Następnego dnia odwiedziłam Justina z samego rana, chcąc zobaczyć jak się czuje.
- Dziękuję, że jesteś – powiedział, gdy usiadłam obok niego na łóżku. Nie mógł mnie ani pocałować ani dotknąć w obawie, że mogłam się zarazić.
- Drobiazg – odpowiedziałam, podając mu szklankę gorącej herbaty. Bolało mnie serce, gdy widziałam go w takim stanie.
- Czujesz się lepiej? – Spytałam, mając przemożną chęć chwycenia go za dłoń. Nie zrobiłam tego jednak.
- Odrobinę – zachrypiał, a to wywołało u niego salwę kaszlu. Gdy wrócił mu normalny oddech zagadnęłam:
- Może chcesz się przespać?
- Z takimi propozycjami dopiero jak się wykuruję, skarbie – mówiąc to zabawnie poruszył brwiami, a ja dopiero zrozumiałam podtekst, który zauważył.
- Oh, co ja z tobą zrobię – zachichotałam.
- O to również pomartwimy się jak wyzdrowieję. – Posłał mi szczery uśmiech, który od razu odwzajemniłam. – Ale tak serio to kimnąłbym się.
- Justinie Bieberze, czy ty mnie zbywasz?
- Jakże bym mógł?
- No dobrze, ja cię zostawiam i sama zmykam na ślub. Trzymaj kciuki, żebym nikogo tam nie rozwaliła. – Na moje słowa zaśmiał się płytko.
- Tylko pamiętaj, że cię kocham – ważność tych słów uderzyła mnie jak grom. On mnie kochał, a ja kochałam jego, czy potrzebne było nam coś jeszcze do szczęścia?
*
W swoim apartamencie wzięłam długą, relaksującą kąpiel, po której pomalowałam paznokcie i twarz, aż wreszcie założyłam sukienkę. Bardzo chciałam się w niej pokazać szatynowi, ale zważając na fakt, że pewnie spał, nie przeszkadzałam mu. Na nadgarstki wsunęłam bransoletki, a włosy zaplotłam w luźny, boczny warkocz.
Wreszcie gotowa wyszłam przed hotel, gdzie czekała na mnie wcześniej zamówiona taksówka. Pogoda na dworze była wręcz idealna – słońce delikatnie świeciło, a temperatura w sam raz.
Kiedy kierowca się obrócił, zauważyłam na jego twarzy zdziwienie wywołane moim strojem. Nie przejmowałam się tym jednak, szybko podając mu adres z zaproszenia. Wygodnie umościłam się na fotelu, cały czas myśląc o tym, co mnie dzisiaj czeka.
*
O. Mój. Boże.
Samochód zaparkował przed bramą prowadzącą do dworku na obrzeżach miasta. Po obu stronach kamiennej dróżki znajdowały się namioty, wzdłuż jej natomiast postawione zostały wielkie kamienne wazony z kwiatami. Moje spojrzenie zatrzymało się na miejscu, w którym przysięgę mieli złożyć sobie nowożeńcy. Ku mojemu przerażeniu w pierwszym rzędzie zauważyłam matkę Jamesa, która również mnie dostrzegła i szybko podeszła. Zszokowana otworzyłam usta.
- Kate, jak miło cię widzieć – powiedziała, zanim otoczyła mnie swoimi ramionami. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie naszych spotkań. Podczas mojego związku z Jamesem byłyśmy naprawdę blisko.
- Dzień dobry – odpowiedziałam, siląc się na ciepły ton.
- Megan cię zaprosiła? – Spytała i od razu wyczułam, że tego pożałowała.
YOU ARE READING
You part of me.
Fan FiktionOna wyjeżdża, by odzyskać ukochanego. On - musi załatwić pewną ważną sprawę. Spotykają się. Raz to przypadek, ale dwa razy to już przeznaczenie... prawda? Kate będzie musiała zmienić się, by na nowo rozkochać w sobie Jamesa, a Justin jej w tym chętn...