73. To dziecko nie przyniesie tyle zniszczenia

492 28 12
                                    

- Nic jej nie zrobię - odwrócił się w moją stronę.

- To co tutaj robisz? - zapytałam podchodząc bliżej. Spojrzałam na śpiącą Deliliah. Na pierwszy rzut oka nic jej nie jest. Muszę potem zadzwonić do Bonnie żeby sprawdziła czy w wszytko z nimi w porządku w magicznych kwestiach.

- Przyszedłem ją zobaczyć. Ona jest godna - ruszył w stronę wyjścia z pokoju.

Zmarszczyłam brwi chwilę zastanawiając się nad tym co powiedział.

- Co ty powiedziałeś? - poszłam za nim.

- To dziecko nie przyniesie tyle zniszczenia co to drugie, chociaż patrząc na twój charakter nie spodziewam się niczego dobrego.

To wystarczyło żeby wyprowadzić mnie z równowagi. Złapałam za świecznik i rzuciłam nim z całej siły w niego. Gdyby nie to że zrobił unik trafiłabym w niego.

- Po pierwsze Finn one mają imiona i znasz je bo słyszałeś jak je wymawiam. Jeśli moje córki będą siać zniszczenie to tylko za moją zgodą i pierwszym kogo zniszczą będziesz ty o ile wcześniej nie spotka cię jakiś wypadek - cały czas patrzyłam w jego oczy.

Nie tylko ja byłam wściekła. Nawet nie wiem kiedy on mnie zaatakował. Odpierałam jego ataki. Nie pozwolę sobie na to żeby coś mi zrobił, bo moje dzieci nie będą wychowywać się bez matki. Cofnęłam się przed jego pięścią. Dobrze, że Stefan i Kol nauczyli mnie walczyć. Znudziło mi się bycie atakowaną i powoli opadałam z sił, bo minęło kilkanaście godzin od kiedy napoiłam się krwią więc zmieniłam rolę ofiary na atakującego. Z całej mojej siły uderzyłam go pięścią w szczękę i zablokowałam jego uderzenie.

W czasie kiedy walczyliśmy ktoś wszedł pomiędzy nas i rozdzielił nas rzucając na dwie przeciwne strony. Wylądowałam na ścianie z której po sekundzie spadłam na podłogę. Jestem ciekawa kto śmiał przerwać nam walkę. Na razie skupiłam się na unormowaniu oddechu. Podniosłam wzok z podłogi. Zaskoczona wstałam z podłogi. Co on tutaj robi? Klaus podszedł do mnie i zabrał mi kołek z białego dębu. Patrzyliśmy się w swoje oczy. Gdyby nie on uwolniłabym nas od niego.

- Ona jest nienormalna. Powinieneś wybrać sobie lepszą żonę- usłyszałam głos Finna.

Chciałam się na niego rzucić, ale powstrzymał mnie mój mąż, oplatając ręce wokół mnie. Stałam do niego tyłem więc nie widziałam go, ale za to jego brat tak. Widziałam jak patrzył się na niego, a potem odwrócił się w stronę wyjścia. Klaus uniósł mnie w górę i ruszył w stronę naszej sypialni.

- On nie jest tego wart kochanie - jego uścisk zelżał.

Odwróciłam się do niego przodem.

- Od miesięcy słucham jego oskarżeń o zdradę, tego jak mnie obraża, jak mówi że jesteśmy razem przez Lucrecię i że Aurora jest ode mnie lepsza.

- Kochanie, wiesz, że to kłamstwa - położył swoją dłoń na moim policzku

- Wiem. Co z Hope? - patrzyłam w jego niebieskie oczy.

- Jest na dole z Freyą. Ciągle o ciebie pytała - uśmiechnął się.

