Rozdział 30

2.1K 135 33
                                    

Po dłuższym oczekiwaniu kolejny rozdział, mam nadzieję że się nie zawiedziecie. Tak dla jasności wolę pisać zadzwonić, ponieważ używanie takich słów jak "zafiukać", "złapać proszek fiuu i wrzucić do kominka w celu porozmawiania z..." i inne, trochę mnie drażnią, a tak wydaje mi się, że jest lepiej bo raczej każdy będzie wiedział o co chodzi (jeśli nie? Halooo to jest świat czarodziejów, tam nie ma komunikacji typu telefon komórkowy). Miłego czytania :)

- Basil? Śpisz? Halooo?

To były pierwsze słowa jakie Basil usłyszał kolejnego dnia rano, prawdopodobnie było jeszcze przed śniadaniem, ponieważ w zasięgu wzroku nie było nikogo innego, tylko Draco, Ronald i Henrietta. Osobą, która starała się zwrócić jego uwagę był Draco, nie dość że mówił prosto do jego lewego ucha to jeszcze potrząsał jego ramieniem. Jak tu można spokojnie spać?

- Tak Draco? – zapytał sarkastycznie Basil.

- Oh, nie śpisz. – stwierdził prostując się.

- No co ty nie powiesz? – zapytał.

- Uuuu, ktoś tutaj nie jest rannym ptaszkiem. Zresztą mniejsza, co ty tutaj robisz? – zapytał Draco, a Ron i Henrietta patrzyli na Basila wyczekująco.

- Ehhh. – westchnął leżący chłopak. – trafiłem tu z powodu wyczerpania magicznego.

- Czy coś się stało w gabinecie dyrektora? – zapytała Henrietta.

- Skąd to przypuszczenie?

- Ponieważ ostatnim razem jak cię widzieliśmy szedłeś do niego na szlaban. – odpowiedziała dziewczyna.

- Masz rację, ale wolę togo nie mówić teraz, bardziej na osobności w akademikach jak zostanę wypuszczony na wolność. – zaśmiał się Basil.

Basil i pozostali zaczęli prowadzić zwyczajną rozmowę, nie wiedząc, że ktoś zdążył usłyszeć to, iż prawdopodobnie dyrektor jest odpowiedzialny za obecny stan ucznia. To jest nie do pomyślenia. Dyrektorzy są magicznie zobowiązani do tego, aby nie krzywdzić uczniów. Poppy równie cicho jak weszła na salę, wyszła z niej i ruszyła prosto do swojego biura. Miała rozmowę do przeprowadzenia.

*****

Kwiryniusz miał lekki sen, z resztą jak zawsze, więc gdy usłyszał kogoś kto go wołał z kominka szybko wstał i założył szlafrok. Lekko się zdziwił, że w płomieniach zauważył twarz pielęgniarki szkolnej, może chodziło o Basila. Podszedł bliżej ognia i zobaczył lekki strach, niezdecydowanie oraz obawę w oczach Pomfrey. Musiało się stać coś poważnego, skoro Poppy wyglądała na przestraszoną.

- Czy coś się stało Poppy?

- Kwiryniuszu mam bardzo złe wieści, czy mogłabym do ciebie wejść na chwilę? – zapytała szybko pielęgniarka.

- Oczywiście, śmiało. – powiedział profesor obrony i odsunął się od kominka.

Szkolna pielęgniarka niezbyt z gracją wyszła, albo raczej wypadła z kominka prosto na dywan, który przed nim leżał. Kwiryniusz słyszał jak ta pod nosem mamrocze o tym jak to nienawidzi podróżowania przez fiuu, kiedy pomagał jej wstać na nogi.

- Nic ci nie jest?

- Nie, wszystko w porządku. Dziękuję. – odparła.

- Więc, co cię do mnie sprowadza? – zapytał profesor po chwili ciszy.

- Oh, no tak. Dowiedziałam się że za stan pana Slytherina może odpowiadać dyrektor. I gdy teraz o tym myślę, to rzeczywiście ślad magiczny osoby rzucającej legilimes pasuje do tego dyrektora.

Harry Potter - Inne przeznaczenieWhere stories live. Discover now