30. Nie powtarzaj wczorajszych błędów.

1.7K 78 1
                                    

            Następnego dnia odwiedziłam Justina z samego rana, chcąc zobaczyć jak się czuje. 

            - Dziękuję, że jesteś – powiedział, gdy usiadłam obok niego na łóżku. Nie mógł mnie ani pocałować ani dotknąć w obawie, że mogłam się zarazić. 

            - Drobiazg – odpowiedziałam, podając mu szklankę gorącej herbaty. Bolało mnie serce, gdy widziałam go w takim stanie.

            - Czujesz się lepiej? – Spytałam, mając przemożną chęć chwycenia go za dłoń. Nie zrobiłam tego jednak.

            - Odrobinę – zachrypiał, a to wywołało u niego salwę kaszlu. Gdy wrócił mu normalny oddech zagadnęłam:

            - Może chcesz się przespać?

            - Z takimi propozycjami dopiero jak się wykuruję, skarbie – mówiąc to zabawnie poruszył brwiami, a ja dopiero zrozumiałam podtekst, który zauważył.

            - Oh, co ja z tobą zrobię – zachichotałam.

            - O to również pomartwimy się jak wyzdrowieję. – Posłał mi szczery uśmiech, który od razu odwzajemniłam. – Ale tak serio to kimnąłbym się. 

            - Justinie Bieberze, czy ty mnie zbywasz? 

            - Jakże bym mógł?

            - No dobrze, ja cię zostawiam i sama zmykam na ślub. Trzymaj kciuki, żebym nikogo tam nie rozwaliła. – Na moje słowa zaśmiał się płytko.

            - Tylko pamiętaj, że cię kocham – ważność tych słów uderzyła mnie jak grom. On mnie kochał, a ja kochałam jego, czy potrzebne było nam coś jeszcze do szczęścia?

            W swoim apartamencie wzięłam długą, relaksującą kąpiel, po której pomalowałam paznokcie i twarz, aż wreszcie założyłam sukienkę. Bardzo chciałam się w niej pokazać szatynowi, ale zważając na fakt, że pewnie spał, nie przeszkadzałam mu. Na nadgarstki wsunęłam bransoletki, a włosy zaplotłam w luźny, boczny warkocz.

            Wreszcie gotowa wyszłam przed hotel, gdzie czekała na mnie wcześniej zamówiona taksówka. Pogoda na dworze była wręcz idealna – słońce delikatnie świeciło, a temperatura w sam raz.

            Kiedy kierowca się obrócił, zauważyłam na jego twarzy zdziwienie wywołane moim strojem. Nie przejmowałam się tym jednak, szybko podając mu adres z zaproszenia. Wygodnie umościłam się na fotelu, cały czas myśląc o tym, co mnie dzisiaj czeka. 

*

            O. Mój. Boże.

            Samochód zaparkował przed bramą prowadzącą do dworku na obrzeżach miasta. Po obu stronach kamiennej dróżki znajdowały się namioty, wzdłuż jej natomiast postawione zostały wielkie kamienne wazony z kwiatami. Moje spojrzenie zatrzymało się na miejscu, w którym przysięgę mieli złożyć sobie nowożeńcy. Ku mojemu przerażeniu w pierwszym rzędzie zauważyłam matkę Jamesa, która również mnie dostrzegła i szybko podeszła. Zszokowana otworzyłam usta.

            - Kate, jak miło cię widzieć – powiedziała, zanim otoczyła mnie swoimi ramionami. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie naszych spotkań. Podczas mojego związku z Jamesem byłyśmy naprawdę blisko. 

            - Dzień dobry – odpowiedziałam, siląc się na ciepły ton.

            - Megan cię zaprosiła? – Spytała i od razu wyczułam, że tego pożałowała.

You part of me.Where stories live. Discover now