Rozdział 64

387 20 1
                                    

Przebrałam się w strój i wyszłam z łazienki.

- I jak wyglądam? - zapytałam pokazując się w nim.

- Nie najgorzej, ale nie najlepiej - odpowiedziała Natasha.

- Nie jest to mega wygodne, ale przeżyję - oznajmiłam. - Nie wiem jak Peter może w czymś takim chodzić.

- Spytaj ojca, on w takim chodzi - pokazała na niego.

- Faktycznie, tato, jak możesz ty możesz chodzić w tym czymś? - zapytałam.

- Normalnie, już się przyzwyczaiłem - wzruszył ramionami. - Dobra, jaki mamy plan?

- Pójdę tam do niego. Pokażę się i prawdopodobnie zacznie mnie gonić. Nie pojedziemy windą, bo byłoby to głupie. Wyjdę na zewnątrz i będę się wspinać do góry. To chyba ma jakieś klejące się do ścian palce. Przynajmniej mam taką nadzieję - spojrzałam na ręce.

- Jesteś pewna, że to ty akurat będziesz to robić? - spytała Nat. - Możemy cię zastąpić.

- Nie będziecie tam za mnie, bo po pierwsze nie wiem jak to się zdejmuje, a po drugie jakby was zapchnął to nie moglibyście się uratować. Ja przynajmniej mam moc teleportacji i te inne - stwierdziłam.

- Na szczęście takie coś masz - oznajmił tata.

- Okej, to zaczynamy? - chciałam się upewnić.

- Jasne, uważaj tylko - przytulił mnie, a ja ruszyłam do salonu.

| 184 słowa |

Odrobinkę dłużej, but that's still not it

Hope For Love | AvengersWhere stories live. Discover now