011. Każdego dnia, każdej godziny zamieniaj ból w siłę.

Start from the beginning
                                    

            - Nie obchodzi mnie jak bardzo popieprzona jest twoja dziewczyna. Nie chcę cię tu widzieć, więc radzę ci, żebyś stąd wyszedł. Inaczej zadzwonię po policję. – Oddychałam głęboko, by unormować rytm serca. W takich warunkach i przez natłok takich zdarzeń wada mojego serca może się naprawdę szybko pogłębić.

            - Najwidoczniej muszę zadzwonić do Biebera, może on cię przekona, że naprawdę potrzebujesz ochrony – stwierdził sucho. 

            - Nie! – Krzyknęłam automatycznie, wrogo na niego patrząc. – Możesz zostać, ale ani słowa Justinowi – szepnęłam, krzyżując ramiona na piersi. 

            - Coś się stało? – Spytał automatycznie, kładąc dłonie na moich kolanach.

            - Nie, nic – zaprzeczyłam. – A nawet, jeśli to tobie nic do tego - syknęłam, podnosząc się z kanapy. Krocząc w stronę schodów zabrałam torbę i ruszyłam na górę. 

            Potrzebowałam teraz chwili dla siebie.

            Po wejściu do sypialni i rzuceniu torby w kąt, położyłam się na łóżku.

            Chwilę później zaczęłam płakać.

~*~

James’ POV:

            Siedząc w salonie nie wiedziałem co ze sobą począć. Patrząc na widok za oknem zacząłem zastanawiać się czy na pewno dobrze postanowiłem, że nie zadzwoniłem do Justina. W końcu, gdyby bylibyśmy tu oboje ryzyko byłoby mniejsze, ale z drugiej strony nie byłem pewny czy i on podzielałby moje zdanie.

            Kiedy przymknąłem powieki ze zmęczenia, usłyszałem cichy szloch. Pierwszą myślą, było to, że pewnie się przesłyszałem, ale kiedy dźwięk nie ustępował przez kolejne dwie minuty, postanowiłem zajrzeć do pokoju Kate.

            I nie myliłem się. 

            Leżała w rozwalonej pościeli, z podkulonymi nogami i zamkniętymi oczami. Spod jej powiek wydostawały się kolejne łzy. Bez pytania, po prostu wszedłem i zamknąłem za sobą drzwi. Siadając tuż obok, starałem się nie wykonywać gwałtownych ruchów, by jej nie spłoszyć. Najdelikatniej jak potrafiłem przesunąłem palcami po jej odkrytym ramieniu. 

            I na nowo zatęskniłem za jej bliskością.

Kate’s POV:

            Nie potrafiłam zapanować nad sobą, do czasu aż usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju. Nie musiałam się rozglądać, by wiedzieć, że był to James. Głaszcząc mnie, najwyraźniej sądził, że jakoś poprawi mi humor. Niestety, wcale tak nie było. 

            Brałam coraz to głębsze oddechy, a bicie serca zwiększało swoje tempo. Dłonią przetarłam twarz, by móc spojrzeć na chłopaka znajdującego się obok. Przyglądał mi się z uwagą i troską, których tak dawno u niego nie widziałam.  

            Wspierając się na łokciach, udało mi się odrobinę podnieść. 

            - Czego chcesz? – Spytałam, rzucając zimne spojrzenie na jego dłoń.

            - Co się dzieje? Dlaczego płaczesz? – Spytał, a ja miałam ochotę na nowo rozbeczeć się do granic własnych możliwości. 

            Byłam w stanie mu powiedzieć?

            Czy on był godny, by mu to wyznać?

            - Każda krzywda, która mnie ostatnio spotkała to wina twojej Megan – przyznałam łamiącym się głosem. – Jest stuknięta i robi wszystko, by tylko zniszczyć mnie i moich bliskich. – Wstałam, chwiejąc się na nogach. Przecierając po raz kolejny swoją wilgotną twarz podeszłam do okna i oparłam się ramionami o parapet. Powoli się ściemniało. 

            - To dlatego jego tu nie ma? Odsunęłaś go od siebie, by Meg nic mu nie zrobiła, prawda?– Spytał, najwyraźniej znając mnie lepiej niż kiedykolwiek podejrzewałam. – Sądzisz, że odsuwając od siebie tych, których kochasz uszczęśliwisz obie strony, ale jak widać tak nie jest. – Widać było, że chciał dodać coś jeszcze, ale po chwili wahania zamilkł. 

            - Ty mi to mówisz? Ty? Osoba, która kiedyś zraniła mnie jak nikt inny? – Odwróciłam się do niego twarzą, nienawidząc samej siebie za te wszystkie zmiany nastrojów. 

            - Wiesz, że tego żałuję. I wiesz, że nadal kocham cię równie mocno jak wcześniej – szepcząc, podszedł do mnie, robiąc małe kroczki. Objął moją twarz w swoje ręce, a mnie aż zmroziło. Nie. To nie mogło się dziać.

            - Przez cały czas byłaś i będziesz najważniejsza. – Nie odrywał spojrzenia od moich wypełnionych strachem oczu.

            - To samo mówiłeś Megan gdy ją posuwałeś, hm? – Zrobiłam dwa kroki w bok, uwalniając się tym samym z potrzasku. Odeszłam, by usiąść na łóżku. Znowu kręciło mi się w głowie. 

            - Kurwa mać – syknął, ciągnąc za swoje włosy. Tak samo robił Justin, gdy był zdenerwowany… - Jeśli nie chcesz mi uwierzyć na słowo to, chociaż pozwól pokazać mi, że naprawdę zależy mi na tobie. Na twoim szczęściu. 

            - Pokazałeś to w chwili, gdy mnie zdradziłeś.

            - Ludzie popełniają błędy. Bez względu na pozory, również jestem człowiekiem i nie jestem nieomylny. Proszę…

            - Czego chcesz? Chcesz mnie pocałować? Przytulić? Pieprzyć? Już nigdy więcej nie zdobędziesz mnie fizycznie, więc nawet o tym nie myśl.

            - Jeśli chcesz ochronić Justina, to musisz dać mu odejść. A jeśli do tego doprowadzisz, musisz znaleźć jakąś formę odreagowywania, bo każdy dzień kończyć się będzie jak ten – nagle znalazł się naprzeciwko, ocierając resztki tuszu na moich policzkach. 

            Przytaknęłam delikatnie głową na znak potwierdzenia. Miał rację.

            - Wiesz, co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze? Że to ty doprowadziłeś mnie do takiego stanu pierwszy, a Justin nauczył mnie żyć bez ciebie – wsunęłam dłoń w jego, by bez wysiłku móc się podnieść.

            - Mogę pokazać ci coś, co mi pomogło. – Nie odpowiedział na moją zgryźliwą uwagę, unosząc kąciki ust delikatnie do góry.

            - Idź się ubrać, bo niedługo wychodzimy – po wypowiedzeniu tych słów tak po prostu wyszedł z mojej sypialni, zostawiając mnie z sercem w gardle.

            Naprawdę jestem w stanie poświęcić swój związek z Justinem, by tylko ochronić go przed Megan?

No one’s POV: 

            Kate zaufała Jamesowi w dobrej wierze. Chciała tylko ochronić Justina przed tym, co mogło go spotkać ze strony Megan.
            A co jeśli Katie nie będzie potrafiła ochronić samej siebie przed ciemnością, która już niedługo wydostanie się z jej własnego wnętrza?
            Co jeśli da się całkowicie omamić…? 

You part of me.Where stories live. Discover now