29. NASZE dobro

711 34 0
                                    

Cieszę się że nasza okropna Davina gnije od ponad czterech miesięcy w ziemi. Przynajmniej robaki są najedzone i mam nadzieję że nie martwe. W końcu jej moc wróciła do tego skąd się wzięła, ziemi. Mam nadzieję, że w Nowym Orleanie nie mają problemów przez brak jednej wiedźmy, jeśli tak to niech sprowadzą sobie jakąś nową, albo jakaś inna się wskrzesi. Jako dobra żona staram się wspierać swojego męża w utracie przyjaciółki. Staram się, ale czasami nie mogę powstrzymać się od komentarzy na jej temat. Naprawdę myślałam, że nasz miesiąc miodowy to będzie miesiąc, ale chyba dla wampirów oznacza on rok. Wiem, że mamy wieczność, ale siedzenie w tym samym miejscu przez tyle czasu zaczyna mnie nudzić. Muszę przekonać Kola żebyśmy wrócili na narodziny córki Klausa i Hayley, bo czegoś takiego nie mogę przegapić.



Po tygodniu przekonywania Kola wróciliśmy do mojego ulubionego miasta. Kiedy weszliśmy do domu, pierwszym co rzuciło mi się w oczy to nieprzytomna wilczyca leżąca na stole, obok niej stał Elijah i jakaś rudowłosa kobieta, z którą rozmawiał, sądząc po energi jaką emanuje to wiedźma. Podbiegłam do nich.

- Co się stało? - patrzyłam to na pierwotnego i wiedźmę.

- W czasie pogrzebu zemdlała - powiedział pierwotny.

- Kim jesteś? - Kol patrzył na wiedźmę.

Przewróciłam oczami. Naprawdę szanuję wiedźmy i podziwiam ich cudowne umiejętności, ale nie lubię ich, oprócz Bonnie, ona jest wyjątkiem.

- Genevieve - odpowiedziała ruda. -A ty to Kol i -patrzyła na mnie i jednocześnie zaskoczonym wzrokiem- jesteś sobowtórem.

- Tak. Jestem Katherine.

- Porozmawiacie kiedy indziej, a teraz jej pomóż - nawet nie zauważyłam kiedy Klaus znalazł się koło mnie.

- Ma dreszcze- zauważył pierwotny.

- Serce dziecka pracuje, ale nie jej - zrobiłam krok do tyłu.

Wiedźma robiła swoje. Ocierała czoło wilkołaczycy i mówiła jakieś słowa. Staliśmy i patrzyliśmy na to. My nie byliśmy w stanie jej pomóc. A gdyby? Spojrzałam na Klausa, a on na mnie. Ugryzł się w nadgarstek po którym zaczęła cieknąć krew i przyłożył go do ust dziewczyny. Rudowłosa odsunęła się kilka kroków do tyłu. Hybryda wciąż trzymał swoją rękę przy ustach Hayley.

- To nic nie daje- spojrzałam ze smutkiem na wampira.

Przestraszyłam się kiedy Elijah rzucił stolik na ścianę, który się rozwalił. Biedny stolik. Wiemy, że jeśli szybko nie przywrócimy jej życia to będziemy mieli bardzo mało czasu na uratowanie życia córki Klausa.

- Spróbuj tego zaklęcia jeszcze raz - powiedział Kol.

Stres jaki czułam przy egzaminach gdy chodziłam do szkoły jest niczym nieporównywalny z tym jaki odczuwałam teraz. Westchnęłam i oddaliłam się kawałek od nich. Chciałam być blisko żeby wszytko dobrze widzieć.Genevieve zaczęła robić to co Klaus jej przerwał. Patrzyłam na to. W pewnym momencie zaczęło mi się kręcić w głowie, dlatego usiadłam na niskim stoliku, podobnym do tego który niedawno uśmiercił Elijah.

- Gdzie jestem? -otworzyłam oczy
Zauważyłam cofającą się do tyłu Hayley. Mężczyzna przed którym się cofała, obrócił się w moją stronę. Mikael? Jak to możliwe?
- Jest i ona, żona mojego syna.
- Czego od nas chcesz?
No przepraszam bardzo, ale nikt nie będzie nękał mojej rodziny. Ani w snach, ani w wizjach, ani w żadnych alternatywnych rzeczywistościach, chyba, w której jesteśmy.
- Zabić ją, a ty mi w tym pomożesz.
Jaki on bezpośredni. Katherine myśl, myśl jak się stąd wydostać. Jeśli on chce ją zabić, to może gdy ja zabiję go, to może się stąd uwolnimy?
- Dobrze - wyrwałam drewno z barierki.
Mikael odwrócił się, pewny tego, że chcę mu pomóc. Podeszłam do niego. Mrógnęłam kilkanaście razy oczami, zanim ten znalazł się blisko Hayley. Wtedy wbiłam w niego prowizoryczny kołek.

