Rozdział V

588 59 28
                                    


Dziś nie padało, niebo było wręcz bezchmurne. Ludzie z przyjemnością spacerowali całymi rodzina, odwiedzali parki i korzystali ze słońca, podczas gdy ja siedziałem z Cielem w przyczepie. Po wczorajszym obejrzeniu filmu chłopak wrócił do bycia zamkniętym, stereotypowym przedstawicielem swojego wieku. Leżał na łóżku plecami do mnie, grzebiąc w odmętach internetu. Jedna rzecz się jednak od wczoraj nie zmieniła - wciąż był przygnębiony.
Zaczynało się powoli ściemniać, zbliżał się czas przedstawienia. Słychać już było muzykę, a w powietrzu unosił się zapach popcornu i waty cukrowej, intensywniejszy niż zazwyczaj. Musiało go to jeszcze bardziej dołować, w końcu wszystko przypominało mu o występie, w którym nie będzie brał udziału. Kiedy wybiła siedemnasta, usłyszałem z jego ust ciężkie westchnienie. Zaczęło się show.

- Ciel. - zagadnąłem, przez co odwrócił się niechętnie w moim kierunku. - Masz ładne plecy.

- Phi, dzięki. - parsknął mało wesoło, i chciał się z powrotem odwrócić, jednak zadałem następne pytanie.

- Chcesz coś porobić ze swoim znienawidzonym współlokatorem?

- Na przykład? - zainteresował się trochę, pewnie już znudzony social mediami.

- Nie wiem, co lubisz?

- Możemy znowu oglądać film. - powiedział po chwili zastanowienia.

Kiedy się zgodziłem, nastolatek wstał ze swojego łóżka, bardziej otulając się kocem, rzecz jasna również w ciemniej kolorystyce. Podszedł następnie do mojego łóżka, lekko przy tym kulejąc, po czym usiadł obok. Kiedy jakoś się usadowił, wziąłem laptopa oblepionego różnymi naklejkami i wyszukałem interesujący nas obu serial.

- Sebastian? - usłyszałem po chwili wspólnego oglądania.

- Hm?

- Jak długo będziesz pracował w cyrku? - zapytał, przez co obdarzyłem go zaskoczonym spojrzeniem. 

- Dopóki mnie nie wywalą lub nie znajdę czegoś lepszego, czemu pytasz? - drążyłem, chwilowo poświęcając mu całą uwagę.

- Nic ważnego. - odparł, wpatrując się tępo w ekran laptopa.

Wydawał mi się w tym momencie kimś bardzo rozdartym. Nienawidzącym i łatwo porzucającym wszystko, co spotka na swojej drodze, a z drugiej strony pełnym pasji i bezpodstawnego przywiązania do życia, jakie w danej chwili prowadził. Nim się obejrzałem, zrobiłem się ciekawy tych dwóch stron jego osobowości, odsłony, o której wspominał Alois i tego, jak ją odkryć. Nie mam pojęcia, czym dokładnie spowodowane jest jego zachowanie i ile w jego obecnej postawie zostało pierwotnego charakteru, jednak czułem, że chłopak jest postacią wielowarstwową, i że przy odpowiedniej ilości czasu i chęci będę mógł powoli odsłaniać karty, które przede mną zakrył.

***

- Tylko uważaj na siebie, Sebastianie. - upomniał ojciec, jak zawsze trzymając syna za rękę.

