Rozdział XXIII

276 43 12
                                    


- Sebastiaaan. - ktoś przeciągnął moje imię, a następnie pstryknął palcami przed moją twarzą.

- Hm? - spojrzałem niemrawo na Ciela, który bacznie się we mnie wpatrywał.

- Wróć na ziemię, jesteś nieobecny.

- Wybacz, chyba trochę za dużo myślę. - przyznałem, przecierając twarz dłońmi.

- No ba, że za dużo. - odparł, po czym skorzystał z mojego rozkojarzenia i wsadził swoją rurkę do mojej szklanki, upijając łyk alkoholu.

- Jesteś niepełnoletni, franco jedna. - pacnąłem go w tył głowy, na co ten przewrócił oczami i wypił jeszcze trochę, po czym wyjął słomkę i znów wsadził do swojej szklanki.

Tak jak planowaliśmy, udaliśmy się z trupą świętować udany występ. Co za tym idzie skończyliśmy w klimatycznym barze, który przyprawiał mnie o ból głowy i jednocześnie pozwalał odsapnąć od cyrkowej atmosfery. Bawiliśmy się dobrze, podczas przyjemnej rozmowy popijając alkohol. No, o ile nie mówimy o Cielu, który dostał sok. Aloisowi udało się wyłudzić od Grella drinka, którym zdążył się lekko wstawić, przez co siedział obecnie w jednej pozycji i patrzył zaćmionym wzrokiem w ścianę.
Dopiero kiedy Ciel wyciągnął mnie ze szponów moich myśli poczułem, jak bardzo jestem zmęczony i jak kuszącą opcją wydawał się sen w niezbyt wygodnym, ale ciepłym łóżku, jakie znajdowało się w przyczepie.

- Zbieramy się? - zapytał Phantomhive'a, który skończył sączyć sok ze swojej szklanki i właśnie dopijał resztę z mojej. Postanowiłem to przemilczeć.

- Jasne. - odparł, wstając ze swojego miejsca, gdy opróżnił również szklankę z alkoholem. - Alois, wracasz z nami?

Blondyn w odpowiedzi mruknął coś niezrozumiałego i oparł czoło o stół. Widać było, że może nie był bardzo pijany, ale wstawiony na tyle, że trzeba się nim zaopiekować. Ciel pomógł mu wstać z krzesła, nie oczekując odpowiedzi na wcześniej zadane pytanie. Trancy bezdyskusyjnie wracał z nami.

- Nie siedźcie za długo. - powiedziałem do reszty po pożegnaniu się, na co wszyscy zgodnie i z radością stwierdzili, że do czwartej powinni wrócić.

Mało pocieszony tą odpowiedzą wraz z Cielem i Aloisem opuściliśmy bar. Z uwagi na późną porę było już ciemno, na szczęście światła miasta dawały wystarczająco dużo blasku, otulając ulice przyjemną, ciepłą poświatą. Z witryn sklepowych zerkały na nas manekiny ubrane w piękne stroje o uroczystym charakterze, a pojedynczy ludzie przemykali obok w pośpiechu, chcąc pewnie jak najszybciej znaleźć się w domu. W tej właśnie chwili wybiła północ, a równo z nią z pobliskiego kościoła doszło do nas dudnienie dzwonu, które jakby żegnały miniony dzień i witały nowy. Pierwszy raz spotykam się z kościelną melodią o takiej godzinie.

- I co, było tyle pić? - zapytałem Aloisa, który szedł obok, trzymając się kurczowo mojej bluzy dla zachowania równowagi.

W odpowiedzi ponownie wybełkotał coś niezrozumiałego, na co przewróciłem oczami, biorąc go na barana. Jeszcze by sobie krzywdę zrobił po drodze i dopiero byłby problem. Może jednak upił się bardziej niż na początku myślałem?
W moment poczułem, że blondyn oplata rękami moją szyję i wtula twarz w materiał, po chwili zasypiając.

- Jak można mieć tak słabą głowę. - westchnąłem, zerkając kątem oka na Aloisa. Na szczęście nie był ciężki.

- Jak widać, można. Odstawmy go do przyczepy i chodźmy spać. - Ciel przeciągnął się leniwie i przetarł oczy.

- Tylko mi tu nie śpij, dwójki nieść nie będę.

