem chciałbym tak umieć- zapomnieć o całym bożym świecie.

- Tutaj daj wolniej – Harry pokazał palcem w konkretny punkt kartki, po czym podszedł do okna, by rozsunąć zasłony. Niall wykonał polecenie.

- To faktycznie brzmi lepiej –  uśmiechnąłem się, masując kark.

     Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Zza nich wyłoniła się twarz babci, a jej uśmiech rozświetlał cały pokój.

- Ślicznie grasz synku –  spojrzała na Horana, a ten lizus szczerzył się jak głupi. Stuknąłem go w ramię, śmiejąc się przy tym. - Dzieci, chodźcie na śniadanie. Są też ciasteczka i kakao –  przeniosła wzrok na Harrego. Jej spojrzenie było bardzo wymowne –  poruszała brwiami. Mieliśmy niezły ubaw widząc jak Styles oblizuje wargi na myśl o ciasteczkach babci.

- Zaraz zejdziemy babciu –  powiedziałem.

     Po chwili wszyscy byliśmy ubrani, a zapach kakao ciągnął nas na dół.

- Jak sie spało chłopcy? – babcia krzątała się po kuchni, gotując obiad.

- Krótko- odpowiedział niewyraźnie Harry, wpychając przy okazji kolejne ciasteczko do ust.

- Wybieracie się na dzisiejszy festyn świąteczny?

- To tutaj też organizują takie rzeczy? –  zapytał zdziwiony Niall.

- No pewnie. I to większe niż tam u was, w Londynie.

- Więc pewnie się wybierzemy –  odpowiedziałem, patrząc pytająco na chłopaków, którzy pokiwali twierdząco głowami.

     Wszyscy kończyliśmy powoli śniadanie. Sięgnąłem, by wziąć z talerza ostatnie ciasteczko, kiedy poczułem ból w dłoni.

- Nie dotykaj mojego jedzenia! – Harry uderzył mnie w rękę.

- Ostatnie jest moje!- krzyknąłem, chcąc wyrwać mu ciacho.

     Styles wstał od stołu porywając zdobycz na górę. Pobiegłem za nim. Jedynie Niall został na dole. Zziajani wpadliśmy do pokoju.

- Oddawaj! –  trzymałem go za bark.

- No dobra. Podzielę się, tylko odsuń się na dwa metry  –  no dobra, to był jakiś kompromis. Zrobiłem tak jak powiedział. - Żartowałem!! –  krzyknął, wpychając słodycz do ust. Myślałem, że przewróci się ze śmiechu.

- Ty frajerze! –  rzuciłem się na niego. Napieprzałem go dość mocno. Biedaczek jedynie się bronił. Po chwili poczułem na swoich ramionach uścisk Horana.

- Dosyć –  oznajmił, odciągając mnie od niego. Byłem jak w jakiejś furii. Nienawidzę, kiedy ktoś kradnie moje jedzenie!

- Jutro wracasz do domu! –  pogroziłem mu palcem i wyszedłem z pokoju, za drzwiami którego sam zacząłem się śmiać.

________________☆________________

Narazie jest wesolutko.. :D
Pamiętajcie o motywacji! Następny rozdział, kiedy będzie 10 ★.

20 days / z.m. ✔Where stories live. Discover now