31. Porwanie

2.9K 160 10
                                    

Dean - Każde polowanie było wyzwaniem samym w sobie. Nie można było zakładać niczego od razu, czasem nawet trudno było odgadnąć o jakiego potwora chodzi, dopóki nie stanie tuż przed twoim nosem. Patrząc na wampiry trudno było zobaczyć w nich uosobienie romantycznych opowieści dla nastolatek. Zwłaszcza, gdy nie zostawiały po sobie nic prócz osuszonych z krwi ciał albo świeżo zmienionych ludzi, którzy wciąż często nie wiedzieli nawet, co się dzieje dookoła nich, dopóki nie dopadł ich głód jedyny w swoim rodzaju. Grupa wampirów z Indiany wydawała się aż nazbyt dobrze wyczuwać, gdy na ich trop wpadali łowcy, więc tym razem musiałaś pójść na przynętę, zanim znów by się zmyły, gdy chłopcy szukaliby gniazda. Włożyłaś sukienkę i szpilki, starając się wyglądać jak najlepiej, żeby przykuć uwagę któregoś z wampirów. Dean nie był tym zachwycony, dla niego najlepiej by było, gdybyś w ogóle nie ruszała się z Bunkra i czekała na niego jak utęskniona kochanka. Niestety, nie w tym życiu.

Zatrzymał się w pobliżu baru, który sobie upatrzyły. Od rana dręczył go paskudny humor. Nie dość, że musiał cię wysłać do gniazda żmii, to jeszcze nawet nie mógł być w pobliżu - wampiry już nazbyt dobrze wiedziały jak wygląda Impala, i musiał się wycofać.

- Nie musisz tego robić - podkreślił po raz któryś, zaciskając palce na kierownicy.

- Oboje wiemy, że muszę - odparłaś, odgarniając z czoła niesforny kosmyk włosów. - Wymykały się za długo. Nie wiadomo ilu jeszcze ludzi mogłyby zabić, zanim znowu byśmy je znaleźli.

- Tylko, że nie będziesz mieć żadnego wsparcia.

- Poradzę sobie - uśmiechnęłaś się do niego znacznie pewniej niż się czułaś i przesunęłaś się, żeby go ucałować w policzek. - Dam ci znać, jak uda mi się jakiegoś dopaść.

Upewniłaś się jeszcze raz czy na pewno masz przy sobie strzykawki z krwią zmarłego w zasięgu ręki i wysiadłaś, zanim Dean zdążyłby wymyślić jakiś przekonujący argument, żebyś nie szła tam sama. Przez chwilę siedział w samochodzie w zaułku, obserwując jak idziesz w kierunku baru, zanim uruchomił silnik i odjechał. Odetchnęłaś głęboko, starając się nie dopuścić do siebie tej nuty niepokoju, która do tego czasu była uśpiona w obawie przed Deanem. Weszłaś do budynku, przesiąkniętego znajomymi zapachami dymu z papierosów i alkoholu. Podeszłaś do baru i usiadłaś na stołku, dyskretnie się rozglądając. Byli tam. Głośna i roześmiana grupa młodych osób. Kobiet i mężczyzn. Jeden z nich szczególnie ci się przyglądał swoimi brązowymi oczami. Po kilku chwilach podniósł się i podszedł do ciebie, uśmiechając się szeroko. Przez twoją głowę przeszła ponura myśl, że za tymi zębami kryją się kły, które odebrały życie tylu ludziom. Ale, zgodnie ze swoją rolą, uśmiechnęłaś się i zgodziłaś się, gdy zaproponował ci wspólnego drinka. Siedzieliście tak jakiś czas. Starałaś się udawać jak najbardziej zainteresowaną jego słowami i pozwalałaś na subtelne muśnięcia jego dłoni, choć w myślach wyobrażałaś sobie, jak przyjemnie będzie ściąć mu ten przeklęty łeb. W końcu zaproponował ci, żebyście znaleźli sobie ustronniejsze miejsce i zgodziłaś się, dyskretnie dotykając palcami materiału rozkloszowanej spódnicy, pod którą na opasce na udzie trzymałaś strzykawkę. Wampir wyciągnął cię do zaułka między barem i jakimś zaniedbanym budynkiem, i przycisnął cię do brudnej, wilgotnej ściany i zaczął całować po szyi. Zacisnęłaś zęby, żeby nie zrobić czegoś, co mogłoby go zaalarmować, chociaż brało cię obrzydzenie. Już dyskretnie wsuwałaś dłoń pod spódnicę, gdy nagle jego palce zacisnęły się na twoim nadgarstku i docisnął cię swoim ciałem tak mocno, że nie mogłaś się ruszyć. Jego usta znalazły się przy twoim uchu, gdy wyszeptał:

- Wy, łowcy, nigdy nie odpuszczacie, co?

Zanim zdążyłaś choćby pomyśleć o tym, żeby się obronić, poczułaś ostry ból po wkłuciu. Chwilę później ogarnęła cię ciemność.

Supernatural. Over and Over Again.Where stories live. Discover now