09. Jego pocałunki zatruwają moje usta.

2.4K 115 1
                                    

            - Długo jeszcze?! – Usłyszałam zza drzwi. Właśnie przygładzałam materiał sukienki, patrząc na siebie w lustrze. Byłam z siebie dumna. Dotarło do mnie, że ta cała zmiana wyjdzie mi na dobre. W poszukiwaniu stroju na ten wieczór, przeszukałam wcześniej całą walizkę, aż znalazłam to cudeńko, które teraz przylegało do mnie niczym druga skóra. Wzięłam głęboki wdech i odblokowałam zamek. Justin stał naprzeciw, a kiedy w końcu zauważył, że wyszłam jego oczy niemal wyskoczyły z orbit. Prawie słyszałam jak jego szczęka obija się o podłogę.
            - Coś nie tak? – Spytałam, szczerząc się bezczelnie. Czułam się jak całkiem nowa osoba. Świeża i emanująca blaskiem. Przekręciłam głową, przez co moje włosy spadły kaskadą na plecy, tworząc prawie idealne fale. Nie patrząc na chłopaka ruszyłam w stronę wyjścia.
            - Idziesz? – Krzyknęłam, otwierając apartament. Justin jakby ocknął się z dziwnego transu i wręcz podbiegł do mojej smukłej sylwetki. Jego ramie wylądowało na moim wpół odkrytym biodrze, wywołując ciarki. Zamknęliśmy pokój i ruszyliśmy do windy.
            - Jestem dobrze przygotowana na lekcję drugą, panie profesorze?- Zachichotałam, łapiąc za łańcuch na jego klatce piersiowej. Czułam jak jego ciało się spięło. Milczał. Nie naciskałam, nie chcąc psuć mu humoru. Na dworze o tej porze zrobiło się zimno, a chłodny wiatr przeszył mnie całą. Zadrżałam, gdy Justin otworzył przede mną drzwi samochodu. W środku pojazdu było odrobinę przytulniej i cieplej, więc bez przeszkód mogłam się rozsiąść. Szatyn po chwili znalazł się obok mnie, wsadzając kluczyki do stacyjki. 
            - Zajebiście – usłyszałam. Spojrzałam na chłopaka, by ujrzeć jego uśmiechniętą twarz, zwróconą w moją stronę.
            - Słucham? – Spięłam się zaskoczona, gdy jego dłoń wylądowała na moim odkrytym kolanie.
            - Pytałaś wcześniej czy jesteś dobrze przygotowana – mrugnął do mnie, łapiąc za kierownicę, tym samym odpalając samochód. Na mojej twarzy samoistnie wdarł się uśmiech. Wiedziałam, że się ucieszy. Dłonie splotłam na kolanach, nie odrywając oczu od przedniej szyby. Mogłam dzięki temu przyglądać się miastu i ludziom, którzy zmierzali właśnie podbijać kluby. 
            - Nie mogę się już doczekać – wyrwało mi się. Nie sądziłam, że będę wstanie powiedzieć to na głos, ale najwyraźniej mój język i mózg mnie nienawidzą.
            - Oj uwierz, ja też – odpowiedział przez śmiech.
            - Naprawdę? – Zaczęłam się śmiać z nim.
            - Nie wyobrażasz sobie jak bardzo – zniżył swój głos, dodając nutki erotyzmu, przez co poczułam skurcze w podbrzuszu. Zahamował, a ja z emocji i ekscytacji prawie wyskoczyłam z samochodu. Justin po chwili znalazł się przy mnie, znów obejmując mnie w pasie. Jego długie palce muskały moją odkrytą skórę brzucha. 
            - Chodź – szepnął mi do ucha, prowadząc w stronę ogromnej kolejki, stojącej przed wejściem do klubu Bootie.
            - Ale jak my się tam dostaniemy? – Spytałam, trochę zestresowana. – Przecież tu jest mnóstwo ludzi.
            - Szzz – uciszył mnie, ciągnąc moje ramię. 
