27. Kochanie, jestem pewna, że nie zamierzam poddać się tym razem.

Start from the beginning
                                    

            - Masz pięć minut – powiedziałam chłodno, krzyżując ramiona na piersi. Zimny powiew wiatru owiał nasze ciała. 

            - Kłamałem.

            - No coś ty? Naprawdę? – Nie potrafiłam zatrzymać sarkazmu i jadu rozlewającego się coraz bardziej, po każdym wypowiedzianym przeze mnie słowie. 

            - Kate! – Podniósł nagle głos, od razu mnie uciszając. – Chodzi mi o naszą ostatnią rozmowę przez telefon. – Zawahał się, ale po chwili znów wszczął swój monolog. 

            - Wszystko pamiętam. Co do joty – w tamtej chwili nawet nie byłam w stanie zarejestrować, kiedy jego twarz znalazła się naprzeciwko mojej. Niebieskie oczy chłopaka wpatrywały się we mnie, jakby próbowały rozszyfrować myśli, zajrzeć do środka mej duszy. Znowu zrobiło mi się niedobrze. 

            - Ja się po prostu pogubiłem – dłonie chłopaka wylądowały w jego włosach. Nie odzywałam się, wiedząc, że lepiej mu nie przerywać. Sam musiał zebrać własne myśli, ja mogłam jedynie słuchać jak ciężko mu się do wszystkiego przyznać.

            - Kiedy cię pocałowałem, to było jak… Objawienie. Dotarło wtedy do mnie, że zrobiłem źle. Moim największym błędem było zostawić cię dla Megan, skarbie – szepnął, a jego dłoń znalazła się nagle na moim policzku. Byłam w tak wielkim szoku, że nawet jej nie odrzuciłam. Ciągle wpatrywałam się w niebieskie tęczówki Jamesa, szukając w nich, chociaż krzty fałszerstwa. Niestety nic w nich nie było. Ani iskry, tylko pustka.  Zadrżałam.

            - I dotarło do ciebie to na kilka dni przed ślubem, ta? - Zironizowałam, chcąc uciec ja najdalej od niego, w obawie, że zacznie być mi go po prostu szkoda. Zamilkł, a we mnie nagle zawrzało. 

            - Przestań zachowywać się jak smarkacz. Myślisz, że przeprosisz, powiesz, że żałujesz i ja ci wybaczę? Nie pomyślałeś jak to wpłynie na Megan? Dupku, ona cię kocha! Walczy o ciebie jak lwica, a gdybyś ją teraz zostawił… Załamałaby się, to pewne. – Zamilkłam, chcą uspokoić oddech i szybkie bicie serca. 

            - Zrozum w końcu, że to nie ty jesteś na tym świecie najważniejszy. – Byliśmy tak blisko siebie, że jeszcze chwila, a nasze nosy zetknęłyby się.

            - Kate, ja cię kocham – starał się mnie za wszelką cenę zmiękczyć, ale było już na to za późno.

            - Wybacz Jay, ja już ciebie nie – wreszcie to powiedziałam. Wreszcie wydusiłam to z siebie, wpatrując się w jego zaciskającą się szczękę. Oboje zamilkliśmy, gdy przed moimi oczami przeminęły wszystkie nasze spotkania, te miłe chwile spędzone razem, kłótnie te większe i te mniejsze sprzeczki. Wtedy jeszcze mi na nim zależało, a teraz… Wszystko się zmieniło. Poczułam jak mój mur obronny pod nazwą „tylko się nie rozbecz” pękał. 

            - Mógłbym cię tylko przytulić? – Szepnął, nie odrywając ode mnie wzroku. Odkąd nasza rozmowa nabrała tego emocjonalnego charakteru, wszystko dookoła zniknęło. Była tylko ławka, ja i on. Prawie niezauważalnie przytaknęłam. Ku mojej uciesze, gdy jego ramiona owinęły się dookoła mojej talii nie poczułam żadnych motylków czy chemii, która kiedyś nas ze sobą połączyła. Nie czułam nic. Jakby serce wypełniło pustkę w sercu po naszym rozstaniu, czymś nowym. A raczej kimś nowym.

            - No ładnie, ładnie – usłyszałam i kiedy zrozumiałam, że nie powiedziałam tego ani ja, ani James, przełknęłam ślinę. Otoczka wokół nas zniknęła, gdy uwolniłam się z uścisku, obracając głowę. Na chodniku, jakiś metr od nas stał nie, kto inny jak Justin. Gdyby odbyło to się w innych okolicznościach, na jego widok uśmiechnęłabym się, jednak teraz jego spojrzenie totalnie mnie zmroziło.

You part of me.Where stories live. Discover now