Rozdział XVIII

451 47 10
                                    


Następnego dnia odbyła się próba generalna przed występem zaplanowanym na za dwa dni. Siedziałem w jej trakcie na trybunach i operowałem światłem, zgodnie z obowiązkami przypadającymi mojej roli w cyrku. Nie było to nic wymagającego, więc w międzyczasie szperałem w telefonie, jedynie kątem oka kontrolując, co się dzieje na arenie. Po czasie, który spędziłem w cyrku zaczynało mi być tęskno do domu i znajomych. Brakowało mi dobrze znanych miejsc i rutyny, która czasami mnie nużyła, w abstrakcyjny sposób dając przy tym spokój i poczucie równowagi.
Na chwilę uniosłem głowę i spojrzałem na Ciela, który zgrabnie balansował na linie. Przez chwilę zapatrzyłem się na niego, będąc pod wrażeniem jego opanowania, spokoju i ruchów, które mimo to nie były sztywne. W pewnym momencie jednak moje spokojne zapatrywanie się na ten widok przerwał zbolały jęk. Szybko przeniosłem wzrok w tamtą stronę, jak się okazuje na Ronalda, który siedział na ziemi i trzymał się za kostkę. Do mężczyzny szybko podeszli jeszcze dwaj akrobaci oraz dyrektor cyrku, który z trybun przypatrywał się próbie. Z niepokojem patrzyłem, jak rozmawiają z blondynem, który nie był zbyt zadowolony i wciąż trzymał się za nogę, która zdawała się wygięta pod nienaturalnym kątem.

***

- Tata z tego wyjdzie? - zapytał blondwłosy chłopiec siedzący na moich kolanach.

- Jasne, że tak. To tylko mała kontuzja. - rzekłem uspokajająco.

Sytuacja skończyła się tym, że Ronald pojechał do szpitala, gdzie wykryto skręconą kostkę. W tej profesji kontuzje były powszechnym zjawiskiem, jednak każda opłacona była przerwami, a potem cięższym przystosowaniem się do akrobatycznej rzeczywistości. Ja sam zresztą niedawno miałem problemy z kostką, więc wiedziałem przez co mężczyzna będzie musiał przejść. Jakie szczęście, że moja była już w pełni sprawna, dzięki czemu wróciłem do ćwiczenia nocami w cyrkowym namiocie.

- Martwię się o niego. - przyznał malec, opierając się o mnie.

Kątem oka zmierzyłem jego zatroskaną twarz i lekko się uśmiechnąłem. Naprawdę bardzo się martwił o rodzica. Czy ja też kiedyś taki byłem? Na pewno martwiłem się i troszczyłem o mamę, ale ojciec? Z nim nigdy nie układało mi się dobrze. Od początku dzieliły nas sprzeczne poglądy, a akrobatyka jedynie dolała oliwy do ognia, całkiem nas od siebie oddzielając. Nigdy nie mogłem zrozumieć jego nienawiści do tego pięknego sportu. Czy nigdy nie marzył o tym, aby poczuć się lekko i wolny niczym ptak? Jako mały chłopiec musiałem zaakceptować jego nienawiść do tego, co ja kochałem i uważałem za sens życia. W pewnym momencie jednak zacząłem się go bać. Jak ognia unikałem kontaktu, nie chcąc aby znów rzucił w moją stronę kąśliwą uwagą lub nieprzyjaznym spojrzeniem.

- Nie masz o co. - zapewniłem po chwili.

- Skoro tak twierdzisz... Wyglądasz na smutnego. - odwrócił się do mnie przodem, lekko przechylają głowę.

- Jestem jedynie trochę zmęczony.

