41. Śmiech to zdrowie

1.7K 135 15
                                    

Dean - Pierwszy ciepły powiew wiosny był niezwykle odświeżający po długich zimnych miesiącach. Słońce górowało nad powoli zieleniejącymi koronami drzew, a wiatr przynosił przyjemne zapachy natury. Porzuciłaś długie dżinsy na krótkie szorty i włożyłaś jedną z koszulek Deana, którą bezczelnie wykradłaś mu z szafy. Cały czas narzekał, że kradniesz mu ubrania, nawet jeśli doskonale wiedziałaś, że uwielbiał cię w nich oglądać.

Wyszłaś na zewnątrz powitana głośną rockową muzyką, dobiegającego z Impali dumnie stojącej w słońcu. Ostatnimi czasy nie prezentowała się najlepiej. Po ulewnych deszczach, podczas których wciąż byliście w drodze, na lakierze osiadł brud i błoto, na co Dean nie mógł wprost patrzeć, ale nigdy nie miał czasu, żeby umyć swoją dziecinkę. Widać jednak postanowił wykorzystać pierwszy ciepły dzień od dawna. Zobaczyłaś go wychodzącego z Bunkra z dwoma pełnymi wiadrami spienionej wody w znoszonych ciuchach, dzięki którym mogłaś bez skrępowania podziwiać jego muskulaturę.

- O dobrze, że jesteś - oznajmił.

Miałaś dziwne podejrzenie, że nie spodoba ci się odpowiedź na pytanie:

- Dlaczego?

- Pomożesz mi umyć dziecinkę - odstawił wiadra obok auta i rzucił ci wielką gąbkę.

Jęknęłaś głośno, przyciskając ją do swojej piersi. Nie tak planowałaś wykorzystać pierwszy dzień żywej wiosny. Chciałaś pospacerować, wygrzewając się w słońcu i zastanawiając się czy po powrocie dowiesz się o nowym polowaniu gdzieś po drugiej stronie kraju. Ostatnie czego oczekiwałaś to szorowanie samochodu pod czujnym okiem Deana, który pewnie zabiłby cię wzrokiem, gdybyś pominęła choć jedną plamkę. Nie chciałaś nawet sobie wyobrażać jakby wyglądało woskowanie...

- Nie chcę myć samochodu... - jęknęłaś, jak małe dziecko. - To miało być miłe przedpołudnie.

- I będzie miłe - odparł wesoło Dean, zanurzając swoją gąbkę w wiadrze i rozchlapując dużą ilość spienionej wody na maskę. - No, ruszaj się. Piana nie może zostać na lakierze zbyt długo.

Mruknęłaś coś pod nosem i niechętnie zbliżyłaś się do drugiego wiadra i zaczęłaś myć maskę po drugiej stronie. Dean nie miał jednak zamiaru pozwolić ci się boczyć i sięgnął po szlauch, przygotowany do spłukiwania. Krzyknęłaś zaskoczona, gdy nagle uderzył cię w plecy strumień wody. Odskoczyłaś i spojrzałaś na Deana, który roześmiał się na widok twojej oburzonej miny. W końcu i twoje kąciki ust uniosły się w uśmiechu, po czym schyliłaś się z powrotem do wiadra i chlusnęłaś wodą w jego stronę. To rozpętało bitwę wodną i wkrótce waszego głośnego śmiechu nie była w stanie zagłuszyć nawet muzyka. Szybko oboje byliście przemoczeni do suchej nitki, a namydlona woda zamiast z Impali skapywała z was, ale i tak nie mogliście przestać się śmiać jak dwójka dzieci.

- Myślałam, że miałeś myć Impalę, a nie mnie - zaśmiałaś się, wcale nie ukrywając, że przyglądasz się jak mokra koszulka opina jego ciało.

- Nie wyglądasz na zbyt pokrzywdzoną - odparł ze wzruszeniem ramion i objął cię. - A teraz wrócimy do pokoju, zrzucimy te mokre ciuchy... - cmoknął cię w policzek - i tym razem serio się za to zabierzemy.

Jęknęłaś znowu. Już miałaś nadzieję, że może uda ci się tego uniknąć...

Sam - Czasem są takie dni, gdy budzisz się rano i od razu wiesz, że to będzie kiepski dzień. Masz kiepski humor, bo nie mogłaś się wyspać jak cywilizowany człowiek albo nagle zmieniła się pogoda i przyniosła ze sobą kiepskie samopoczucie. W takich chwilach masz po prostu ochotę naciągnąć kołdrę na głowę i zapomnieć o całym świecie. Gdyby tylko życie z dwójką łowców mogło być takie proste... Skrzypnięcie otwieranych drzwi wraz z nazbyt wesołym "Dzień dobry!" sprawiło, że tylko jęknęłaś i schowałaś się głębiej w swoją pościel, jakby naprawdę mogło to Sama odstraszyć w jakikolwiek sposób.

Supernatural. Over and Over Again.Where stories live. Discover now