Rozdział III

643 64 35
                                    


Następny dzień okazał się wyjątkowo słoneczny. Trudno się dziwić, w końcu mimo końca wakacji dni wciąż potrafiły być upalne. Tym razem cyrk zawitał w dość dużym mieście, lecz na jego obrzeżach. Podczas gdy osoby od sprzętu rozkładały namiot, ja siedziałem z Cielem w przyczepie i czytałem książkę. Chłopak za to oglądał film na laptopie, jedząc przy tym chipsy, którymi wydawał się wręcz ostentacyjnie chrupać. Po chwili do przyczepy zawitał chłopak o jasnych, niebieskich oczach, Alois. Ciel przeniósł na niego leniwie wzrok, po czym wrócił do oglądania.

- Cześć. - powitał mnie przybysz, po czym przysiadł na moim łóżku.

- Hej. - odparłem, porzucając chwilowo książkę.

- Jak tam pierwsza noc z Cielem? - zapytał, a leżący na drugim łóżku chłopak nie omieszkał skomentować tego pochmurnym spojrzeniem posłanym w stronę kolegi. Miał słuchawkę tylko w jednym uchu, więc wszystko słyszał.

- Dobrze. - mruknąłem, spoglądając kątem oka na rozprutą poduszkę, która została schowana pod kołdrą. Ślad po bitwie, która skończyła się około trzeciej, a może nawet czwartej w nocy.

Blondyn westchnął i podciągnął do łokci rękawy szarej bluzy. Machnął następnie dłonią, a w niej pojawiła się biała stokrotka, którą wsunął mi we włosy i uśmiechnął się, wraz z kwiatkiem podarowując pstryczka w noc. Automatycznie zrobiłem zeza, co chłopak skwitował śmiechem.

- Masz się uśmiechać. - zarządzał wręcz, tak jak wcześniej syn Ronalda, prezentując mi przy tym uniesione w górę kąciki ust. Zrobiłem jak chciał, zmieniając znudzony wyraz twarzy na uśmiech. Jeśli chciałem tu pracować, musiałem się przyzwyczaić. - O to chodzi.

Pochwalił i wstał z łóżka, po czym podszedł do Ciela, aby zrobić rzecz niebywałą - przytulić go i pocałować w policzek. Nastolatek odkleił się od laptopa, aby krótko oddać uścisk, jakby było to coś normalnego, po czym wrócił do oglądania. Blondyn tymczasem zbliżył się znów do mojego łóżka i ja też zostałem objęty, tyle że już bez całowania po twarzy. Najwyraźniej jeszcze wystarczająco nie wniknąłem w ich grupę.

- Ciel ma ciężki charakter, daj mu czas. Nie wiesz nawet jak oddany i interesujący potrafi być. - szepnął mi do ucha, a następnie odsunął się, wychodząc z przyczepy. Już po chwili nie dałbym sobie ręki uciąć, że tu w ogóle był.

Nie wiedziałem za bardzo, o co mu chodziło, więc po prostu wzruszyłem ramionami i wróciłem do czytania. Mój wzrok jednak co jakiś czas przenosił się na mojego współlokatora. Przyjazny? On? Może i interesujący, ale to drugie? Ciekawe, czy dane mi będzie poznać go od tej strony, o ile taka w ogóle istniała.

***

- A to robisz tak. - powiedział białowłosy, pokazując, jak działa oświetlenie i który panel należy do jakiej lampy.

Cały czas kiwałem głową, starając się wszystko zapamiętać. To był już nowy system, wszystko działało o wiele sprawniej i łatwiej się tym posługiwało. Na pewno łatwiej niż w szkole, na starych gratach. Przy tym z każdą minutą coraz bardziej lubiłem mojego nowego szefa, który objaśniał mi wszystko powoli i cierpliwie.

- Kiedy wystawicie kolejne show?

- Za trzy dni. - uśmiechnął się do mnie. Po chwili ciszy, jakby zastanawiając się nad czymś gorączkowo, dodał, zupełnie zmieniając temat: - Masz kogoś za kim tęsknisz, Sebastianie?

Spiąłem się przez to niespodziewane pytanie i jednocześnie zdziwiłem, że tak płynnie zmienił temat. W sumie to nie miałem obecnie nikogo, dużo internetowych znajomych, ale żadnego człowieka, za którym mógłbym naprawdę tęsknić.

- Nie, raczej nie. - przyznałem, omijając go wzrokiem, mimo że jeszcze chwilę temu byłem w niego wpatrzony.

- Rozumiem. - poczułem, że mężczyzna zaczyna mnie głaskać po włosach. Sam miał długie i chyba lubił je również u innych. - Może tutaj znajdziesz kogoś bliskiego. Jesteśmy jak rodzina.

