Rozdział IV

565 65 14
                                    


- Ile jeszcze będzie padał deszcz? - mały blondyn marudził, siedząc na moich kolanach.

Spojrzałem na chłopca, odrywając się od przeglądania social mediów. Malec naprawdę mnie polubił, zresztą z wzajemnością. Nie przypominał on większość denerwujących, rozpieszczonych dzieciaków, jakie dotychczas spotkałem. Nathaniel był bystry i miły, nie wyzbywając się przy tym dziecięcej ciekawości.

- Podobno ma padać do jutra. - odparłem, wyglądając przez okno. Od wczoraj wciąż lało z nieba, które z tego powodu stało się szare i smutne. Nieciekawa pogoda, bardzo nieciekawa.

- Nie lubię, kiedy pada. - westchnął, wraz ze mną oglądając na jednej z platform filmik z jakimiś śmiesznymi kotami.

- Ja też nie. - przyznałem niechętnie, słysząc deszcz zacinający zawzięcie o szybę, jakby chciał dostać się do środka.

Ciel wraz z resztą trupy ćwiczył w namiocie, przez co siedzieliśmy sami. Byłem dziś w naprawdę podłym humorze, więc nawet nie chciało mi się oglądać prób. Od rana przesiadywałem więc z synem Ronalda, oglądając typowe pochłaniacze czasu. Niedługo po naszej krótkiej wymianie zdań odwiedził nas właściciel cyrku, Adrian Crevan.

- Jak tam? - zapytał, siadając na łóżku Ciela.

- Nudy. - wzruszyłem ramionami, zerkając na chłopca, który zaczął przysypiać na moich kolanach.

- Jutro występ, więc radzę dobrze wypocząć. Zarówno artyści, jak i fachowcy od sprzętu muszą być wyspani. - powiedział, patrząc z rozczulonym uśmiechem na chłopca. Potem przeniósł wzrok na mnie, odgarniając z czoła grzywkę, która w codziennym życiu zapewne mocno utrudniała widoczność. - Pomóc ci w czymś? Może coś pokazać? Wiesz wszystko, co musisz wiedzieć przed jutrem?

- Nie, dziękuję. Wydaje mi się, że wszystko wiem. - uśmiechnąłem się do niego w nieco wymuszony, aczkolwiek wciąż miły sposób.

Obsługa sprzętu nie była skomplikowana, ale nawet jeśli by była, nie chciałem zawracać tym głowy mężczyźnie, który musiał opiekować się całym cyrkiem. W razie czego zapytam kogoś innego, w sumie każdy, czy to dźwiękowiec, czy osoba od rozkładania namiotu, miał chociaż znikomą wiedzę na temat obsługi poszczególnych rzeczy w cyrku.

- Dobrze. Dziś wieczorem odbędzie się próba generalna. Jeszcze wtedy możesz o coś zapytać, jeśli będziesz miał wątpliwości. - posłał w moją stronę uśmiech, co wydawało się wejść mu w nawyk.

Swoim podejściem do pracowników przypominał trochę ojca opiekującego się swoimi dziećmi. Pytał, pomagał, pocieszał i nie budował wokół siebie muru, który zazwyczaj stawia szef między nim a pracownikami. Z początkowego dyskomfortu, jaki to we mnie wywoływało, obecnie bardzo się cieszyłem z tego, że mogę pracować u kogoś takiego.
Z chęcią dalej rozmawiałbym z białowłosym, gdyby nie to, że do przyczepy zawitał dobrze mi znany blondyn. Mimo że musiał przebyć drogę z namiotu do przyczepy, która liczyła nie więcej niż piętnaście metrów, był cały mokry. Wilgotne kosmyki włosów lepiły mu się do czoła, przysłaniając pogodne, niebieskie oczy.

- Adrian, mam sprawę. - powiedział powoli, patrząc na mężczyznę z czymś na wzór zmieszania, jakby nie chciał przekazywać tej wiadomości.

- O co chodzi?

- Bo Ciel... Tak jakby coś mu się z kostką stało. - powiedział na jednym wdechu, chcąc to mieć za sobą.

- Nigdy nie nauczy się ostrożności. - mężczyzna westchnął głęboko, podnosząc się z łóżka.

Wyszedł z przyczepy i udał się do namiotu, ignorując deszcz. Razem z Aloisem i Nathanielem, którego niosłem na rękach, udałem się za nim. Jak się okazało, krzątało się tam sporo ludzi, z czego wielu robiło kontrolę sprzętu, natomiast trupa skupiona była na Cielu. Nastolatek siedział na ławce, krzywiąc się lekko z bólu. Nawet w takim wyrazie twarzy zdawała się tkwić powaga i dostojność.

- Co się stało, kochany? - Adrian klęknął przy chłopaku, zrównując się z nim wzrostem.

- Ćwiczyłem i niefortunnie źle stanąłem, przez co teraz boli mnie kostka. - wyjaśnił, nie patrząc na białowłosego, przez co od razu widać było, że trochę ubarwił rzeczywistość.

