Rozdział XXIV

296 39 12
                                    


Ciel

Szedłem powoli za szarowłosym, czując, że mimo parasolki zmokłem. Deszcz mocno zacinał, uderzając o materiał parasola i wydając przy tym miły dla ucha dźwięk. Podczas drogi mężczyzna cichym i aksamitnym głosem opowiadał mi, gdzie idziemy i co mnie czeka, każde słowo ubierając w ciepło i troskę. Nie minęło wiele czasu, a zaszliśmy pod cyrkowy namiot w czerwono-białe pasy.

- Widzisz? Jesteśmy na miejscu. - powiedział, nie puszczając mojej dłoni.

Mimo uśmiechu w jego oczach zauważyłem melancholię i smutek, gdy patrzył na namiot i przyczepy. Jakby w jego umyśle migały mu klisze wyblakłych, bolących wspomnień, które pozostawiły na jego duszy poważną rysę, jaka mimo czasu się nie zabliźniła.

- Czy to od teraz będzie mój dom? - zapytałem, chcąc się upewnić. Przez to pytanie mężczyzna skierował twarz w moim kierunku, a jego uśmiech się poszerzył.

- Tak, to będzie twój dom. - potwierdził i zaczął iść dalej, a rozmokła trawa chlupała pod naszymi butami.

Mężczyzna prowadził mnie do jednej z przyczep, a kiedy przed nią stanęliśmy, dopiero wtedy puścił moją rękę. Zapukał do drzwi i po kilku sekundach czekania naszym oczom ukazał się blondyn wyglądający na niewiele starszego ode mnie.

- Alois, zajmij się nim, proszę. Od teraz jest jednym z nas. - zwrócił się do niego, wciąż jednak zerkając na mnie z miłym uśmiechem.

Chłopak pokiwał głową i wyciągnął do mnie dłoń, którą ująłem, dając sobie pomóc w wejściu do przyczepy. Od razu uderzyło we mnie ciepło i przyjemny, słodki zapach. Pachniało jak w domu, może nie moim starym, ale gdybym miał określić dom tak ogólnie, byłoby w nim podobnie. Taki klimat dawał poczucie bezpieczeństwa.

- Bardzo zmokłeś, niedobrze. - zauważył, biorąc ręcznik i otulając mnie nim. - Jestem Alois, miło mi cię poznać. Na pewno się tu odnajdziesz.

Miał taki sam miły uśmiech jak mężczyzna, który mnie tu przyprowadził. Uśmiech przepełniony dobrem i radością, mimo że w jego oczach również ujrzałem skrywaną do świata odrazę.

- Nazywam się Ciel, mi również miło. - powiedziałem, uznając, że skoro się przedstawił, wypadałoby, abym zrobił to samo. - Od kiedy tu jesteś?

- Nie mam pojęcia, rok? Nie liczę czasu, trafiłem tu pod koniec września tamtego roku. - odparł, biorąc ręcznik i susząc mi włosy.

Patrzyłem na niego cały czas, wiedząc że drżę po przebyciu drogi w deszczu. Mimo to czułem się dobrze, lepiej niż kiedykolwiek. Podświadomie wiedziałem, że moje piekło się skończyło. Teraz już wszystko miało być dobrze, zgodnie ze słowami mężczyzny miałem zyskać dom i rodzinę, a na tym mi najbardziej zależało. Na razie poznałem blondyna, który zrobił na mnie dobre wrażenie. Wydawał się miłym i pogodnym człowiekiem, dodatkowo młodym. O wiele pewniej czułem się przy osobach w swoim wieku.

- Jak oceniasz to miejsce? - zapytałem, otulając się kocem, który blondyn po wysuszeniu zarzucił na moje ramiona.

- Cudownie! To chyba najlepsze, co mogło mi się w przytrafić, szczególnie w tak nieciekawej sytuacji w jakiej byłem. To prawdziwy dom, a Adrian jest cudownym człowiekiem, we wszystkim pomaga. - powiedział, i wydawało mi się, że jest przy tym w pełni szczery.