            - Chris, bracie! – Krzyknął, przepychając się bezczelnie pomiędzy ludźmi 
i podchodząc do ochroniarza; był nim dobrze zbudowany ciemnoskóry mężczyzna. Podali sobie dłonie, witając się w ten charakterystyczny dla facetów sposób.
            - Widzę, że tym razem kogoś ze sobą przyprowadziłeś – Nieznajomy spojrzał na mnie, marszcząc brwi.
            - Tak. Kate, to Chrisopher, mój przyjaciel. Chris to Kate – uśmiechnęłam się ciepło, ściskając jego dłoń.
            - Wchodźcie i miłej zabawy, tylko grzecznie – zaśmiał się ukazując rządek olśniewająco białych zębów.
            - Nie żartowałeś, kiedy mówiłeś, że znasz to miasto jak własną kieszeń – powiedziałam do niego, gdy przechodziliśmy przez próg. Uderzyła nas nagle fala głośnej muzyki i zapachu alkoholu. Przecisnęliśmy się w stronę neonowego baru, a ja w końcu mogłam usiąść. Wzięłam kilka głębokich wdechów i dotarło do mnie jak w tym miejscu jest gorąco.
            - Więc czas na lekcję drugą, hm? – Powiedział głośno, nachylając się nad moją twarzą. – Na co masz ochotę? – Spytał, wskazując na barmana.       
            - Ja nie.. Nie piję – jęknęłam, wiedząc, że z nim nie wygram. 
            - Widzę, że dąsy już opanowałaś – zaśmiał się. 
            - Justin… - Zaczęłam, chcąc go odciągnąć od jego planu. 
            - Poprosimy coś mocnego dla niej, a dla mnie jedno piwo – zaczepił chłopaka za barem, a ja spojrzałam na niego pytająco.
            - Prowadzę, nie mogę nic więcej – odpowiedział na moje niezadane pytanie.        
            - Ahhh – westchnęłam, gdy odebrałam trunek. W szklaneczce znajdował się niebieski płyn, a gdy zaczęłam go wlewać do mojego gardła, poczułam jak kręci mi się w głowie. Cholernie mocne. Spojrzałam na Justin’a, który wpatrywał się w swój kufel. Trąciłam jego ramię, obracając się przodem do lady. „Strzeliłam” palcami w kierunku młodzieńca z ręcznikiem na ramieniu, a on bez zastanowienia podszedł do mnie z butelką. Pośpiesznie zapełnił moją szklankę i odszedł do następnych klientów. Szatyn, który przez cały czas siedział obok, wpatrywał się w moją twarz, tymczasem ja opróżniałam naczynie. 
Szczerze powiedziawszy brakowało mi odrobiny alkoholu w moim życiu. Zamówiłam jeszcze kilka shotów, które pośpiesznie wypiłam.
            - Zaczynajmy – zanim się obejrzałam Justin znalazł się przy mnie. – Chodźmy zatańczyć – szepnął do mojego ucha, łapiąc za moje uda, przesuwając dłonie powoli w górę.
            - Nie potrafię tańczyć – odpowiedziałam, a mój głos był niepewny i drżący. Wiedziałam, że on i tak się sprzeciwi. Nie zawiódł mnie. Szatyn po prostu złapał dół moich ud i owinął się moimi łydkami w pasie. Nawet nie mogłam zaprotestować, gdy ten podniósł mnie z krzesła i przebrnął przez tłum tańczących ludzi. Na środku parkietu aromat alkoholu w powietrzu był bardziej wyczuwalny. Po dostaniu się do mojego nosa, w głowie mi zahuczało, a sufit zaczął się dziwnie kręcić. Chłopak postawił mnie, stając tak blisko, że jego klatka piersiowa dotykała mojej.
            - Seksapil. Kobiety są najbardziej seksowne, gdy wiedzą jak piękne są w oczach mężczyzn. To twoja druga broń. Musisz kusić. Emanować wolnością i błyszczeć niczym najjaśniejsza gwiazda. Jesteś kobietą pełną stanowczości, wystarczy obudzić twój wewnętrzny pazur. – Stwierdził, łapiąc moją talię. Zaczarowana jego monologiem, zaczęłam bujać się w rytm muzyki.
