► Eight.

864 57 2
                                    

     Kiedy Nicole zniknęła za drzwiami swojego pokoju, jeszcze długo leżałem, a dosłowniej zwisałem z kanapy, myśląc nad wszystkim co dzisiaj usłyszałem i czego się dowiedziałem. Z jednej strony było mi przykro z powodu tragedii jaka spotkała Nicole. Z drugiej strony, cieszył mnie fakt, że Max to tylko jej brat. Być może miałem u niej jakąś szansę? Jakaś cząstka mnie wiedziała, że mogę się mylić. Wolałem jednak wierzyć, że jest inaczej. Zastanawiałem się co mogę zrobić, by ulżyć jej choć trochę w cierpieniu. Doszedłem jednak do wniosku, że nie przeżyłem czegoś tak strasznego i nic nie wymyślę, więc poszedłem na górę, by móc się wyspać. To okazało się być niemożliwe, bo Harry chrapał tak głośno, że słychać go było już z korytarza.

- Zapomnij, że zaśniesz- wycedził Niall dociskając jeszcze bardziej poduszkę do uszu.

- Zróbmy mu kawał- zaśmiałem się. Zobaczyłem na twarzy kumpla znajomy uśmieszek. Znaleźliśmy w łazience jakieś 'dziwne' kosmetyki i umazaliśmy Harremu dosłownie pół twarzy- usta, oczy, policzki... Zwieńczeniem naszego arcydzieła był wielki ..... na jego czole.

- Widzę, że powrócił Ci humor- zauważył Niall, kładąc się z powrotem do łóżka.

- Skoro tak mówisz...- nie ciągnąłem tematu.

- Czyli nie powiesz nic więcej?- dopytywał, kiedy zgasiłem już światło.

- Jest lepiej niż było- mówiąc to uśmiechnąłem się sam do siebie.- Dobranoc- dopowiedziałem po chwili i przekręciłem się na bok.

14 grudnia

     Miałem cholernie głupi sen. Obudziłem się nad ranem, oblany zimnym potem. To nie było przyjemne uczucie. Na całe szczęście przez okno wpadło kilka promieni słońca, które oświetlały moją twarz. Ciepło na policzku w czasie zimy, to bezcenne uczucie. Od razu lepszy humor.

- Zgaaaście świaatło...- jęczał Niall, zaciągając kołdrę na głowę. Podszedłem do niego i ściągnąłem kołdrę na podłogę.

- Wstawaj!- śmiałem się, widząc kulącego się z zimna Horana. Moje metody zawsze skutkują. Po chwili zdrapał się z łóżka, ziewając na głos.

     Stanęliśmy obok siebie, gapiąc się na Harrego, który chyba zaczął się rozbudzać. Nie mogliśmy powstrzymać śmiechu. Kiedy w końcu otworzył oczy i spojrzał na nas pytającym wzrokiem, wybuchliśmy. Trzymałem się za brzuch, spadając na kanapę. Biedaczek zrozumiał o co nam chodzi dopiero wtedy, gdy podszedł do lustra.

- Zajebiście śmieszne- warknął spoglądając na nas. - Ale ja się zemszczę- na jego twarzy pojawił się diabelski uśmieszek. 

     Po chwili wszyscy byliśmy ubrani. Dosłownie zbiegliśmy na dół. Babcia, Nicole i Max stali już w przedpokoju i czekali. Chyba na nas. Cieszyłem się, że zaczął się kolejny dzień. Że mogę znowu zobaczyć się z Nico. Blondynka wyglądała pięknie, jak codzień, ale nie patrzyła na mnie. Znowu omijała mnie wzrokiem, chodź jej mina wydawała się być bardziej pogodna, niż zeszłego wieczora.

- Jesteśmy gotowi- Niall stanął na baczność, salutując w stronę babci, która jak zwykle witała nas szerokim uśmiechem, zachęcając do wyjścia ruchem ręki.

     Z zewnątrz dobiegał dźwięk klaksona. Dziadek widocznie się niecierpliwił.

- Pomóżcie mi zrobić zakupy, a potem będziecie wolni- zaproponowała babcia.

- Dobra- odpowiedziałem również w imieniu całej reszty.

     Na szczęście zakupy nie trwały długo. Po godzinie mieliśmy już wszystko ogarnięte, wszystko schowane w bagażniku.

- To może spotkajmy się tutaj za trzy godziny?- zaproponował Max.

- Nie idziecie z nami?- Harry skierował swoje pytanie w kierunku rodzeństwa. Wkurzyłem się na jego bezmyślność. Jak miałem kupić dla Nicole prezent w jej obecności?! Chciałem zrobić jej niespodziankę, sprawić przyjemność. Szturchnąłem niemyślącego Stylesa, ale chyba nadal nie zrozumiał o co mi chodzi, bo powtórzył swoje pytanie.

- Nieee- zaśmiał się Max. Też mamy kilka spraw do załatwienia. Do zobaczenia- odwrócili się i poszli w swoją stronę. Babcia z kolei już dawno zniknęła gdzieś za witrynami sklepów.

- Zacznij myśleć- puknąłem tego durnia w czoło, na co odpowiedział jedynie śmiechem.

- Uspokój się Zaykuś- śmiał się jeszcze bardziej, ale miałem tak dobry humor, że nie potrafiłem się na niego rozgniewać.

- Dobra, chodźcie- złapałem przyjaciół za ramiona, idąc między nimi i przyciskając mocniej do siebie. Chyba byłem... znowu szczęśliwy..!

_____________o____________

O tak... idealnie. Zamiast spędzać czas z rodziną, ja siedzę i piszę rodział, którego połowa przed chwilą mi się skasowała ;D ale tak na dobrą sprawę to.. w sumie wy też jesteście taką moją małą wattpadową rodzinką, no nie?? :) tak więc życzę wam wesołych świąt spędzonych w ciepłej, christmasowej atmosferze :)

Piszcie co sądzicie o książce ;)

20 days / z.m. ✔Where stories live. Discover now