019. Jedna miłość, dwoje ust.

1.1K 71 5
                                    

Kate's POV:

- Musimy zamieszkać z tobą, by nie dopuścić do kolejnych takich sytuacji. - Zamarłam, nie potrafiąc wydusić z siebie ani słowa. Wpatrywałam się w twarz chłopaka. Jej wyraz wskazywał na niemożność jakiegokolwiek ustępstwa.

- Dobrze - szepnęłam, a mężczyźni od razu się uśmiechnęli. - Skoro nie mam innego wyjścia - dopowiedziałam z pogardą, odchodząc od nich. Nie miałam ochoty się kłócić, marzyłam jedynie o tym, by cała ta farsa wreszcie się skończyła. Wróciłam do swojej sypialni i bez wahania rzuciłam się do łóżka. Potrzebowałam wypoczynku.

*

Justin's POV:

Wiedziałem, że Kate była na mnie wściekła, ale wtedy najważniejsze było jej bezpieczeństwo.

- Zwariowałeś? - Zaśmiał się James, poklepując mnie po plecach. Miałem ochotę coś mu zrobić. Działał mi na nerwy. Serio.

- Idziesz ze mną po rzeczy? - Spytałem, nie czekając na odpowiedź. Po prostu wyszedłem, z trzaskiem zamykając drzwi. Chwilę później chłopak ponownie zjawił się przy moim boku.

- Jak zdołałeś ją na to namówić nawet nie próbując tego argumentować? - Co miałem mu powiedzieć? Że kiedy go nie było wróciliśmy do siebie? Że jej na mnie zależy i w podświadomości marzyła, bym znów z nią był?

- Sam jestem zaskoczony - skłamałem, wyciągając z kieszeni spodni kluczyki do samochodu.

- No nieźle, teraz łatwiej mi będzie ją zdobyć — skomentował, chcąc najwyraźniej mnie zirytować. Cóż, szkoda, że to ja posiadałem więcej asów w rękawie.

*

Kate's POV:

Przez jakiś czas nie potrafiłam zasnąć. Nie wiedziałam czym zaskoczy mnie Justin, po wizycie Austina. Wiedziałam, że był wściekły i chorobliwie zazdrosny, dlatego wpadł na pomysł przeprowadzki. Chciał zaznaczyć teren i pokazać, że jestem jego. Tylko jak teraz miał zamiar ukrywać nasz związek przed Jamesem? No nic, to jego problem.

Zasnęłam tuż po zamknięciu powiek.

*

- Myślisz, że długo ich przy sobie zatrzymasz? - Usłyszałam zewsząd, siedząc w sterylnie białym pomieszczeniu. Nie było tam ani okien ani drzwi. Pustka.

- Naiwna jesteś. Odejdą nim się obejrzysz i wtedy skończysz jak ja, samotna — próbowałam znaleźć w głowie osobę, której mogłam przypisać ów głos. Szukałam i szukałam, ale nieznajoma nie ustępowała. Dręczyła mnie dalej.

- Wykorzysta cię znowu i zostawi, a James... On nadal jest mój, pamiętaj — i już wiedziałam. To zdanie uświadomiło mi, że słyszę Megan.

- Weź sobie go — warknęłam, świadoma, że to o niego jej chodzi. - Przyjdź i sobie go po prostu zabierz — parsknęłam, ale od razu tego pożałowałam. Poczułam na swoim policzku uderzenie, jakby magiczna, niewidzialna ręka po prostu mnie spoliczkowała.

- Jesteś nic nie warta — szyderczy śmiech rozniósł się echem po, jak myślałam, pustym pomieszczeniu. 

- Gdzie jesteś? - Spytałam, chociaż równie dobrze mogłam nie uzyskać odpowiedzi.

- Tutaj — poczułam jakby stała tuż za mną, więc szybko się obróciłam. Nikogo przy mnie nie było. Nadal znajdowałam się tam sama.

- Po co to robisz? - Czułam totalną dezorientację i przerażenie. Meg była blisko, a jednocześnie nie mogłam określić gdzie. Jakby miała na sobie pelerynę niewidkę.

You part of me.Where stories live. Discover now