            - Wszystko, czego potrzebujesz to pewność siebie. Kate, jesteś piękna – spojrzałam w jego oczy, doszukując się blasku niepewności. Nic jednak w nich nie odnalazłam, oprócz ognistego płomienia, które zaczęło ogrzewać moje wnętrze. 
            - Wiesz o tym? – Spytał zanim złożył na moim policzku soczysty pocałunek. Jedyne, co mogłam w tamtej chwili zrobić to delikatnie kiwnąć głową na znak potwierdzenia. 
            - Nie, nie masz pojęcia jak wspaniała jesteś. Nikt jeszcze ci tego nie pokazał. A teraz zrobię to ja – nachylił się do mojego ucha, sunąc wargami w dół, poprzez szyję, aż do obojczyków. Zadrżałam, na co chłopak objął mnie mocniej. Rytm piosenki, która dźwięczała w naszych uszach, rozbujał moje biodra. Justin bez zastanowienia sięgnął po moją dłoń, dzięki której mógł mnie okręcić tak, że tańczyłam tyłkiem na jego kroczu. Napój, który wypiłam wcześniej szalał w moim krwioobiegu, wyłączając zupełnie racjonalne myślenie. Gdybym w tamtej chwili była trzeźwa to albo by do tego nie doszło, albo po prostu spaliłabym się ze wstydu i po chwili uciekła. Poczułam na moim udzie wzwód, który ledwo mieścił się w spodniach chłopaka. 
            - To przez ciebie – usłyszałam zachrypnięty głos Justin'a. – Widzisz jak na mnie działasz? – Spytał, nie oczekując ode mnie żadnej odpowiedzi, bo po chwili znów powiedział: - Wszyscy faceci na tej sali chcieliby cię mieć, ale nie mogą. Na tę noc jesteś tylko i wyłącznie moja. Jutro zapewne obudzisz się z wielkim kacem i jeżeli szczęście mi dopisze nie będziesz nic pamiętać. – Po wypowiedzeniu tego zdania zaczął składać pocałunki na odkrytej skórze w okolicy obojczyka. Atmosfera pomiędzy nami z każdą chwilą stawała się coraz gorętsza, a mój oddech coraz głębszy. Muzyka nie cichła, a moje biodra nadal krążyły dookoła jego krocza. Czułam się doceniona. Moja wstydliwa strona schowała się wgłębi, robiąc miejsce dla spragnionej kobiety, która przez cały czas ukrywała się gdzieś w środku. Moje ręce zaczęły błądzić po udach chłopaka, pragnące uwagi. 
            - Nie chcesz tego – usłyszałam Justin’a. – Jeżeli nie przestaniesz skończymy oboje w toalecie. 
            - A ty? Chcesz tego? – Odpowiedziałam, nie myśląc o konsekwencjach.
            - Nie wiesz jak bardzo. Każdy skrawek mojego ciała cię pragnie. Jesteś niczym woda dla spragnionego pustelnika. Najchętniej wypieprzyłbym cię na środku klubu, by wszyscy wiedzieli, że jesteś moja. Jeden wieczór, noc, kilka godzin, ale tylko moja. 
            - Justin – jęknęłam, pobudzona słowami chłopaka. 
            - Nie możesz. Oboje o tym wiemy. Najważniejszy jest James, nie zapominaj. Gdybyś podczas spełnienia wykrzyczała jego imię, zamiast mojego, rozerwałabyś mi serce. 
            - Proszę – powiedziałam stanowczo, przyciskając jeszcze mocniej moją dolną partię ciała do jego. Dłonie chłopaka masowały moje boki, od czasu do czasu wsuwając palce pod wycięty materiał na biodrach.
