Rozdział 16: Namek !! Iluzja!?

49 4 4
                                    

Rozdział 16: Namek !! Iluzja!?

Czwórka Bohaterów wyruszyła statkiem, który niegdyś przedtem należał do Młodego Piccolo Daimao. Oczywiście został on wskazany przez niejakiego czarnego Dżina o imieniu Popo, który chciał ułatwić zadanie i wskrzesić na nowo swojego Wszechmogącego bożka. Nameczański Wahadłowiec służył czwórce osób, który miały dostać się na planetę Namek, która podobno została zaatakowana przez niejakiego Imperatora Zła, Lorda Freezera. Wszyscy doskonale rozumieli sytuacje, że przed nimi jest bardzo długa podróż, więc każdy z nich miał co robić i chcieli po prostu zająć się sobą. Bohaterowie siedząc w statku, który przemierzał kosmiczną próżnię, mieli nadzieję że nie natrafią na żadną burzę kosmiczną czy też prawdopodobieństwo że napotkają czarną dziurę. Kenzuran przez to wszystko, nie miał zamiaru jakoś rozmawiać z innymi uczestnikami, ale chyba nie będzie miał innego wyboru, musi się zacząć z nimi integrować. Nadal zwiedzając jeszcze statek, zauważył że jest jeszcze inne pomieszczenie, które zostało naprawdę przerobionego przez Ojca Bulmy i powstało tutaj mini jednoosobowe mieszkanko. Można było tam znaleźć pojedyncze łoże dla jednej osoby oraz jakiś mini dotykowy ekran, który może posłużyć jako dziennik. Wcześniej oczywiście wszystko zostało mu to wyjaśnione przez samą niebieskowłosą, dlatego też tylko mrucząc pod nosem, usiadł sobie przy nim i zastanawiał się co mógłby nagrać. Chrząkając dość głośno, przygotował się i zaczął nagrywać pierwszą wiadomość:

Dziennik Wyprawy, 14 dzień podróży na Namek. Pogoda nam sprzyja, nie ma żadnych kosmicznych burz, czy też deszczu asteroid. Zapasy jeszcze się nam nie skończyły, starczy co najmniej na rok, jak nie więcej. Wszyscy dobrze się dogadują, prócz niebieskowłosej niewiasty i tego łysego karła. Chłopak z grzybem na głowie zazwyczaj trenuję, po czym idzie spać. Ja zaś staram się poznać moje nowe ciało i moce jakie we mnie drzemią. - Po nagraniu swojej pierwszej wiadomości, odłożył urządzenie na stół i od razu wyruszył na główny pokład, by zobaczyć co porabiają inni. Trafiając do głównego pomieszczenia, zauważył te dziwne zaokrąglone łoże na którym spała młoda niewiasta, dlatego też starał się zachować cicho i nie miał zamiaru jej budzić. Przechodząc w zupełnie inne miejsce, dotarł do Krilina oraz Gohana, którzy to siedzieli przed sobą po turecku i mieli zamknięte oczy. Czarnowłosy doskonale zapamiętał to o czym mu wcześniej powiedzieli, to znaczy w tej chwili był to tak zwany "Wyimaginowany Trening". Obydwoje trenowali swoje umysły, a konkretniej toczyli walkę w swojej głowie, ponieważ nie chcieli za szybko zniszczyć statku, woleli zachować ostrożność. Ogoniasty uśmiechając się pod nosem i skradając na paluszkach, wreszcie stanął nad dwójką karłów i siadając tak samo jak oni, zamknął swoje oczy. Jego osoba znalazła się w jakiejś czarnej próżni i widział przed sobą dużo świateł oraz wybuchów, to tam właśnie toczyła się potyczka między mnichem Shaolin a synem kosmicznego Wojownika. Starając się dobrze władać swoją mózgownicą, poruszył się aż wreszcie pobiegł w ich stronę i posłał w nich kilka pocisków energii. Ci nie spodziewali się gości, dlatego też napięli swoje nieprawdziwe ciała i zaczęli wykorzystywać wszystkie swoje najpotężniejsze techniki na swój cel. Czarnooki tylko pokazują im poważny uśmiech, który mógł przypominać ten sam, który niegdyś był pokazywany przez Saiyanina o imieniu Nappa, rzucili się jeszcze bardziej na niego. Syn Kellana przez dwa tygodnie lotu, nasłuchał się tego co wydarzyło się wcześniej na Ziemi, Atak Brata Ojca Gohana, potem nadciągnęli inni Saiyanie, gdzie jeden z nich okazał się Księciem, to było bardzo dużo informacji.