- Adrian? - zapytałem, przechylając głowę.

- Mężczyzna, który cię tu przyprowadził, ten w długich włosach. Jest dyrektorem cyrku. 

Wyglądało na to, że miałem prawdziwe szczęście, o ile to miejsce faktycznie było takie wspaniałe. A ten człowiek, który mnie tu przyprowadził? Otoczony aurą tajemniczości właściciel cyrku kryjący oczy pod przydługą grzywką. Elegancko ubrany, otaczający troską i opieką swoich podopiecznych. O co chodziło w tym wszystkim? Czy to było jedynie wyobrażeniem marzyciela, który chciał pomóc takim jak ja? Obłąkańca, który za swój życiowy cel obrał pomaganie wyrzutkom społeczeństwa? Czy było to swego rodzaju odkupienie grzechów? Może zwykła dobroć, nieuzasadniona niczym szczególnym?

- Nie masz się o co martwić. - powiedział szybko. - Na pewno ze wszystkim sobie poradzisz. Postaram ci się pomóc, w czym tylko będziesz potrzebował pomocy. Skoro Adrian cię wziął, to pewnie zobaczył, że masz talent. On bierze tylko utalentowanych, ale tych, którzy nie dostali od losu dobrego życia.

- Wiesz czemu to robi? Artystów nie brakuje, na pewno bez problemu by kogoś znalazł. Nie musi szukać po ulicach. - zauważyłem, zaczynając się gorączkowo zastanawiać.

- Nie, w sumie nigdy się nad tym nie zastanawiałem. - przyznał, otulając mnie drugim kocem, gdy dostrzegł, że wciąż drżę. - Pomógł mi i opiekuje się mną. Zresztą nie tylko mną, każdym członkiem trupy. To jest najważniejsze, bez względu na to, co nim kieruje. Jest dobrym człowiekiem. Podziwiam go i szanuję.

- Rozumiem. - odparłem, zastanawiając się nad tym wszystkim.

Alois miał rację, był pomocny i dbał o swoich, nieważne dlaczego. Taki się przynajmniej wydawał podczas tych kilku chwil, które razem spędziliśmy. Będę mu wdzięczny i wierny bez względu na wszystko. Nie zawiedzie się tym, że akurat mnie zdecydował się pomóc.

- Wygląda na to, że od dziś będziemy razem pracować, a co za tym spędzać ze sobą dużo czasu. Mam nadzieję na owocną współpracę i dobrą relację. - powiedział, szczerząc się jak człowiek, który nie ma obecnie żadnych zmartwień.

Jednocześnie poczochrał mi włosy, co skwitowałem cichym prychnięciem i poprawieniem fryzury. To było jak sen, cudowna bajka. Tajemniczy mężczyzna zabrał mnie z ulicy, a wesoły blondyn przyjął z otwartymi ramionami jak starego, dobrego przyjaciela. Był to dopiero początek, być może początek czegoś wspaniałego. Czy w tym miejscu zaczynało się moje prawdziwe, szczęśliwe życie? Chciałem, aby tak było, a teraz wierzyłem w to jeszcze bardziej.
Uśmiechnąłem się lekko do Aloisa, co odwzajemnił, wkładając w uśmiech wiele radości i ciepła, co nie pozwalało mi nie martwić się o to, co będzie się działo i co mnie spotka w tym miejscu. To szansa od losu i wykorzystam ją. Będę z niej czerpał ile wlezie, teraz mogłem wszystko.
Dom i rodzina. Pragnąc tych dwóch rzeczy, przybyłem do cyrku, licząc na spełnienie marzeń pozornie niemożliwych. Chciałem, aby od dziś cyrk stał się moim domem, a trupa rodziną. Chciałem poczuć się częścią tego świata i znaleźć w końcu swoje miejsce. Miałem nadzieję, że te nowości staną się dla mnie wszystkim.

CIRCUS || SEBACIELWhere stories live. Discover now