- Nie śpię. - stwierdził wyniośle, chowając dłonie w kieszeniach swojej bluzy.

Przez pewien czas szliśmy w przyjemnej ciszy, aż dotarliśmy do miejsca, w którym stały przyczepy i do niedawna namiot. Ekipa najwyraźniej złożyła go już i przygotowała do dalszej drogi. Wraz z Cielem poszedłem odłożyć blondyna do łóżka, gdzie szczelnie okryliśmy go kołdrą, a następnie zostawiliśmy, uznając zadanie za wykonane.

- W końcu. - powiedziałem, kiedy wróciliśmy do swojej przyczepy, a ja nieprzytomnie opadłem się na łóżko.

Ciel, mimo że przed chwilą tarł oczy ze zmęczenia, miał wystarczająco siły, aby przebrać się w biały t-shirt który mu ostatnio dałem i zdjąć obcisłe spodnie, które przeszkadzałyby w spaniu.

- Ty też się przebierz. - upomniał, widząc że rzuciłem się na łóżko i raczej nie mam tego w planach.

- Nie chce mi się. - odparłem zgodnie z prawdą, totalnie ignorując jego zirytowane spojrzenie.

Podszedł do mnie, po czym usiadł mi na biodrach i zdjął ze mnie koszulkę. Przynajmniej z tym nie robiłem mu problemu i nawet trochę pomogłem, skoro już się uparł.

- Jak z dzieckiem. - mruknął, zakładając na mnie koszulkę którą wygrzebał spod poduszki, gdzie zawsze kładłem ubrania do spania.

- Odezwał się dorosły. - prychnąłem, na co ten przyłożył dłoń do moich ust. Korzystając z okazji, przejechałem po niej językiem.

- Fuj. - wziął dłoń i wytarł ją o mój policzkiem. - Tak robią dzieci.

- I tak mnie uwielbiasz.

Mówiąc to, byłem pewny siebie, żeby nie pomyślał, że to żart. Myślałem przy tym, że pewnie zaprzeczy, to by najbardziej do niego pasowało. O dziwo było wręcz odwrotnie.

- Niestety. - powiedział, czym szczerze mnie zaskoczył.

Spodziewałem się zdecydowanego zaprzeczenia, a potem drażnienia się z nim o to. Był to często odtwarzany i przewidywalny scenariusz. Okazało się jednak, że mimo powtarzalności w jego zachowaniu, ciągle mnie zaskakiwał. Wybierał sobie na takie wyznania najbardziej nietypowe momenty.

- Przyznałeś, że mnie uwielbiasz. Zapiszę ten dzień w kalendarzu. A może jesteś chory? -zapytałem, unosząc brew.

- Zamknij się. Spodnie sam zdejmij. - powiedział, łaskawie schodząc z moich bioder, aby wleźć następnie pod kołdrę i odwrócić się do mnie plecami.

- A co jeśli wolę, żebyś ty mi zdjął?

- To masz problem. - prychnął, nakrywając się kołdrą po szyję, przez co widziałem jedynie jego ciemne włosy, które w ostatnim czasie urosły. Sięgały mu prawie do ramion i gdyby chciał, mógłby z nich robić różne fajne fryzury. Znając jednak życie, nie chciał.

- Co tak agresywnie? - zapytałem, również kładąc się na boku, przodem do, niestety, jego pleców.

- Jak zawsze. - odparł, czemu nie mogłem zaprzeczyć. Faktycznie, zazwyczaj taki był. Niechętny i odwrócony tyłem, nieraz odnosiłem wrażenie że nie tylko do mnie, ale i do całego świata. Poddenerwowany z tylko sobie znanych powodów.

Jeszcze przez chwilę wpatrywałem się w skrytą pod kołdrę sylwetkę, po czym objąłem go w pasie i przysunąłem bliżej, obejmując przez materiał kołdry. Był to spokojny i niezbyt mocny uścisk, z którego nie starał się uciec. Wciąż jedyne co widziałem to jego włosy, jednak Phantomhive wydawał się nie mieć nic przeciwko. Nawet jeśli w środku myślał sobie najróżniejsze rzeczy, żadna z tych myśli nie pokazała się na zewnątrz.

- Wiem, Ciel. Nie przeszkadza mi to.

CIRCUS || SEBACIELWhere stories live. Discover now