Rozdział 5

1.1K 46 35
                                    

Po powrocie do domu, od razu poszłam do łóżka. Byłam tak zmęczona wydarzeniami z dzisiaj, że szybko odpłynęłam.

Rano jak zwykle poszłam wykonać podstawową rutynę. Po ogarnięciu się zeszłam na dół i zjadłam śniadanie. Dzisiaj zawoził mnie wujek. Powiedział, że dzisiaj ma wolne i możemy coś porobić po południu. Podczas podróży rozmawialiśmy o błachostkach. Kiedy dojechaliśmy, pożegnałam się z nim i poszłam w stronę szkoły. Po wejściu do placówki przywitałam się z przyjaciółmi. Petera jeszcze dzisiaj nie widziałam. Pewnie próbuje sobie poukładać wszystko w głowie. Cóż, myliłam się i po 5 minutach wszedł. Był jakoś dziwnie uśmiechnięty. Widziałam, że coś go przybiło. Razem z Ned'em i MJ poszliśmy pod salę od angielskiego. Wszyscy mieliśmy go razem. Po jakimś czasie doszedł do nas Parker. Przywitał się ze wszystkimi. Nawet ze mną, co było dla mnie dużym zdziwieniem.

- Cześć Susan, cześć Ned, cześć MJ. - powiedział z dziwnym uśmiechem.

- Hej Peter. - powiedzieli Ned wraz z Michelle.

- Od kiedy ty się do mnie odzywasz? - spytałam zdziwiona.

Chłopak nie zdzążył odpowiedzieć, bo przeszkodził mu dzwonek na lekcje.  Weszliśmy do klasy i usiedliśmy na nasze miejsca. Na szczęście dzisiaj pani zrobiła nam luźną lekcję. Dostałam sms-a od wujka. Starałam się odblokować telefon, żeby pani nie zauważyła. Udało się.

Żelazko
O której dzisiaj po ciebie przyjechać?

Prawie córka
O 16:00, bo mam próbę na olimpiadę.

Żelazko
Ookej, to będę tam gdzie cię wysadzałem.

Prawie córka
Spoczko

- Z kim tam piszesz? - zapytała się Michelle.

- Ze Starkiem. Pytał się o której ma po mnie przyjechać. - odpowiedziałam. Spojrzałam na telefon, bo dostałam kolejną wiadomość od wujka.

Żelazko
Weź ze sobą Parkera, bo będę go potrzebował.

Prawie córka
Muszeeeeeee?

Żelazko
Tak, musisz. Jest mi potrzebny na jego stażu.

Prawie córka
No dobra, ale za to zamawiasz mi pizze wieczorem!

Żelazko
Stoi!

Westchnęłam i wyrwałam kawałek kartki z końca zeszytu. Napisałam na niej: „ Parker dzisiaj wracasz ze mną, bo Stark cię potrzebuje." Rzuciłam na ławkę z przodu karteczkę i szepnęłam, że to do Petera. Zdziwiony chłopak przeczytał wiadomość i powiedział ciche okej.

- Czemu napisałaś mu karteczkę? - spytała lekko zszokowana MJ. - Czy był to liścik miłosny? - powiedziała poruszając brwiami w górę i w dół.

- Weź się ogarnij! Tony kazał mi go wziąć ze sobą, bo go na stażu potrzebuje. - rzekłam poirytowana.

- Tak, tak, tłumacz się. - oznajmiła brunetka z pedalskim uśmiechem.

- Ale ty jesteś powalona, serio. - powiedziałam śmiejąc się.

- Rogers, jeżeli tak bardzo ciągniesz się do rozmowy, to może przystąpisz do odpowiedzi? - rzekła zdenerwowana nauczycielka.

- Jasnee - oznajmiłam niechętnie.

***
Skip time

Po lekcjach poszłam na kółko naukowe w sprawie olimpiady. Kiedy ćwiczyliśmy z Liz szybkie odpowiedzi, usłyszałam, że brunet nie chce jechać na olimpiadę.

- Parker, czemu nie chcesz jechać? - spytałam zażenowana sytuacją. Olimpiada miała się zacząć za dwa dni.

- Ja nie mogę, bo mam staż u Pana Starka i w każdym momencie może mnie potrzebować. - oznajmił nastolatek.

- Ty z Iron-Man'em obok siebie nawet nie staliście. - powiedział rozbawiony Flash.

- Zdziwiłbyś się, Thompson. - powiedziałam zirytowana.

- Musisz jechać na tą olimpiadę. - powiedziała zawiedziona Liz.

- Przemyślę to. - oznajmił Peter po czym zadzwonił dzwonek końcowy.

- Chodź Parker. - rzekłam.

- Taa, już idę. - odpowiedział nastolatek.

Szliśmy bez słowa. Zajęło nam to 10 minut. Wujek czekał w aucie. Muszę przyznać, że nie jest on cierpliwy. Weszliśmy do auta. Przywitałam się z Tony'm buziakiem w policzek i zamilkłam.

- Jak było w szkole dzieciaki? - zapytał wujek.

- Peter nie chce jechać na najważniejszą olimpiadę dotychczas, bo ma u ciebie staż. - powiedziałam zdenerwowana.

- Jedź dzieciaku, nie będę cię potrzebował. - oznajmił Tony.

- Ale na pewno Panie Stark? - rzekł brunet.

- Ta, baw się dobrze. - uśmiechnął się wujek.

Wreszcie dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłam bez słowa z auta i poszłam do pokoju. Nie interesowały mnie te sprawy ze stażem. Po drodze przywitałam się z tatą. Kiedy dotarłam do pokoju stwierdziłam, że się umyję. Naszykowałam sobie luźne ubrania. Po ogarnięciu się zeszłam na dół, żeby coś zjeść. Wzięłam jogurt naturalny z lodówki i usiadłam na kanapie jedząc go. Była godzina 17:30, więc poszłam się zapytać wujka kiedy zamawiamy pizze. Ruszyłam do jego warsztatu, bo zazwyczaj tam przebywa.

- Wujeeek - przeciągnęłam.

- Słucham cię. - odpowiedział Tony przerywając pogawędkę z Peter'em.

- O, nie chciałam wam przeszkadzać. - rzekłam spoglądając na Parkera.

- Nie przeszkadzasz, mów dalej. - odpowiedział Stark z uśmiechem.

- Kiedy zamawiamy pizze, którą mi obiecałeś? Tak właściwie to trzeba będzie kupić więcej, bo wiesz jak to bywa z Thorem. - zaśmiałam się krótko.

- Za pół godzinki. Peter zostaniesz? - zapytał Tony.

- Nie, nie chce wam robić problemu. Z resztą chyba Pan Kapitan mnie nie lubi. - powiedział chłopak.

- Nie robisz problemu, a mojego tate jakoś przetrwasz. - zaśmiałam się cichutko.

- No dobrze, ale muszę poinformować ciocię. - oznajmił Parker odchodząc z telefonem.

Peter's POV

Gdy odszedłem poczułem ogromną ulgę. Jak można być tak uroczym jak ona! Przecież można się rozpłynąć, kiedy słyszysz jak się śmieje. No ale trzeba zadzwonić do May. Wybrałem do niej numer i zadzwoniłem.

- Hej May, dzisiaj zostanę trochę dłużej u Pana Starka, bo trochę się przeciągnęło. - powiedziałem.

- Dobrze, ale nie wróć za późno. Martwię się o ciebie. - odpowiedziała ciocia. - Kocham cię.

- Ja ciebie też. - oznajmiłem rozłączając się.

Kiedy przyszła pizza, wszyscy usuedli w salonie. Czułem na sobie zabójczy wzrok Kapitana Ameryki. Za to Susan próbowała go uspokoić.

Susan's POV

- Przestań na niego tak patrzeć, bo się wystraszy. - szepnęłam do ojca.

- Dlaczego on tu jest? - cicho zapytał zdenerwowany tata.

- Gdy wspomniałam o pizzy, to Tony go zaprosił, żeby zjadł z nami. - powiedziałam po cichu.

- Ja to już sobię z nim porozmawiam. - szepnął ojciec.

- Dziękuję za to, że mogłem z wami spędzić czas, ale muszę już wracać do cioci. - oznajmił Peter.

- Happy cię podrzuci. Powinien być przed wieżą. - powiedział wujek.


| 913 słów |

Hope For Love | AvengersWhere stories live. Discover now