Brat Klen nie wiedział czy wszystko uda mu się to zapamiętać, ale starał się z całej swojej mocy by o tym nie zapomnieć. Unikając nadchodzący energetycznych pił oraz promieni energetycznych, odbił niektóre z nich za siebie. Przypominając sobie, że on także potrafi jedną technikę zwaną "Kamehameha", nie zamierzał czekać z nią na wystrzelenie. Odskakując na bezpieczną odległość w tym nieprawdziwym świecie, łącząc nadgarstki i odchylając je w tył, wypowiadał powoli słowa. Wreszcie zbierając wystarczająco mocy w obydwu dłoniach, wypchnął je przed siebie i skierował ku łysemu Bojownikowi. Ten jako pierwszy otrzymał poważny wybuch, zaś Gohan oberwał tylko troszkę. Podnosząc się w tym czarnym świecie umysłów, od razu ruszył w dalszy bój. Teraz tylko dwójka kosmicznych Wojowników walczyła między sobą, gdyż Krilin otwierając oczy, odłączył się od walki podświadomości. Kilka zderzeń, jakaś kontra, za chwilę nadchodzący blok, najwyraźniej Blade był bardziej wyszkolony dzięki treningowi Starego Mistrza, którego poznał nie w swoim świecie, ale w tym podobno także się znajdował. Naśladując starcze ruchy, położył chłopaka obciętego na grzyba na łopatki, aż wreszcie oni także otworzyli oczy, będąc cali spoceni. Łapiąc ciężkie oddechy, Ziemski obrońca podał im ręczniki, samemu także się wycierając. Wszyscy byli zadowoleni, gdyż progres szedł naprawdę dobrze i stawali się coraz silniejsi, tak naprawdę tylko Mieszaniec oraz Kosmiczny Wojownik. Teraz tym razem Kenzuran wraz z Synem Goku wstał i zaczęli zwykły trening, praktycznie naśladując swoje ruchy. Sztuki walki były bardzo ważnym elementem, ponieważ pozwalały zaskoczyć przeciwnika i pokonać go w inny sposób niż on walczy. Mieszając różne style, można naprawdę w szybkich odłamkach sekundy pokonać swojego wroga i eliminując go całkowicie z rozgrywki. Okazywało się także, że Krilin który miał łysą głowę, był starszy od Gohana, a praktycznie byli w tym samym wzroście co było niesamowite. Wreszcie gdy zaprzestali ćwiczeń, Mnich Shaolin odskoczył od dwójki swoich towarzyszy i ustawił się w pozycji do walki. Czarnowłosy spoglądając na niego ostrożnie, zdziwił się delikatnie bo nie chciał ryzykować uszkodzeniem statku, ale nie miał wyboru. Czuł jak jego krew przyśpiesza i energia go roznosi, tylko po to by z kimś się zmierzyć, taki był właśnie Saiyański ród, uwielbiający walkę. Ogoniasty ustawiając się w pozycję obronną, chciał zmylić łysego by ten jako pierwszy wykonał ruch, ale najwyraźniej nie był taki głupi na jakiego mógł wyglądać. Krilin wreszcie przesunął stopę delikatnie ku przodzie i wybijając się z pięty, celował stopą w głowę Młodego Saiyanina.

