87. Mogę ci to obiecać

298 18 3
                                    

PS. Rozdział nie sprawdzany. Może być nudny, ale jest wprowadzeniem do czegoś

______________________________
Od czasu kiedy opuściliśmy Mystic Falls minął ponad tydzień. Tym razem pożegnaliśmy się. Zaufałam mojej mamie na tyle żeby dać jej mój nowy adres. Mam nadzieję, że nie będę tego żałowała. Czasami szkoda mi że nie poznałam Isobel, ani że nie miałam okazji z nią porozmawiać, ale potem przypomina mi się że nas porzuciła i wszystko mija. W tym czasie dokonaliśmy trzech wcześniej dokładnie zaplanowych ludobójstw i jesteśmy w drodze do naszego nowego domu. Głównie zginęły wiedźmy nieprzyjaźnie nastawione do nas i przypadkowe ofiary. Nie jestem dumna z tego co zrobiłam, ale jeśli ma to zapewnić spokój mnie i mojej rodzinie to mogę wyciszyć moją moralną stronę. Mogłabym zabić wszystkie nadnaturalne istoty w zamian za to aby moje dzieci były bezpieczne. Żeby nie wzbudzać podejrzeń rozdzieliliśmy się kilka dni temu. Patrzyłam na Klausa prowadzącego samochód. Jego krótkie, kręcone rudoblond włosy powiewają na wietrze, wpuszczanym przez opuszczone do połowy okna samochodu. Wyglądał pięknie w czerni. O naszej małej sprzeczce przypomina mi jego zaciśnięta szczęka i mały ślad w miejscu mojego serca, który wszystko skomplikował. Ja uważam, że to nic takiego, ale on upiera się przy tym że coś z tym jest nie tak.

Po małej walce pomiędzy nami, wszyscy wiemy, że to ich koniec. Większość tego przeklętego sabatu leży martwa na ziemi, a dziesięcio osobowa resztka zamknęła się w jednym z pomieszczeń. Nie rozumiem ich, przedłużają jedynie swoje cierpienie. Będą cierpieć, bo te 'najważniesze' osoby, stworzyły te wilkołako podobne istoty, z którymi próbowałam walczyć po balu.

- Nie mogę złamać tego zaklęcia - oznajmiłam, odsuwając się kilka kroków od drzwi.

- Co one robią? - zapytał Elijah.

Zmarszczyłam brwi gdy usłyszałam słowa jakiegoś zaklęcia wypowiadanego przez resztkę sabatu.
Gdy zrozumiałam co chcą zrobić spojrzałam na nich.

- Ugryzcie się w dłonie - szybko powiedziałam, a potem wysunęłam moje kły i sama ugryzłam się w dłonie.

Klaus i Elijah spojrzeli na mnie dziwnie, ale wykonali moje polecenie. Lewą rękę złapałam Klausa, a prawą Elijaha. Zamknęłam oczy żeby skupić się bardziej. Nasza krew ma połączyć się, dzięki czemu będę mogła ochronić nas z większą skutecznością.
Gdy zaczęłam wymawiać początkowe słowa najsilniejszego zaklęcia ochronnego jakie ja, Freya i Bonnie znamy, z mojego nosa zaczęła lecieć krew. Przez coraz bardziej nasilający się ból upadłam na kolana, ale nie mogłam przerwać. Gdy byłam pewna, że są bezpieczni, puściłam ich dłonie. Zamarłam kiedy nie mogłam usłyszeć, ani zobaczyć niczego. Złapałam się za serce, które myślałam, że ktoś mi wyrwie.


Jestem pewna, że tą klątwę da się zdjąć, a on niepotrzebnie się martwi. Tak, wiem to jedna z trudniejszych do zdjęcia, ale razem z Freyą damy radę. Nie pamiętałam, że w Australii jest tak ładnie. To miejsce z zieloną roślinnością, pięknymi plażami i wysokimi, ale nie upalnymi temperaturami zasługuje na miano raju. Co ważniejsze nie ma tu zbyt wielu nadnaturalnych istot. Według nawigacji od nowego domu dzieli nas kilka minut.

- Proszę, powiedz coś - położyłam dłoń na jego. -Mogę ci to obiecać, jeśli ty też to zrobisz.

Hybryda ciężko westchnął i spojrzał na mnie. Nadal jest na mnie zły.

- Nie może stać ci się krzywda, bo one cię potrzebują - skręcił w lewo.

- One potrzebują nas wszystkich - nadal patrzyłam na niego.

- Mogę ci to obiecać, ale tylko przez kilka miesięcy - patrzył przed siebie.

Te kilka miesięcy wystarczą.

Uśmiechnęłam się wiedząc, że on nie wytrzyma w spokoju dłużej niż kilka miesięcy. Mam nadzieję, że te kilka miesięcy okaże się znacznie dłuższym okresem czasu.

- W takim razie, ja też obiecuję, że w nic nie będę się mięszać.

Brama otworzyła się, a my wjechaliśmy na podjazd, na którym blondyn zaparkował samochód. Gdy silnik zgasł, podekscytowana spotkaniem z moimi aniołami, wysiadłam z czarnego pojazdu i bardzo szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu. Otworzyłam drzwi i kierowałam się w miejsce skąd słyszałam głosy Bex i Freyi.

- Hej - weszłam do dużego salonu, który był urządzony w wiktoriańskim stylu, tak jak z resztą cały dom.

Siostry spojrzały na mnie zaskoczone moją nagłą obecnością tutaj.

- Hej - odpowiedziały mi równo, tym samym.

Zauważyłam, że wampirzyca trzyma w ramionach Deliliah. Podeszłam do nich. Wzięłam na ręce małą dziewczynkę. Cmoknęłam ją delikatnie w czoło. Długowłosa blondynka wyszła z pomieszczenia, najpewniej chcąc przywitać się ze swoim złym starszym bratem.

- Elijah jest tutaj? - zapytałam, patrząc na brązowooką.

- Ma lot za kilka dni - odpowiedziała Freya.

Kiwnęłam głową.

- Pomożesz potem zdjąć ze mnie klątwę? - zapytałam, patrząc w jej jasne oczy.

The Vampire DiariesOù les histoires vivent. Découvrez maintenant