- Ćwiczyłeś, i podczas chodzenia po linie źle stanąłeś, tak? - zapytał spokojnie, prędzej zaciekawiony i rozbawiony niż zły.

- No... Nie. - speszony odwrócił wzrok. Białowłosy złapał go wtedy za ręce i ciepło się uśmiechnął. Dłonie nastolatka zdawały się tak drobne, jakby faktycznie ujęte przez rodzica.

- Mówiłem ci, żebyś nie brał się za akrobatykę przed występami. To już piąty raz, kiedy dostajesz kontuzji z tego powodu. - westchnął, kręcąc głową. - I co ja mam z tobą zrobić?

Pytanie można by uznać za objaw złości, gdyby nie ton, który wskazywał głównie na troskę. Nie wiem jakim cudem jest tak spokojny, skoro to już któryś raz.

- A teraz tak. - mężczyzna wskazał na mnie - Skoro nic nie robisz, pomożesz mu dotrzeć do pielęgniarki. Pewnie kojarzysz już, która to przyczepa.

Ciel wydawał się zakrztusić własną śliną, kiedy to usłyszał. Ja jedynie westchnąłem i odstawiłem Nathaniela na ziemię, po czym w zamian zgarnąłem z ławki Ciela. Niby mogłem po prostu przerzucić sobie jego rękę przez szyję i tak go prowadzić, ale było na to za duże błoto, szczególnie że chciałem dojść tam szybko i nie moknąć zbyt długo na deszczu.
Wyszliśmy z namiotu, wprost w ulewę. Od razu usłyszałem ciche przekleństwo z ust Ciela, który schował twarz w mojej bluzie, aby choć po części uchronić się przed deszczem. Na szczęście pamiętałem, gdzie stacjonuje pomoc medyczna, więc po chwili tkwiliśmy we właściwej przyczepie. Cyrkowców z wszelkich obrażeń ratowała dziewczyna o ładnej, ale dość mrocznej urodzie, która wyglądała na zdecydowanie młodszą, niż wskazywała na to funkcja, którą pełniła. Kiedy weszliśmy, spojrzała na nas przenikliwie swoimi zielonymi oczami.

- Jak miło cię widzieć, Ciel. Znowu. Co sobie zrobiłeś tym razem i jak? - zapytała, zakładając za ucho kosmyk włosów czarnych jak noc.

- To mało ważne, boli mnie kostka. - mruknął, podczas gdy usadziłem go na kozetce naprzeciwko dziewczyny, która upiła leniwie łyk kawy z uszczerbionego kubka.

- Dobra, pokaż mi to. - zażądała, schylając się i podwijając nogawkę jego spodni. Przez chwilę oglądała i dotykała uszkodzonego miejsca, przez co chłopak się krzywił. - Wygląda mi to na zwichnięcie, ale lepiej będzie pójść z tym do lekarza i prześwietlić.

- Dobrze, tyle informacji mi wystarczy.

- Po co ci to było, hm? Teraz ominie cię występ i znowu program szlag. - mruknęła, smarując miejsce obrażenia jakąś maścią, a następnie owijając bandażem.

Ja w tym czasie przyglądałem się Cielowi, który wyglądał na przygnębionego. W końcu ominie go jutrzejszy występ, jednak nie to było najgorsze. Pewnie dręczyły go wyrzuty sumienia, ponieważ teraz trzeba będzie zmienić program, aby wszystkie występy wypełniły jakoś czas, w którym go nie będzie.

- No, gotowe. Teraz tylko uważaj na siebie i nie pogarszaj swojego stanu, w porządku?

Chłopak kiwnął głową, patrząc na bandaż na swojej kostce. Mimo tego, że nie pałał do mnie sympatią (zresztą z wzajemnością), zrobiło mi się go szkoda. Szczególnie wtedy, kiedy wyciągnął do mnie ręce, najwyraźniej godząc się z myślą, że potrzebuje pomocy, co z pewnością mocno uwłaczało jego dumie. Podniosłem go więc tak jak wcześniej, bez komentarza, po czym pożegnaliśmy się z dziewczyną i opuściliśmy przyczepę. Wydawało mi się, że zaczęło mocniej padać, a efekt ten potęgowała ponura mina mojego towarzysza.

- Czy szanowny Ciel uczyni mi zaszczyt i obejrzy ze mną film? - zagadnąłem, skupiając jego uwagę na mnie. Może wtedy się zdenerwuje i choć przez chwilę nie będzie smutny. Miałem talent do irytowania go. 

- Szanowny Ciel rozważy tą propozycję. - prychnął, ale dostrzegając, jak patrzę na niego z wyczekiwaniem i nadzieją, trochę zmiękł. Widać było, że chce, ale jego wewnętrzne ja odpychające go ode mnie nie daje mu spokoju. - Dobra, niech będzie.

- Juhu! - odparłem sarkastycznie.

- Nienawidzę cię.

- Ja ciebie też.

CIRCUS || SEBACIELWhere stories live. Discover now