            - Pragnę cię, tak cholernie bardzo – jęknął, łapiąc moje krocze. Nie wsunął dłoni pod dół stroju, wyraźnie zażenowany zaistniałą sytuacją. Ale on nie wiedział. Nie docierało do niego, że pragnęłam go tak bardzo jak on mnie. Musiałam się upić, by to zrozumieć. Czułam się niezaspokojona. Głodna. Chciałam czuć jego usta wszędzie. Obróciłam się w jego stronę energicznie, chwytając męskie dłonie. Ułożyłam je sobie po chwili poniżej bioder, by praktycznie dotykały mojego centrum. Przylgnęłam biustem do klatki piersiowej Justin’a, wsuwając jedną z nóg, pomiędzy jego uda. 
            - Proszę, zrób to dla mnie – ujęłam jego twarz w dłonie, przesuwając ją na bok, by móc scałować jego szyję.
            - Nie mogę – wyjęczał, pomiędzy moimi pocałunkami.
            - Nie chcesz mnie, prawda? Wolałbyś Megan. Tak jak James. Wy faceci jesteście tak przewidywalni – warknęłam, odsuwając się od jego twarzy. – Ale to ja mogę ci sprawić teraz przyjemność, nie ona. Jej tutaj nie ma – stwierdziłam, łapiąc jego krocze w dłoń. Nie potrafiłam ująć całej męskości Justin’a, ale słysząc dźwięki, które wydawał, wiedziałam, że działało to na niego.
            - Nic nie rozumiesz, Kate – wychrypiał, gdy objął moją twarz. Spojrzał mi w oczy, a ja poczułam jak kulę się w sobie. – Teraz brakuje ci tego. Całkowicie to rozumiem. Ale przyjechałaś dla James’a, a ja nie mogę powiedzieć ci wszystkiego, co wiem. Sama musisz przekonać się jak sprawy pomiędzy wami wyglądają. Dzisiaj mógłbym kochać się z tobą na wszystkie sposoby. Jestem pod twoim zaklęciem – mówiąc to zdjął moją dłoń ze swoich spodni. – Ale po prostu nie mogę. Niedługo zrozumiesz, a wtedy… Będę przy tobie. 
            - To ty nie widzisz, że to ciebie potrzebuję – mój mózg już całkowicie nie panował nad wypowiadanymi słowami, a ja nie potrafiłam oderwać oczu od twarzy chłopaka, widząc jak jego mimika z każdą chwilą się zmienia. – Jestem skrzywdzona, a ty jesteś moim lekarstwem. Teraz, gdy zgadzam się na wszystko, ty nagle się ode mnie odsuwasz? – Spytałam, mając skrytą nadzieję, że wrócimy do hotelu, a wtedy on… Oh. 

            - To nie tak – wraz z jego słowami przestaliśmy się bujać do rytmu. Staliśmy na środku parkietu, emanując chemią i emocjami, cały czas wpatrując się w swoje twarze. Próbowałam uchwycić moment jego zawahania i trzymać się tego mocno. Musiałam go mieć. Nie wyobrażałam sobie tej nocy, bez spędzenia z nim upojnych chwil. 
            - Nic nie wiesz, a ja niestety nie mogę ci nic powiedzieć, bo tylko pogorszę to całe gówno, w którym oboje siedzimy.
            - Jedyne miejsce, w którym teraz chcę siedzieć to twoje kolana Justin. Nie obchodzi mnie nikt. James on… robił to za moimi plecami, więc kto mi zabroni?
            - Chcesz wykorzystać mnie do zemsty? – Spytał, lekko rozbawiony.
            - Nie! – Krzyknęłam, na szczęście muzyka mnie zagłuszyła. – No nie tak... - Nie potrafiłam dokończyć zdania, więc po prostu go pocałowałam. Nasze usta wręcz agresywnie o siebie ocierały, spragnione smaku drugiej osoby. Chłopak złapał mnie mocno za pośladki, a gdy jego język otarł się o moją dolną wargę, wpuściłam go do środka. Kiedy zaczęło brakować mi powietrza, odsunęłam się.
            Nie odrywałam wzroku od jego zaróżowionej twarzy, gdy kolejne słowa wypłynęły z moich ust.
            - Więc? Będziesz mi się dalej opierał czy przejdziemy do rzeczy?

You part of me.Where stories live. Discover now