►Twenty.

559 41 2
                                    

18 grudnia

- To co? Misję "najukochańsza babcia na świecie" czas zacząć...? - zapytał Harry, czekając już przy drzwiach.

- A może załatwię to sam, co? - skrzywiłem usta. 

- No jak chcesz - chłopak wzruszył ramionami i podszedł do komputera. - Jakaś Jasmine napisała, że też będzie. O! i Melody też.

- Widzę, że zaprosiłeś same dupeczki miszczu - powiedział Niall, pocierając dłonie z chytrym uśmieszkiem.

- Chciałbyś - zaśmiałem się. - Uhh... no to idę - spoważniałem automatycznie na myśl o tym, że muszę paść przed babcią na kolana, błagając, by móc zrobić imprezę.

     Drzwi za mną zatrzasnęły się. Nie było już odwrotu. Przecież nie mogłem zrobić z siebie idioty, pozapraszać ludzi, a teraz powiedzieć, że nie będzie imprezki, bo babcia nie zgadza się... Musiałem ją jakoś ugłaskać. Babcia wydawała się osóbką bardzo wesołą, kochaną, do rany przyłóż i owszem! Taka właśnie była, jednak była zarazem największą przeciwniczką imprez alkoholowych dla młodych ludzi. Mogłem jej ściemniać, że nie będzie procentów, ale nie jest głupia. Nie uwierzyłaby. Uważała, że młodzież, która pije alkohol, wyrośnie na alkoholików lub przestępców. Niestety- dawne sposoby wychowania, dawne przekonania...

     Wszedłem do salonu, gdzie babcia z dziadkiem siedzieli na kanapie. Dziadek czytał gazetę, babcia książkę. Głupio było mi przerywać i zawracać im głowę, ale trzeba było.

- Ekhmm - chrząknąłem. - Babciu.. mam taką sprawę... - babcia spojrzała na mnie pytająco, zsuwając lekko okulary z nosa. - Przyjechałem tu pierwszy raz od dziesięciu lat i chciałem zaprosić kilku znajomych, żeby..wiesz... - drapałem się dłonią po karku, mimowolnie wykrzywiając usta.

- Czyli impreza... Wiesz co myślę na ten temat kochanie?

- Wiem babciu, ale...

- Nie ma 'ale' Zayn - wchodziła mi w słowo. - Nie zgadzam się na urządzanie libacji w moim domu.

- Ojj skarbie.. to tylko spotkanie - nawet dziadek bezskutecznie próbował przemówić babci do rozumu.

- Nie. Na pewno nie w moim mieszkaniu - zakładając z powrotem okulary na nos i wracając do czytania książki, babcia zasygnalizowała, że to koniec tematu. 

     Zrezygnowany odszedłem z salonu. Byłem wkurzony. Babcia była chyba jedyną kobietą, na którą nie działał mój urok osobisty! Już widziałem to rozczarowanie w oczach Harrego i załamkę w oczach Nialla. To oni najbardziej nakręcili się na tą imprezę, a tu lipa. No szkoda... Wróciłem do pokoju, trzasnąłem znacząco drzwiami.

- I co? - zapytał zacieszony Styles z nadzieją w głosie.

- I gówno! - warknąłem, rzucając się na sofę.

- No to świetnie - mruknął Horan, nie odrywając się od przeglądania twittera czy innego gówna na kompie.

- Czyli z imprezy nici? - zapytał Harry niemal płaczliwym tonem.

- A czego tu nie zrozumiałeś?! - krzyknąłem niekontrolowanie. - Sorry - jęknąłem po chwili. Nie powinienem się na nikim wyżywać. - Idę się przejść - powiedziałem wkurwionym tonem  i wyszedłem, mijając szybkim krokiem dziadków, a właściwie tylko babcię, bo dziadka już tam nie było. Całkiem niezamierzenie trzasnąłem drzwiami.

     Wyszedłem przed dom, stanąłem za górą równiutko ułożonego drewna. Wyciągnąłem papierosa. Odpaliłem go. W końcu miałem chwilę czasu dla siebie. Papieros był dla mnie chwilą relaksu, odpoczynku, ulgi. Tytoń nie jest dobrym nałogiem, ale... na coś trzeba umrzeć.

____________o___________

Dzisiaj króciutko, ale to nie nowość ;) Zbliżamy się dużymi krokami do 24 gruuudnia :D

Czekam na gwiazdki, komentarze i opiniee ;**

20 days / z.m. ✔Where stories live. Discover now