Uśmiechnęłam się. Naprawdę kochałam to dziecko. Na początku gdy Klaus spytał mi się czy wyjadę z nią daleko od Nowego Orleanu nie byłam do końca przekonana do tego czy dam radę. Miałam złamane serce i niezbyt duże doświadczenie w kwesti tak małych dzieci. Nigdy nie spodziewałam się że dziecko uratuje mi życie.

- Tęskniłam za tobą - pocałowałam go.





******
Rozglądałam się po półkach w sklepie szukając odpowiednich rzeczy. Nie miałabym problemu z odnalezieniem potrzebnych mi rzeczy gdyby nie to że wszytko poprzekładali. Kol nalegał żeby ze mną jechać więc jest ze mną. W końcu tutaj możemy normalnie porozmawiać. Wzięłam też ze sobą Deliliah która obudziła się przed tym jak wyszła z domu i nie chciała się uspokoić gdy nie byłam przy niej. Na szczęście ona nic nikomu nie powie.

- Dlaczego jej nie powstrzymałaś? - Kol włożył do wózka dwie paczki kawy

- Mówiłam ci już o tym Kol. Rozmawiałam z Daviną o tym całą noc. To było nie w porządku, że nie powiedziała ci o tym od razu - schyliłam się po papierowe pudełka z herbatami, a potem włożyłam je do wypełnionego do połowy wózka.

Przecież nie powiem, że jednym z czynników jej decyzji była nasza rodzina, a raczej to że uważa nas za swoich wrogów. Spojrzałam na lili która patrzyła na mnie swoimi dużymi oczami. Tak ciemną barwę tęczówki odziedziczyła po Elijahy.

- Mogłaś zabrać jej te trucizny i zioła, albo mi powiedzieć- złapał mnie za przedramie.

- Kol tutaj ludzie - puścił mnie. - To była jej decyzja. Mogłam ci o tym powiedzieć, przepraszam.

Naprawdę było mi go szkoda. Mogłam mu o tym powiedzieć wbrew woli czarownicy, która zakazała mi o tym komukolwiek powiedzieć, ale wtedy byłam zajęta byciem zazdrosną o Aurorę która przyczepiła się do Nika i przejęciem, że jestem w błogosławionym stanie.

- Katherine - usłyszałam za sobą głos mojej siostry i kroki.

Dobrze, że przez rozmowy innych ludzi i cichą muzykę nie było słychać o czym rozmawiamy. Odwróciłam się w jej stronę. Przytuliłam się z nią na przywitanie. Z niezadowoleniem spojrzałam na Damona pchającego metalowy wózek wypełniony owocami.

- Hej - przywitałam się.

Elena przestała na mnie zwracać uwagę, bo zaczęła bawiać się z Deliliah. Damon z zdziwieniem patrzył na moją siostrę.

- Mogę ją wziąść na ręce? - zapytała podekscytowana.

- Tylko uważaj, bo jak coś jej się stanie to Elijah cię zabije - spojrzałam w jej oczy.

Elena wzięła dziecko z fotelka w tym czasie ciągle do niej mówiła.

- Elijah? - zapytał zaskoczony Salvatore.

- Tak - przewróciłam oczami.

- Ok, to robi się coraz dziwniejsze. Byłaś jego żoną - spojrzał na Kola - teraz jesteś żoną Klausa, masz bliźnięta z dwoma braćmi swojego byłego męża, a teraz jesteś tu z nim. Zły wilk już ci się znudził?

- Klaus jest w domu z Lucrecią - odpowiedziałam. -I to tylko i wyłącznie moja sprawa co robię ze swoim życiem Salvatore. A ty Elena nie mów do Deliliah jakby była upośledzona.

Kol patrzył na nią jak na nienormalną podczas gdy podwyższonym głosem gadała do lili nie zwracając na nic uwagi, a ja starałam się nie roześmiać. Nagle moja bliźniaczka odwróciła się w stronę Damona, który milczał.

- Zobacz jaka ona jest słodka.

The Vampire DiariesWhere stories live. Discover now