Rozdział 11

3.4K 193 44
                                    


Basil z Merlinem aportowali się do jednej z nieruchomości rodziny Weiss. Dworek był dość duży, miał wiele okien i piękny zadbany ogród. W ogrodzie znajdowała się dość duża altana, w której stał mały stół z czterema krzesłami. Prawdopodobnie wykorzystywana była do rodzinnych posiłków. Sam dworek znajdował się prawie sto kilometrów od Londynu, ale to nic, zawsze jest fiuu i aportacja. Dworek miał kolor biały, a altana w ogrodzie zrobiona była z pięknego wiśniowego drewna.

W samym dworku było wiele sypialni, dwie dość duże biblioteki, w których były najróżniejsze magiczne księgi, pracownia wykorzystywana do warzenia eliksirów, każda półeczka wypełniona była rzadkimi składnikami takimi jak na przykład krew jednorożca, łzy feniksa lub jad bazyliszka. Pracownia mieściła się w piwnicy, to znaczy cała piwnica to pracownia mikstur. Salazar byłby zachwycony. Oprócz biblioteki i pracowni była też sala pojedynków, z której korzystałby nawet Godryk. Basil mógł poczuć się prawie jak w domu.

Myśl o domu, dawnym Hogwarcie i adoptowanych rodzicach spowodowała u Basila smutne myśli, chciałby wrócić do dawnych czasów.

- Czemu się smucisz? – zapytał Merlin Basila

- Pomyślałem o domu – odrzekł chłopiec

- Wiem, ale pamiętaj tutaj czeka na ciebie twoja biologiczna rodzina.

- Tak, ale ja ich w ogóle nie znam, co jeśli nie będą mnie chcieli, albo gorzej zapomną o mnie?

- Nie zapomną o tobie, byłeś ich oczkiem w głowie kiedy się urodziłeś, nie odstępowali cię na krok.

- Jeśli tak mówisz...

- Tak mówię, twój ojciec o tobie na pewno nie zapomniał.

- A co z moją mamą?

- Nie mam pojęcia co się z nią stało, kiedy zostałeś zabrany słuch po niej zaginą, a twój ojciec stracił ciało, to chyba wiesz.

- Tak to akurat wiem, teraz musimy czekać aż znajdzie sposób na powrót do ciała, no chyba że mu pomożemy?- zapytał z nadzieją chłopiec

- Może, może pomożemy, ale najpierw musi się znaleźć. Nie mam pojęcia gdzie jest teraz.

- Dobrze, dziękuję! – rzucił chłopiec przytulając Merlina.

- Jak myślisz, czy Sal za mną tęskni? – zapytał chłopiec

- O tak – odparł Merlin – nawet bardzo, przesiaduje w pracowni cały czas ze swoim wężem.

- Oh, a czy z Alissą wszystko dobrze?

- Tak, tak bardzo dobrze – odparł starzec.

- Pamiętaj, że ja nie jestem stąd. Kiedyś będę musiał odejść. – powiedział ze smutkiem Merlin

- Tak, wiem, ale nie teraz.

- Tak, nie teraz – potwierdził Merlin – a teraz marsz do stołówki na obiad, jutro przybędzie twój list.

- Co my zrobimy z dyrektorem? – zapytał chłopiec

- Jeszcze nie wiem, ale wymyślimy coś na pewno.

Merlin i Basil weszli do stołówki i zaraz obok nich pojawił się skrzat domowy.

- Nazywam się Mili mistrzu, co mogę dla ciebie zrobić?

- Jestem Basil, a to jest Merlin, czy mogłabyś przygotować nam obiad? – zapytał chłopiec

- Mili słyszała o wielkim Merlinie, oczywiście, czy życzycie sobie czegoś specjalnego?

- Raczej nic specjalnego, jakikolwiek lekki obiad byłby dobry Mili – powiedział Merlin

- Mili rozumie, już się robi – to powiedziawszy skrzat zniknął z lekkim odgłosem aportacji.

Merlin i Basil usiedli naprzeciwko siebie przy długim stole, chwilę później pojawiły się różne dania. Były tam ziemniaczki, kotlety schabowe, zupa pomidorowa, kromki chleba oraz sok do picia. Nie czekając na nic wzięli się do jedzenia i już po chwili na stole zostały tylko puste talerze.

- Mili chciałaby wiedzieć czy smakowało Mistrzom.

- Tak, dziękuję Mili, wszystko było przepyszne. – odparł chłopiec.

- Mili się cieszy – i z tymi słowami zniknęły wszystkie talerze i Mili.

- To co teraz? – zapytał chłopiec

- To, że są wakacje, nie zwalnia cię z nauki, pamiętaj że to są inne czasy, do tej pory wymyślono wiele innych zaklęć i uroków tak jak i przekleństw.

- Eh, a już myślałem że będę miał wakacje – powiedział chłopiec z uśmiechem

- Masz dwa tygodnie na naukę, przeglądniesz wszystkie podręczniki które będziesz musiał zakupić, a później kto wie, może i będziesz mieć wakacje. – powiedział z uśmiechem Merlin

- Tak! – wykrzyknął chłopiec – to co teraz?

- Teraz możemy iść do pracowni coś zrobić, co ty na to?

- Jasne, tylko co będziemy warzyć?

- Myślałem nad Veritaserum i antidotum na niego.

- Czy będzie mi potrzebne?

- Kiedyś na pewno – odparł starzec, nie wiedząc, że chłopiec użyje tego wcześniej niż później.



Rozdział wstawiam wcześniej niż myślałam, ale za to troszkę krótszy, mam nadzieję że się podoba. :)

Harry Potter - Inne przeznaczenieWhere stories live. Discover now