Chłopiec długo musiał przekonywać rodzica, aby się tam wybrali. Mama zareagowała pozytywnie, jak zawsze, jednak starszy Michaelis miał wątpliwości. ,,Po co mu to? Niech lepiej uczęszcza na jakieś zajęcia naukowe, to mu się przynajmniej przyda'', mówił, wypuszczając z ust nikotynowy dym''. ,,Daj mu się bawić. To jeszcze dziecko, jeśli chce, niech chociaż spróbuje. Być może w końcu znajdzie swoją pasję'', argumentowała kobieta, patrząc z rozczuleniem na swoją jedyną latorośl.
Brunet wtedy niewiele rozumiał z rodzicielskich sporów. Chciał po prostu robić to, czym zaczął się fascynować, oglądając na ten temat filmy, a nawet ćwiczyć w domu to, co mógł. Teraz jednak jego marzenia miały spełnić! Koniec z prowizorką!
Nie wierzył, kiedy razem z ojcem wszedł do budynku, a jego oczom ukazała się duża sala. Podczas gdy on się rozglądał, starszy Michaelis zaczął rozmawiać z mężczyzną, który wydał się chłopcu bardzo przyjazny. Miał włosy pofarbowane na zielony kolor, pasujący do oczu i sportowego dresu.


- Cześć, mały. - powiedział, klękając przy nim. - Będę twoim trenerem, nazywam się Larry. Miło mi cię poznać, Sebastianie.

- Dzień dobry. - odparł chłopiec, onieśmielony, ale niezwykle szczęśliwy.

- Leć i zostaw kurtkę w szatni, a ja jeszcze chwilkę pogadam z twoim tatą.

Od razu zrobił tak, jak kazał mężczyzna, po drodze rozglądając się na boki. Zapach panujący w budynku przypominał mu ten z sali gimnastycznej w jego szkole, ale tutaj był jakiś ładniejszy. Nawet w drodze powrotnej wciąż się wszystkim zachwycał, a to salą, a to zimowymi ozdobami na oknach. Kiedy wrócił, okazało się że ojciec już sobie poszedł, został tylko trener. 

- I jak? Gotowy? - zapytał, klękając przy nowym uczniu.

- Tak! - odpowiedział chłopiec, trochę bardziej entuzjastycznie niż zamierzał, co mężczyzna skwitował śmiechem. 

Rzadko widział taki zapał, szczególnie u małych dzieci. Często spełniały one chore ambicje swoich rodziców, a zajęcia nie miały nic wspólnego z ich zainteresowaniami. Najwyraźniej to był zupełnie inny przypadek, cieszyło go to.

- Dlaczego zdecydowałeś się na akrobatykę? 

- Bo chciałbym zostać kiedyś cyrkowcem. To fajne. Podobno na początku będzie ciężko, jednak bardzo chcę. Tata sądzi, że to zły pomysł, ale w końcu się zgodził. Występowanie w cyrku musi być wspaniałe. - zaczął z przejęciem, przez które jego głos lekko drżał.

Mężczyzna trenował dużo dzieci, ale rzadko zdarzały mu się takie egzemplarze jak ten. Słyszał radość i zawziętość w głosie, której może i sam chłopiec nie był świadomy. Trener był za to pewien, że drzemał w tym dziecku ogromny potencjał, i jeśli będzie chciał, to dokona tego, czego pragnie.

***

Otworzyłem powoli oczy, odkrywając, że jest już dzień, a raczej bardzo wczesny poranek. Podniosłem się do siadu i pierwsze co zrobiłem, to spojrzałem na łóżko Ciela, który drzemał spokojnie. Kiedy spojrzałem na zegarek, przestało mnie to dziwić. Szósta rano nie była porą, w której chłopak podnosił się z łóżka.
Ziewnąłem i przetarłem twarz dłońmi. Dlaczego przeszłość wracała do mnie ostatnio tak często? Pewnie to za sprawą tego przeklętego miejsca. Wiedziałem, że praca w cyrku nie była dobrym pomysłem.
Przeklinając życie, wyszedłem na dwór i poszedłem za przyczepę, po czym oparłem się o nią i wyjąłem z kieszeni paczkę fajek. Kilka sekund później w moich płucach znalazł się nikotynowy dym, który wypuściłem wraz z głębokim westchnięciem. Następnie zakryłem usta dłonią, aby stłumić szloch, którego nie potrafiłem powstrzymać.
Dlaczego wszystko musiało się tak skończyć?

CIRCUS || SEBACIELWhere stories live. Discover now