Rozdział 37

1.7K 103 72
                                    

ㅡ Proszę, zostań ze mną.

ㅡ Ostatni raz, ale nie myśl, że wybaczę ci tak szybko nawet jeśli ona jest twoją przyjaciółką. ㅡ Wstałem wychodząc z pokoju trzaskając drzwiami schodząc do kuchni. Do szklanki nalałem wody wypijając całą zawartość. Czułem jak drżą mi ręce oraz warga. Zbyt dużo emocji na raz. Po policzku spływały łzy. Po chwili schowałem twarz w dłoniach wybuchając płaczem. Za dużo. Usiadłem na podłodze opierając się o szafki, a swoje nogi podkurczyłem pod brodę chowają między nimi swoją głowę.

W pewnym momencie poczułem oplatające mnie ramiona. To spowodowało kolejną falę płaczu.
Bez słowa usiadł obok przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej głaszcząc po głowie. Dziękowałem mu, że siedział cicho, nic nie mówił po prostu był blisko. Szlochałem w jego bluzkę, kiedy to nagle zaczął nicić piosenkę. Pozwoliło mi to uspokoić się. Po kilku minutach przestałem płakać jedynie przytulając się do torsu bruneta.

ㅡ Kocham cię, skarbie. ㅡ Szepnął wzdychając.

ㅡ Proszę, zaśpiewaj coś jeszcze. ㅡ Poprosiłem ściszonym głosem.

Chłopak spełnił moją prośbę zaczynając wydobywać z siebie piękną melodię. Przymknąłem oczy wsłuchując się w jego głos. Nie minęło kilkanaście minut, a zasnąłem.

***

Obudziłem się w łóżku, a koło mnie leżał starszy i w milczeniu obserwował moją twarz głaszcząc delikatnie mój bok. Spojrzałem na niego, a kiedy chciałem wstać przyciągnął mnie z powrotem na materac, a następnie przytulił tak mocno bym nie mógł się wydostać z jego sideł.

ㅡ Poleżmy razem. ㅡ Odparł. ㅡ Dobrze?

ㅡ Przecież musisz iść do pracy. ㅡ Mruknąłem.

ㅡ Zabrałem wolne na cztery dni. Specjalne dla ciebie, Chim. Spędzimy ten czas tylko my. Pojedziemy gdzieś, cokolwiek.

Uciekałem wzrokiem.

ㅡ Zgadzasz się?

ㅡ Niech będzie. ㅡ Westchnąłem. ㅡ A teraz mnie pójść. Jestem głodny.

ㅡ Zrobię ci coś.

ㅡ Poradzę sobie. ㅡ Fuknąłem wyrywając się z jego uścisku, a następnie wychodząc z pokoju na dół.

Kiedy chciałem zacząć wyjmować produkty, w pomieszczeniu pojawił się starszy z kartonem w rękach.

ㅡ Może odgrzejemy pizze?

Spojrzałem na niego spod byka.

ㅡ Chociaż się nie zmarnuje..ㅡ Powiedział niepewnie.

ㅡ Dobra. ㅡ Westchnąłem zamykając lodówkę.

Włożyliśmy jedzenie do mikrofali, a po parunastu minutach wyjęliśmy je całe gorące i parujące. Z naszym śniadanioobiadem poszliśmy do salonu, gdzie usiedliśmy na kanapie.

ㅡ Leci samolocik... ㅡ Przysunął przysmak mi do ust.

ㅡ To moje słowa. ㅡ Mruknąłem.

ㅡ Chciałem cię rozweselić.

ㅡ Naprawdę nie musisz.

I Love My Brother/ KookminWhere stories live. Discover now