Gwałtownie wstałam. Wygląda na to że w tym czasie byłam nieprzytomna. Hayley z pomocą Klausa i Elijaha usiadła.

- Już dobrze - powiedział Klaus, przytulacjąc do siebie wilczycę.

- Macie jeszcze wojnę z czarownicami? Kombinują coś z Mikaelem - poprawiłam włosy.

- Próbował mnie zabić- Hayley była w szoku. -Chciał żeby Kath mu pomogła, ale ona go zabiła. Dziękuję - spojrzała się na mnie.

Pierwotni wymienili spojrzenia. Spojrzenia które nie mówiły nic dobrego. Właśnie, dlaczego ja byłam tam razem z Hayley?

- Powinnyście odpocząć - Elijah patrzył cały czas na Hayley.

- Chodź Kath- Kol złapał mnie za rękę.

- Nic mi nie jest Kol- spojrzałam w jego brązowe oczy, a on uniósł brew. - Ta podróż była jednak wycięczająca - ruszyłam w stronę schodów, odprowadzona przez cichy śmiech Elijaha i mojego męża.

********
Wieczorem, gdy zaczęła się jakaś tam parada, męski klub, jak to mawiała Bekah, bez Marcela wyszedł patrolować miasto. Ja w tym czasie postanowiłam iść do Hayley. Kol 'rozkazał' mi odpoczywać, ale ja tak nie mogę. Zapukałam do drzwi po czym przeszłam przez próg. Wilczyca siedziała na łóżku.

- Hej - przywitałam się i usiadłam koło niej.

- Hej - odpowiedziała

- Wracasz? Wiesz bagna może są w pewien sposób urocze, ale nie są odpowiednim miejscem dla kobiety, która niedawno ma urodzić dziecko - spojrzałam na nią

- Tak - pogłaskała brzuch. -Nie uwierzysz co zrobił Klaus - uśmiechnęła się.

- Co?

- Wejdź do pomieszczenia za tymi drzwiami - ruchem głowy pokazała na drewniane drzwi.

Zaciekawiona wstałam z łóżka i powoli poszłam w kierunku drzwi. Otworzyłam je. Rozejrzałam się po małym pomieszczeniu. Wow. Tego się po Klausie nie spodziewałam. Zamknęłam drzwi i odwróciłam się w jej stronę.

- Nie spodziewałam się że mógłby zrobić coś takiego, nieźle mu to wyszło.

- Jak dasz jej na imię? -usiadłam na brzegu jej łóżka.

- Nie wiem, nie myślałam jeszcze o tym. Gdy umrę chcę żebyś pomogła Klausowi z dzieckiem - patrzyła na mnie.

- Nie umrzesz. Nie damy Ci umrzeć Hayley.

- Racja - podskoczyłam na głos Elijaha za mną.

- Nie miałaś czasem odpoczywać?- przewróciłam oczami na głos mojego męża.

Obróciłam się w ich stronę.

- Ale takie bezczynne leżenie jest nudne. Opoczywałam przez ostatnie miesiące i mam tego dość. Idziemy na spacer? - bardziej stwierdziłam niż zapytałam. Złapałam go za rękę i poszłam w stronę wyjścia.

Spacerowaliśmy ulicami francuskiej dzielnicy w ciszy.

- Jeśli chciałaś dać im prywatność to mogliśmy iść do pokoju.

- Tak, ale potrzebuję świeżego powietrza. I musimy porozmawiać. Wiedźmy pewnie już wiedzą że jestem sobowtórem, wiesz co działo się w Mystic Falls. Pamiętaj gdybyśmy byli w sytuacji która wydawałaby się nam bez wyjścia nie możesz siebie poświęcić, ani szukać rozwiązania które byłoby dobre dla mnie - zatrzymałam się.

- Nie pozwolę żebyś znowu przez to przechodziła - złączył palce naszych dłoni.

- Nie o to mi chodzi. Raczej chyba nic mnie już nie złamie. Po prostu -westchnęłam -gdy byłam z Damonem on ukrył mnie wyłączając z życia tylko dlatego żebym nie cierpiała, nie chcę żebyś zrobił coś podobnego. Możesz wywieść mnie na drugi koniec świata, możesz zamknąć mnie w szafie, ale miej na uwadze NASZE dobro - poprosiłam go.

The Vampire DiariesTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon