Rozdział VI

539 65 15
                                    


Dzień zaczął się od pakowania. Cyrkowy namiot, tak samo jak reszta atrakcji, zniknął, zapakowany do kilku ciężarówek, a my wyruszyliśmy w stronę następnego punktu na trasie. Patrzyłem na mijane po drodze pola i wioski, a co jakiś czas większe miasta. Nie poświęcałem im jednak zbyt wiele uwagi, przez wiele kilometrów nie miałem również internetu, przez co niemiłosiernie się nudziłem. Ciel tymczasem postanowił oddać się swemu ulubionemu zajęciu, czyli spaniu, i spał tak, dopóki nie dojechaliśmy na miejsce. Tym razem znaleźliśmy się na obrzeżach średniej wielkości miasta. 

- Pokazać ci sztuczkę? - usłyszałem wesoły głos Aloisa, do którego udałem się, kiedy wiadomo już było, że dotarliśmy do celu.

Zrobiłem tak, ponieważ nie wydawał się mieć nic przeciwko czyjemuś towarzystwu. Przyjął mnie ciepło i serdecznie do przyczepy, która znacznie różniła się od tej, w której mieszkałem z Cielem. Tutaj było znacznie więcej kolorów, chociaż przeważał czerwony i złoty. Na ścianach chłopak poprzyklejał dużo zdjęć, natomiast na podłodze i łóżku walały się różne pierdoły i gadżety do wykonywania sztuczek.

- Pokaż. - uśmiechnąłem się, usadawiając wygodniej na jego łóżku.

Blondyn wyjął z kieszeni nowe opakowanie swojego ulubionego rekwizytu. Karty były czarne z czerwonymi znakami i stanowiły jedną z wielu talii, jakie blondyn posiadał w swojej ''skromnej'' kolekcji. Nim się obejrzałem zaczął je tasować i mnie w międzyczasie zagadywać. W końcu kazał mi wybrać jedną z nich, co zrobiłem, wyciągając asa. Później Alois znowu przetasował karty (ówcześnie karząc odłożyć moją z powrotem do talii i mu nie pokazywać), po czym spośród odwróconych do niego stroną zdobienia wyłowił tę, którą wybrałem.

- To twoja karta, nie? - zapytał wesoło i bez grama wątpliwości, że dobrze ''trafił''.

- Tak, tą właśnie wybrałem.

- Ciekawe. - mruknął pod nosem, składając karty w stosik i wkładając z powrotem do pudełka. - Ciel wybrał tę samą kartę, kiedy pokazywałem ten trik. 

- Naprawdę? - nieco się zaciekawiłem. Nigdy nie przywiązywałem dużej wagi do horoskopów i przesądów, jednak to był ciekawy zbieg okoliczności.

- Mhm. - mruknął twierdząco, odkładając pudełko na szafkę nocnę. - Dokładnie tą samą. Mam wszystkie pooznaczane i wiem, która jest która. - powiedział, po czym jęknął cierpiętniczo, zawiedziony samym sobą. - Zapomniałem, magik nie powinien ujawniać swoich sekretów.

- Nie szkodzi, w końcu i tak wiem, że to nie czary. - pocieszyłem go, choć nie wiem, czy obrałem do tego słuszną drogę. Wyglądał jednak, jakby zrobiło mu się lepiej.

- Wracając do Ciela, jak się dogadujecie? - zapytał, upijając z butelki łyk soku bananowego, słodkiego jak całe jego usposobienie.

- Dziś dobrze, przespał cały dzień.

- Nic dziwnego, nigdy nie lubił podróży. Albo jest zmęczony.

- Zmęczony? - zapytałem, myśląc o moim współlokatorze, który przesypiał ostatnio niezwykle dużo czasu. Komu jak komu, ale jemu zmęczenie nie powinno doskwierać.

- Tak, tyle że nie fizycznie. Czasem doznaje pewnej... Psychicznej niemocy, że tak to ujmę. Różne przejścia, burzliwa przeszłość. Pewnie domyślasz się, jak to jest lub może być. Człowiek sobie niby żyje i jest w porządku, a tu nagle szlag strzela jego siły życiowe i dobre samopoczucie. Ludzie po różnych przejściach już tak mają.

- Burzliwa przeszłość? -zapytałem, nie przejmując się tym, że mogło to być bardzo wścibskie pytanie.

- Na mnie nie licz. Jeśli chcesz się czegokolwiek dowiedzieć na jego temat, sam go zapytaj.

- Prędzej zrobi mi krzywdę, niż odpowie. - odparłem, wzdrygając się na samą myśl.

Umiałem sobie łatwo wyobrazić grymas widoczny na jego twarzy przy takim pytaniu, irytację, uraz i może to, jak w mało przyjemny sposób mówi mi, abym nie wtykał nosa w nie swoje sprawy. Co nie zmienia faktu, że gdybym miał możliwość dowiedzieć się o tym bez jego wiedzy, przeczytać jakieś kroniki czy obejrzeć film na temat jego życia, zrobiłbym to bez wahania i z ogromną ciekawością.

- Nie oceniaj go tak negatywnie. Jest specyficzny i naburmuszony, ale to na pewno nie tak, że cię nie lubi. Musi się jedynie przyzwyczaić i zobaczyć jakim człowiekiem jesteś. Zazwyczaj trzyma się na dystans, dopóki nie wie, czego się może po kimś spodziewać.

- Więc poczekam z tym do jego emerytury. Może wtedy przestanie chociaż na mnie burczeć i być złośliwy, i nie będę się bał zadać takiego pytania.

- Gwarantuję, że nie będziesz musiał aż tyle czekać. Nie jestem jasnowidzem, ale czuję potencjał w waszej znajomości. Szczególnie kiedy patrzę na Ciela, którego znam znacznie dłużej niż ty. - podszedł do prowizorycznej, małej kuchni i wstawił wodę na herbatę, nawet jeśli go o nią nie prosiłem. Do dwóch kubków wrzucił po torebce naparu oraz łyżeczce cukru, po czym wycelował we mnie sztućcem i uśmiechnął się cwanie. -Poza tym zatrudnił cię i umieścił z nim w przyczepie Adrian, Sebastianie. Myśl, rób i żyj, jak chcesz, ale dopóki tu jesteś pamiętaj, że ten człowiek niczego nie robi przypadkowo.

***

- Pięknie. - do uszu bruneta doszedł zadowolony głos trenera. Mężczyzna był urzeczony postępami swojego podopiecznego, który bardzo szybko się uczył.

- W końcu umiem. - chłopiec uśmiechnął się szeroko, płynnie wracając ze stania na rękach do normalnej pozycji.

- Mam dla ciebie propozycję. Są organizowane zawody, dość daleko, bo aż trzysta kilometrów stąd, ale jedziemy grupą, więc będziesz miał opiekę. Co prawda wszyscy są starsi od ciebie o co najmniej rok, jednak jesteś na tak wysokim poziomie, że nie widzę przeszkód. - powiedział, po czym podał mu kartkę ze zgodą na wyjazd. - Pogadasz z rodzicami?

- Oczywiście. - odparł rozpromieniony i przyjął papier.

W drodze do domu cały czas o tym myślał. Wyobrażał sobie, jak wspaniale będzie występować przed publicznością i poznać inne osoby zajmujące się akrobatyką. Poza tym to była wielka szansa, aby został zauważony przez wpływowych ludzi z tej dziedziny. Co by nie było, znajomości się przydadzą, szczególnie jeśli docelowo chciał znaleźć się w cyrku.
Wszedł do domu i od razu poszedł do kuchni, gdzie jego matka robiła obiad, a ojciec siedział przy stole i czytał gazetę.


- Cześć. - powiedział, odkładając na krzesło torbę, którą zabierał ze sobą na zajęcia. - Mogę jechać na zawody sportowe?

Podszedł do ojca i podał mu kartkę, którą dostał od trenera. Mężczyzna wziął ją i przejrzał pobieżnie, z widoczną niechęcią. Nie próbował przeczytać nawet słowa z tego, co było na niej zapisane.

- Nie pojedziesz. - zarządził,  niedbale składając zgodę na pół. 

- Dlaczego? - iskierka w oczach chłopca zgasła.

- Bo nie będziesz brał udziału w tej dziecinadzie, skup się na czymś porządnym. Pojmij wreszcie matematykę, fizykę, chemię. Zacznij brać udział w olimpiadach w szkole. Zrób coś, co ci się przyda w życiu.

- Według mnie powinien pojechać, był ostatnio taki grzeczny. Poza tym dobrze mu idzie na zajęciach, trener mówi, że ma talent... - zaoponowała matka, odrywając się na chwilę od obierania ziemniaków. W sumie od kiedy jej syn wszedł do kuchni, nie obrała ani jednego.

- Nie pojedzie. To jakaś kpina, po co mu to? - głos mężczyzny stał się niespokojny. Przepowiadał kłótnię, które ostatnio często się zdarzały.

- Sebastian, idź do pokoju. - poprosiła pani Michaelis, wycierając ręce w ścierkę.

Chłopiec posłusznie poszedł do siebie, nie mówiąc już ani słowa. Położył się i zakrył głowę poduszką, aby krzyki rodziców nie dochodziły do jego uszu. Nie wiedział, czy cieszyć się, kiedy matka przyszła do niego wieczorem i z udawanym uśmiechem powiedziała, że pojedzie. Miał tylko dziesięć lat i nienawidził tego, że był dla swoich rodziców tak dużym problemem.

***

Obudziłem się, zrywając do siadu. Była noc. Środek nocy, około godziny trzeciej. Podniosłem się z łóżka i uważając, aby nie obudzić Ciela, założyłem na siebie bluzę i wyszedłem na dwór. Wiatr owiał moje ciało, kiedy poszedłem na tył przyczepy, aby zapalić. Również tym razem nie umiałem powstrzymać łez.

CIRCUS || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz