Rozdział 15

723 28 2
                                    

Niedziela. Kolejny cały dzień wolny. Nigdy nie mam pomysłu co mam ze sobą zrobić. Wstałam o 6:30 i ogarnęłam się. Stwierdziłam, że pójdę pobiegać. O dziwo mojego ojca nie było w salonie. Postanowiłam, ze zostawię mu karteczkę na stole, żeby się nie martwił. Włożyłam słuchawki do uszu i wyszłam z wieży. Pomyślałam, że pobiegnę do mojego ulubionego parku niedaleko szkoły. Zawsze lubiłam tam przebywać. Po 20 minutach dotarłam do celu. Usiadłam na ławce, żeby jakoś zająć czas. Co prawda nie byłam ani trochę zmęczona, ale nie chciało mi się wracać do wieży. Po jakimś czasie jakiś mężczyzna usiadł koło mnie. Jakoś nie zwracałam na niego uwagi. W pewnym momencie zobaczyłam, że wujek dzwoni do mnie na FaceTime. Odebrałam i zauważyłam, że facet obok mnie jest strasznie zdziwiony. Miałam słuchawki, więc nie będzie słyszał Starka.

- Co tam Tony?- zapytałam.

- Wiesz, że twój ojciec nie umie się posługiwać telefonem, to ja dzwonię. Masz go tutaj. - podał telefon tacie.

- Gdzie ty się podziewasz? Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem! Co ty sobie myślisz przez wychodzenie bez słowa! - wrzeszczał. Udałam się w miejsce bez ludzi.

- Przepraszam, przecież.. - przerwał mi ojciec.

- Teraz tylko przepraszam! Co jakby cię ktoś porwał? Teraz marsz do domu! Zakaz wychodzenia gdziekolwiek przez tydzień! - łza spłynęła po moim policzku.

- Ale ja tylko wyszłam do parku! - odpowiedziałam wyższym tonem.

- Nigdy nie zwracaj się do dorosłego takim tonem! Porozmawiamy sobie w domu! - krzyczał.

- Może lepiej ci będzie beze mnie? Nie będziesz już musiał sobie zawracać mną głowy? - zaczęłam płakać. Rozłączyłam się zanim ojciec zdążył coś powiedzieć. Zdjęłam zegarek i rzuciłam go w głąb lasu. To samo zrobiłam z telefonem. Nie mają teraz możliwości mnie namierzyć. Szłam przed siebie bez celu. Będę musiała teraz radzić sobie sama. Byłam głodna jak nie wiem co. Nie zjadłam rano śniadania. Skąd wziąć jedzenie? Niestety kradzież to jedyne wyjście. Weszłam do sklepu i poszłam na dział z przekąskami. Zauważyłam Wandę robiącą zakupy. No to mamy problem. Poszłam w jedyne miejsce bez ludzi i stałam się niewidzialna. Ponownie udałam się na ten sam dział. Wanda dziwnie spojrzała w moją stronę. Zapomniałam, że ona może wyczuć siłę nadprzyrodzoną. Ale jestem głupia!

- Odsunąć się! Tutaj ktoś jest niewidzialny. - krzyknęła po czym ludzie zaczęli panikować. Strzeliła we mnie swoją mocą. Odbiłam się od ściany i stałam się widzialna. - Susan, wszystko okej? - podbiegła do mnie kobieta.

- Tak, oprócz tego, że mam złamany nadgarstek. - wydusiłam.

- Chodź, zabiorę cię do Bruce'a. - pomogła mi wstać.

- Nie ma mowy! Ja tam nie wracam!- przeteleportowałam się do parku. Szłam niewidzialna do innego sklepu. Weszłam i udałam się do działu z przekąskami. Wzięłam kilka rzeczy i ponownie przeteleportowałam się. Wybrałam opuszczony budynek, żeby mieć spokój.

Wanda's POV

O coś musiało pójść pomiędzy Susan i jakimś domownikiem. Szybko udałam się do wieży. Usłyszałam głosy z salonu.

- Co ty zrobiłeś Steve? Na własną córkę tak wrzeszczeć? - krzyczał Tony. Czyli zagadka rozwiązana. Pobiegłam do salonu i zauważyłam wszystkich dogadujących Rogersowi.

- Co zrobiłeś Susan? - zapytałam przerywając kłótnie.

- Trochę mnie poniosło i krzyczałem na nią. Teraz nie mam pojęcia gdzie jest. - powiedział załamany Steve.

- Ciekawe, bo była niewidzialna w sklepie i złamałam jej nadgarstek myśląc, że to przestępca. Powiedziała, że nigdy tu nie wróci. - oznajmiłam.

- Co zrobiłaś? - wydarł się Rogers.

- Steve, spokojnie. Szybko ją znajdziemy. Ma lokalizator w telefonie, prawda? - spytałam.

- Tak. Jak najszybciej ruszamy na poszukiwania! - zarządził. - Tony ja się na tym nie znam. Załatwisz współrzędne?

- Jasne. Friday? - odpowiedział.

- Tak, panie Stark? - odezwała się sztuczna inteligencja.

- Daj proszę współrzędne, gdzie znajduje się Susan.

- Las koło parku przy jej szkole. Dokładnie pana poprowadzę jak wyruszymy.

- Dzięki.

- To co, ruszamy? - zapytałam.

- Jak najszybciej. Tony, ty prowadzisz. - oznajmił Rogers.

| 596 słów|

Hope For Love | AvengersWhere stories live. Discover now