To prawda. Tyle że byłem CHOLERNIE zmęczony tym, jak żyłem. Pozbawiony marzeń i ambicji, zamknięty w swoim małym, szarym świecie. Akrobatyka nadawała mojemu istnieniu tysiące barw, ale teraz już jej nie było. Mogłem ćwiczyć codziennie po kilka godzin, ale przegapiłem okres, gdy jeszcze mogłem coś zrobić, gdy byłem młody i miałem ogrom możliwości. Musiałbym znowu zapisać się na zajęcia, mocno trenować podstawy, a potem znów zacząć brać udział w zawodach. Zanim cokolwiek bym osiągnął, minęłoby zbyt dużo czasu. Mimo to lubiłem trwać w słodkim kłamstwie, że i dla mnie jest jeszcze nadzieja.

***

- Sebastian, pozwolisz na chwilę? - usłyszałem znajomy głos.

Wróciłem ze stania na rękach do normalnej pozycji i spojrzałem na mężczyznę stojącego przy wejściu do namiotu. Na dworze już dawno się ściemniło, a cała ekipa poszła spać, udając się na zasłużony spoczynek. Tylko ja przebywałem poza przyczepą, rezygnując z czegoś tak prozaicznego jak sen. Adrian wiedział o tym, że każdego wieczora wymykam się, aby poćwiczyć i zaakceptował ten fakt, przymykając oko na to drobne wykroczenie. Byłem mu za to bardzo wdzięczny.

- Jasne. - odparłem, podchodząc do dyrektora.

Mimo późnej pory wydawał się wypoczęty. Jak zawsze zresztą był bardzo żwawy i kipiał energią, jakby takie stany jak zmęczenie czy senność nie leżały w jego naturze. Sprężystym krokiem udał się do swojej przyczepy, a ja już mniej aktywnie poczłapałem za nim, czując że oczy mi się niemalże same zamykają.

- Napijesz się czegoś? - zapytał, gdy weszliśmy do małego pomieszczenia urządzonego w przyjemnych dla oka barwach.

Zbawienne ciepło otuliło moje ciało, łagodząc gęsią skórkę, której dostałem od chłodnego wiatru. Odetchnąłem cicho i przypomniałem sobie pierwszy raz, kiedy byłem w tej przyczepie. Wydawało mi się, że od podpisania umowy minął szmat czasu.

- Poproszę coś mocniejszego.

Już dawno nie piłem, a czułem, że mężczyzna ma mi do przekazania coś ważnego.
Na moje słowa szarowłosy uśmiechnął się i wyjął z szafki whiskey, a potem colę z małej lodówki. W czasie gdy robił drinki, ja wyjrzałem za okno, na świat pogrążony w mroku. Cisza panująca na zewnątrz była straszna, na szczęście w przyczepie do moich uszu dochodził odgłos nalewanego alkoholu i brzdęk kostek lodu obijających się o siebie w przejrzystych szklankach. Mężczyzna po chwili usiadł naprzeciw mnie, stawiając przede mną naczynie z trunkiem. Sam wziął swoją szklankę i upił trochę, opierając potem głowę na dłoni. Utkwiłem wzrok w cieczy o ciemnym kolorze i poszedłem śladem mojego towarzysza. Wtedy też gardło lekko mnie zapiekło, a lód ponownie cicho brzdęknął.

- Mam dla ciebie propozycję. - zaczął, opierając łokcie na blacie stołu. Spojrzał przy tym na mnie przenikliwie, a ja kiwnąłem lekko głową, aby potwierdzić, że słucham. - Chciałbym, abyś zaczął występować. Wiem, że nie posiadasz odpowiedniego wykształcenia, i na pewno długo nie miałeś żadnej publiczności, ale widzę w tobie potencjał. Po tym, co stało się z Ronaldem potrzebujemy kogoś na zastępstwo, a twoje umiejętności są wystarczające. Wiem, że możesz mieć wiele wątpliwości, ale jeśli chciałbyś wrócić do akrobatyki, to daję ci w tym momencie nieocenioną szansę, Sebastianie. Jeśli się spiszesz, to kto wie. Może będziesz występował na stałe?

CIRCUS || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz