Rozdział 9

956 37 21
                                    

Obudziłam się o 8:00 rano. Nie było w moim zwyczaju wstawanie o tej godzinie. Założyłam czarną, przylegającą koszulkę na ramiączka i jeansowe krótkie spodenki. Poszłam do salonu zobaczyć czy wszyscy śpią. Zauważyłam Wandę, Visiona, Tatę i Thora rozmawiających z jakimś mężczyzną. Miał czarne włosy mniej więcej do ramion i zielone oczy. Nigdy wcześniej go nie widziałam.

- Hej wszystkim. - powiedziałam.

- Cześć mała. Powinnaś poznać mojego brata. - oznajmił Thor po czym mężczyzna podszedł do mnie i ucałował mi rękę.

- Jestem Loki młoda damo. - rzekł z uśmiechem.

- Susan. - odwzajemniłam uśmiech. - Okej, co robimy na śniadanie?

- Może zrobisz nam twoje słynne gofry? - zapytała Wanda.

- Niech wam będzie. Za 20 minut widzę wszystkich w kuchni. Wcześniej nie przychodzić. - powiedziałam. Chyba się ucieszyli, że tak łatwo dałam się namówić. Poszłam więc do kuchni i zaczęłam robić jedzenie. Po dokładnie 20 minutach było gotowe, a wszyscy przyszli skosztować dobrocie. Dołączyli się jeszcze Tony, Bruce, Clint i Natasha. Po zjedzeniu, miałam ochotę poznać bliżej Loki'ego. Usiadłam z nim na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. Był bardzo uprzejmy. Od razu się polubiliśmy. Dowiedziałam się, że mieszka w tym domu od 5 lat. Wszyscy go przede mną ukrywali. Nie jestem na nich zła, bo podobno był jakimś złoczyńcą. Teraz jest bardzo miłym człowiekiem, chociaż nadal wygląda na kryminalistę. Sama się go na początku przestraszyłam.

- Ile masz lat? Wydajesz się młoda. - zapytał mężczyzna.

- 15 - odpowiedziałam.

- Serio? Nie sądziłem, że jesteś aż taka młoda. - powiedział Loki.

- Tak. A ty ile masz lat? - spytałam.

- Zdziwisz się. - oznajmił.

- No powiedz! - powiedziałam śmiejąc się.

- Ponad 1050. - rzekł.

- Żartujesz? Wyglądasz na max 30. - odpowiedziałam zdziwiona.

- Miło, że tak uważasz, ale nie żartuję. - oznajmił.

Przez całe mini wakacje wszyscy się świetnie bawiliśmy. Ja z Lokim zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Ten gość jest świetny! W niedzielę mieliśmy samolot do domu. Trudno mi było się z nim pożegnać. Bardzo się do niego przywiązałam.

***
Skip time to Monday

Wracamy do rzeczywistości. Pobudka jak zwykle była o 6:00. Ogarnęłam się i poszłam zjeść śniadanie. O dziwo zastałam w kuchni Petera. Nie miałam pojęcia co on robi tutaj o tej porze. Podbiegłam do niego i go przytuliłam. Odwzajemnił uścisk.

- Ale się za tobą stęskniłam. - powiedziałam odrywając się od chłopaka. Zauważyłam na jego twarzy mały rumieniec.

- Ja za tobą też! Jak było? - zapytał z uśmiechem.

- Super! Co ty tutaj robisz o tej porze? - rzekłam.

- Wczoraj późnym wieczorem Pan Stark do mnie zadzwonił i powiedział, żebym przyszedł. Chciał mojej pomocy przy jego zbroi. Skończyliśmy dość późno, także zostałem na noc. - odpowiedział Peter.

Po jakimś czasie pojechaliśmy do szkoły. Happy prowadził samochód. My zawzięcie rozmawialiśmy, o tym co się działo w szkole podczas mojej nieobecności. Nic za bardzo ciekawego. Brakowało mi moich przyajciół. Za to poznałam nowego.

- Pa Happy! - powiedziałam wysiadając z auta. Odpowiedział mi i odjechał. Poszliśmy z Parkerem w stronę placówki. Zauważyłam MJ i Neda. Przywitałam się z nimi przytulasem i pokierowaliśmy się do klasy. Po dzwonku na lekcję weszliśmy do sali i usiedliśmy na miejscach. Była to wychowawcza. Jak zwykle pani zaczęła od ogłoszeń.

- Pamiętajcie, że za tydzień odbędzie się bal w naszej szkole. Został opłacony przez Tony'ego Starka za co mu bardzo dziękujemy. - oznajmiła nauczycielka.

- Przepraszam, może pani powtórzyć to drugie? - zapytałam z niedowierzaniem.

- Tony Stark jest sponsorem balu szkolnego. Jakiś problem panno Rogers? - rzekła wychowawczyni.

- Nie. Po prostu nie usłyszałam. - uśmiechnęłam się sztucznie.

- Ale on jest kłamcą. Obiecał mi, że wpłaci na schronisko a nie na bal szkolny. - szepnęłam do Michelle.

- To i tak będzie sztywna impreza. Nic ciekawego. Bardziej należało by się tym zwierzakom. - odpowiedziała dziewczyna.

- Ja już sobie z nim porozmawiam. - oznajmiłam. Poczekałam do końca lekcji i wyszłam z klasy wraz z przyjaciółmi. Poszliśmy w jedno ciche miejsce w szkole i postanowiłam zadzwonić do Starka.

- Co tam mała? - usłyszałam głos wydobywający się z telefonu.

- Po pierwsze nie mów do mnie mała. Po drugie miałeś wpłacić pieniądze na schronisko, nie na jakiś durny bal szkolny. - wkurzyłam się.

- Spokojnie. Zasponsorowałem wam bal, żebyście mogli się lepiej bawić. Co do zwierząt, to postanowiłem zaczekać na ciebie i zrobić to razem z tobą. - odpowiedział spokojnie. - Muszę już kończyć. W domu to zrobimy. Narazie mała. - usłyszałam po czym się rozłączył.

- No to wszystko jasne. - powiedziałam do przyjaciół. - Z kim idziecie?

- Jak narazie nikt mnie nie zaprosił. - oznajmiła MJ. - Nie wiem czy z kimś tam pójdę.

- Możemy iść razem. - zaproponował jej Ned z uśmiechem.

- Dobra, tylko nie oczekuj tańca. To lamerskie. - odpowiedziała Michelle.

- Okej. Też nie lubię tańczyć. - powiedział chłopak. - A ty Peter z kim idziesz?

- Nie wiem. - oznajmił niepewnie. - A ty Susan pewnie masz już parę, prawda?

- Tak właściwie to nie. Nikt raczej mnie nie zaprosi. Nie jestem tak atrakcyjna jak inne dziewczyny z tej szkoły. - odpowiedziałam.

- Przecież widać, że wszyscy ciągle na ciebie lecą. - rzekła MJ.

- Niby tak, ale ja nawet ich imion nie znam. Obchodzi ich tylko mój ojciec i jego sława. - powiedziałam.  - Za to przy was mogę być sobą. Ja po prostu wam ufam. Przyjaźniliście się ze mną zanim dowiedzieliście się kim jest mój tata.

***
Skip time

Po lekcjach udałam się do auta. Jednak po drodze zatrzymał mnie Peter.

- Hej. Mogę ci zadać pytanie? - był trochę zestresowany.

- Jasne. Co tam? - odpowiedziałam.

- Yy.. czy może.. chcesz, ale nie musisz oczywiście... ja tylko... - plątał się chłopak.

- No spokojnie! Nie musisz się tak przy mnie stresować! - uśmiechałam się.

- Tak. Dobra. Już jest okej. Chciałem się zapytać czy chciałabyś pójść ze mną na bal? Oczywiście nie musisz. Tylko tak proponuję. - powiedział.

- Jasne, że pójdę. - oznajmiłam z uśmiechem. - Teraz muszę już iść. Narazie!

Weszłam do samochodu gdzie siedział mój ojciec. Nie wiedziałam, że to on mnie dzisiaj odbiera.

- O czym rozmawiałaś z Parkerem? Myślałem, że się nie lubicie. - wypytywał się.

- Zaprosił mnie tylko na bal. Będzie za tydzień. - odpowiedziałam.

- Zgodziłaś się? - zapytał.

- Tato. Co to jest za przesłuchanie? Oczywiście, że się zgodziłam. - oznajmiłam.

- Tylko żadnych wybryków, bo będziesz miała szlaban. Zamknę cię w wieży jak księżniczkę. - rzekł ojciec.

- Bardzo śmieszne... To ja teraz nie jestem już twoją księżniczką? - zrobiłam minę jak naburmuszone dziecko.

- Oczywiście, że tak. - śmiał się.

- Dzisiaj z wujkiem będę wpłacać jego hajsy na schronisko, które wybiorę. - powiedziałam.


| 999 słów |

Hope For Love | AvengersWhere stories live. Discover now