- To miłe. - przyznałem, dając mu głaskać mnie po włosach. Nie raziło mnie to, a jego być może uszczęśliwiało.

- To prawdziwe. Gdybyś miał jakiś problem albo po prostu chciał pogadać, zawsze będę. Pamiętaj o tym. - poprosił, po czym wstał z ławki i zdjął rękę z moich włosów.

- Będę pamiętał. - obiecałem, a białowłosy spojrzał na mnie ostatni raz, po czym wyszedł z namiotu.

Oparłem wtedy głowę na dłoni, po części skupiając się na panelu do oświetlenia, a po części obserwując próby, jakie się obecnie odbywały. Wszyscy ćwiczyli to, czym zajmowali się w cyrku, wciąż mając na twarzach szerokie. Nie rozumiałem ich, tej wszechobecnej radość. Tak, jakby sama praca w cyrku sprawiała im wielką przyjemność.

Spojrzałem na Ciela chodzącego po linie zawieszonej wysoko nad areną. Nawet u niego, mimo skupienia, widoczny był delikatny uśmiech, choć w przyczepie wydawał się on całkiem zniknąć. Czy gdyby nie to wszystko... Czy mógłbym być na ich miejscu?

***

Pięciolatek siedział na kolanach swojego ojca, śledząc podekscytowanym wzrokiem widowisko. Tyle kolorów, muzyki, świateł! Odgarnął z czoła czarną grzywkę, aby uważniej obserwować arenę. Wydawało mu się, że to wszystko było prawdziwie magiczne. Tak bardzo chciał chodzić po linie, robić różne akrobacje i czarować, niczym pan w czarnym cylindrze, który stał na środku jeszcze chwilę temu.

Spojrzał na ojca, który śledził całe widowisko bez emocji. W sumie większość dorosłych patrzyła się na to wszystko beznamiętnie. Chłopiec tego nie rozumiał, przecież to było piękne!

Po chwili zza zasłon wyszedł pan w ślicznym cekinowym stroju i zarządził przerwę. Malec nawet po wyjściu z namiotu wciąż był wszystkim oczarowany. Na zewnątrz powietrze pachniało watą cukrową, popcornem i innymi słodkościami, które oferował cyrk. Później znów usiadł ze swoim rodzicem na widowni, tym razem mając w ręce różowy, słodki obłoczek.

Z ust chłopca nie schodził uśmiech, kiedy jedząc watę cukrową, obserwował dalszą część przedstawienia. Czuł się tutaj jak w domu, jakby odnalazł swoje miejsce na ziemi. Nie potrafił jeszcze powiedzieć czemu, jednak odczuwał przywiązanie do cyrku, w którym był dopiero pierwszy raz. Poczuł głęboki smutek, kiedy przedstawienie dobiegło końca i wraz z ojcem musiał opuścić cyrk. Zanim jednak odszedł, po raz ostatni spojrzał tęsknym wzrokiem na cyrkowy namiot.

- Chcę być cyrkowcem, kiedy dorosnę. - zadeklarował bez wahania, patrząc z dołu rodzica.

- Jasne. - pięciolatek nie wyczuł w głosie starszego kpiny. Być może dlatego, że był po prostu dzieckiem, które wielu rzeczy jeszcze nie rozumiało.

Był zbyt zafascynowany tym wszystkim. Cały czas się uśmiechał, trzymając przy tym w ręce misia w stroju magika, którego kupił mu ojciec. W tym momencie wiedział jedno. Chce być cyrkowcem i zrobi wszystko, żeby tego dokonać.

***

Powoli uchyliłem powieki, odkrywając, że wciąż była noc. Podniosłem się do siadu i spojrzałem na łóżko Ciela, który spał, odwrócony do mnie plecami. Westchnąłem cicho i przetarłem oczy, wiedząc, że i tak nie uda mi się już zasnąć. Nigdy nie śniło mi się dzieciństwo, w sumie rzadko śniło mi się cokolwiek, a teraz takiego coś...

Po cichu wstałem i klęknąłem przy torbie, z której wyjąłem misia. Jego białe futerko poszarzało, oczy przypominające małe, świecące węgielki straciły blask, a ubranko stało się lekko wyblakłe, jednak wciąż był w dobrym stanie jak na tyle lat.

Znów położyłem się w łóżku, tym razem przytulając maskotkę. Wydawało mi się, że pachnie watą cukrową oraz wspomnieniem słodkiej, dziecięcej wiary w marzenia. Bardziej nakryłem się kołdrą i mocniej przytuliłem misia, czując łzy w kącikach oczu. Czemu musiałem dostać pracę akurat tutaj?

CIRCUS || SEBACIELWhere stories live. Discover now