Rozdział 24

2.4K 129 46
                                    

ㅡ Co masz zamiar z nimi zrobić? ㅡ Spytałem, kiedy weszliśmy do kuchni.

ㅡ Sam wybierz. Zupa grzybowa, ususzyć je czy... Grzyby w oćcie? ㅡ Zaproponował kładąc koszyk na blat, na którym pojawiły się jakieś robaki przez co cofnąłem się parę kroków do tyłu.

ㅡ Rób co chcesz. ㅡ Machnąłem dłonią.

ㅡ No ej... Chociaż mi pomóż.

ㅡ No dobrze, ale nie dotykam ich. ㅡ Wskazałem na grzyby. Zaśmiał się zaczynając je czyścić.

Po kilkunastu minutach skończył tym razem zaczynając je kroić. Podszedłem do niego od tyłu przytulając jego plecy.

ㅡ Kookie.. Przestań. ㅡ Poprosił, kiedy to całowałem go po szyi zasysając się w jednym miejscu.

ㅡ Dlaczego? ㅡ Szepnąłem wkładając rękę po jego bluzkę. ㅡ Lubię się z tobą droczyć.

ㅡ Bo dam ci robaka w gacie. ㅡ Zagroził odkładając nóż na bok.

ㅡ Mogę co innego ci dać. ㅡ Odparłem odwracając go w swoją stronę. ㅡ Przyjemność.

ㅡ A ja będę zły i powiem, że nie chce.

ㅡ Ale Chimmy... Skarbie ty moje..

ㅡ Musisz to uszanować. ㅡ Uśmiechnął się zwycięsko.

ㅡ Ugh... Ale jesteś... ㅡ Oburzyłem się odsuwając. ㅡ Jeszcze sam do mnie przyjdziesz. ㅡ Wysłałem w powietrzu całusa wychodząc z kuchni po drodze biorąc jabłko. ㅡ Kocham cię! ㅡ Krzyknąłem uśmiechając się zaraz słysząc odpowiedź.

Idąc po schodach poślizgnąłem się upadając na schodki.

ㅡ Aigoo... ㅡ Syknąłem po chwili zaczynając się śmiać z własnej głupoty.

ㅡ Wszystko w porządku? ㅡ Spytał młodszy pomagając mi wstać.

ㅡ W najlepszym.

ㅡ Ale ty głupi jesteś, żeby wywalić się na trzecim schodku.

ㅡ Tylko ja tak potrafię. ㅡ Wskazałem na siebie wybinając dumnie klatkę. ㅡ Bierz ze mnie przykład. ㅡ Zaśmiałem się, a on razem ze mną.
Wtedy zaczął dzwonić telefon Jimina. Odebrał połączenie.

ㅡ Halo, tato? Ale... Co? ㅡ Spojrzał na mnie wystraszony. ㅡ Ale co się stało? Dobrze przekażę. Zaraz tam będziemy.

ㅡ Co się dzieje? ㅡ Spytałem.

Chłopak patrzył przed siebie zagryzając nerwowo wargę.

ㅡ T-twoja mama...

Od razu wstałem na równe nogi.

ㅡ Jest w szpitalu. Wiem tylko, że straciła przytomność i...

ㅡ Jedziemy. ㅡ Powiedziałem poważnie idąc na korytarz. ㅡ Rusz się Jimin! ㅡ Krzyknąłem.

***

Pędziłem jak wariat, aby tylko dotrzec jak najszybciej do szpitala. Jimin mnie nie uspokajał, bo wiedział jak się czuję.
Pod budynek dojechaliśmy po kilku minutach później. Wybiegłem z niego nie czekając na blondyna.
Wszedłem do środka pytając kobiety, gdzie leży moja mama. Kiedy dostałem odpowiedź pobiegłem tam, czyli na trzecie piętro.

*

Widząc odpowiednie drzwi, chciałem od razu tam wejść, lecz szybko zatrzymał mnie starszy przytulając. Szarpałem się, lecz nie dawał za wygraną. Rozpłakałem się oddając ścisk.

I Love My Brother/ KookminWhere stories live. Discover now