Czarnooki zblokował to bardzo szybko swoim przedramieniem i schylając się bardzo nisko, miał zamiar podciąć Ziemskiego obrońcę. Przyjaciel Goku nie dał się na to nabrać, więc wybijając się w górę i odbijając się od sufitu, zadał porządnego kopniaka w podbródek Ogoniastego, przez co ten został odrzucony w tył. Wpadając na ścianę, Syn Kellana tylko kaszlnął i wypluwając trochę śliny, wytarł ją z kącików swoich ust i uradowany dalej ciągnął tą walkę. Trafiając wreszcie w brzuch mnicha Shaolin, ten przez to wszystko porządnie się zgiął, gdyż nie znał siły Brata Klen i nie spodziewał się, że może posiadać taką potęgę w sobie. Gohan nie mógł dłużej się temu przyglądać, dlatego też bardzo szybko wkroczył do akcji, podcinając Blade'a i mając zamiar położyć go na podłogę. Kenzuran odczuwając to, zrobił w powietrzu szybki obrót, wybijając się dłońmi od białej posadzki i uniknął właśnie nogi mieszańca oraz ziemianina, którzy zaatakowali równocześnie. Po upływie trzydziestu minut treningu, który tak naprawdę pociągnął się prawie do całej godziny, ziemianin wreszcie opadł z sił i wiedział, że nie jest tak wytrzymały jak kosmiczni wojownicy. Gohan wraz z Czarnowłosym dalej wymieniali się ciosami, ponieważ nie wiedzieli co to jest przerwa, tak naprawdę wiedzieli ale nie zamierzali zaprzestawać tej cudownej treningowej potyczki. Czarnooki wreszcie poruszył się trochę szybciej i zadał cios swoim łokciem w twarzyczkę syna Goku, który został wyrzucony w tył i wpadł bardzo mocno na ścianę. Krilin łapiąc ostatnie oddechy odpoczynku, postanowił że sobie jak na razie daruje i wyruszył wykorzystać prysznic, to znaczy tak naprawdę wannę. Kolejna godzina minęła, aż wreszcie nawet dwójka rodaków się zmęczyła i także padli na ziemie, łapiąc ciężkie oddechy. Ogoniasty wyglądał na takiego, który by jeszcze tą walkę mógł pociągnąć bardzo długo, ale nie chciał za bardzo zajechać młodzika, który jeszcze nie miał zbyt dużo potyczek przed sobą. Obydwoje podnieśli się z podłogi i teraz musieli wyczekać, aż ich towarzysz skończy się myć. Krilin po oczyszczeniu się z treningowego brudu, postanowił się położyć, oczywiście drugi w kolejności do kąpieli ruszył chłopak z włosami ułożonymi na grzyba. Syn Kellana krzyżując ramiona na klatce piersiowej, spoglądał teraz na niebieskowłosą, która praktycznie pół naga im tutaj spała, dziwne że nie wstydziła się swojego ciała. Długo to nie trwało, ponieważ gdy Bulma się obudziła, usiadła znowu w fotelu i dalej starała się rozszyfrować Nameczański język. Oczywiście z pomocą Pana Popo oraz intelektu jej Ojca, część informacji została przetłumaczona, dzięki czemu można było korzystać z niektórych rzeczy. Niebieskowłosa była uparta, miała to wypisane na twarzy i musiała wiedzieć w razie czego jak tym statkiem potem powrócić na Ziemie. Mimo to i tak zastanawiała jedna rzecz Chłopaka. Kolejne dni mijały, aż wreszcie przy jednym wspólnym posiłku padła rozmowa o jeszcze jednym Ziemianinie, który tak naprawdę okazał się wywodzić także z Saiyańskich Wojowników. Brat Klen bacznie słuchał o tym co mówią wszyscy wokół, musiał dowiadywać się nowych informacji, nie mógł zapomnieć że ten cały Hex także poleciał na pewno już na Namek swoją kapsułą. Po skończonym posiłku, Blade sobie porządnie odbeknął i kierując się do innego pomieszczenia, zaczął dalszy trening. Musiał stać się jeszcze silniejszy, wiedział że nowi wrogowie na niego czekają i nie chciał zawieść swojej nowo poznanej drużyny, by któryś z nich poniósł śmierć. Chciał się okazać tym przydatnym, nie tak jak w tamtym świecie, gdy Demony atakowały Smoczy Lód, tym razem chciał wszystko całkowicie zmienić i się wzmocnić. Po upływie kolejny godzin, wreszcie także Krilin i Gohan dołączyli do niego i zaczęli we troje ciężko trenować, oczywiście starając się nie zepsuć tego statku. Po solidnej wymianie ciosów, Krilin na chwilę zatrzymał się i uniósł dłoń ku górze by na chwilę zatrzymać trening. Kenzuran oczywiście to zrozumiał i ocierając pot z czoła, łapał na spokojnie oddechy. Mnich Shaolin zbliżył się do Czarnowłosego i wypowiedział się w jego stronę:

-Słuchaj Kenzuranie, chcę ci tylko oznajmić że i tak bardzo rzadko z nami rozmawiasz, ale musisz się bardziej do nas otworzyć. Cisza z twojej strony nic nie da, ponieważ my także chcemy cię poznać, a jak mamy ci zaufać podczas potyczek na Namek, musisz być bardziej otwarty. Uznajmy wszystko od nowa, dlatego też ja zacznę pierwszy, moje imię to Krilin, a obok mnie stoi Syn Ziemskiego Bohatera Goku, który nazywa się Gohan - każdy ukłonił się po swojemu, tak samo zrobił Ogoniasty. Czarnooki tylko wzdychając pod nosem, odpowiedział mu zaraz:

-Skoro tak, niech ci będzie, moje imię to Kenzuran.. - odpowiedział i za chwilę zablokował nadchodzący cios, który był od strony Łysego Bojownika. Gohan za chwilę dołączył i we dwójkę naparzali w młodego Saiyanina, który tylko blokował oraz unikał nadchodzących ataków. Najwyraźniej chcieli się jeszcze bardziej lepiej zgrać, jeśli by mieli problemy na Namek i spotkali tam jakiś wrogów. Syn Kellana teraz można było rzec, dostawał solidne Bęcki, ale nie przeszkadzało mu to, starał się powstrzymywać ale wiedział, że czasami za mocno komuś przyfasowali i odrzuci go na ścianę, która narobi tylko niepotrzebnego hałasu. Wszyscy chcieli się stać silniejszymi wojownikami, a w tle można było słyszeć kobietę, która marudzi że te hałasy są nie do wytrzymania i czasami nie może spać. Wiedzieli że będą musieli znowu powrócić do "Wyimaginowanych treningów", które robili na początku ale tak bardzo im nie pomagały w wzmocnieniu ich własnych ciał. Krilin i Gohan opierając się o ściany sali, widzieli tylko jak Brat Klen napina swoje mięśnie i czeka na więcej, lecz ci nie mieli po prostu siły, nie byli wstanie go położyć, nawet jak było ich dwóch. W duszy Blade'a drzemała wielka moc, lecz on nie potrafił jeszcze nad nią porządnie zapanować, domyślał się że w jakimś czasie to wreszcie nastąpi. Upłynąwszy jeden dzień na Ziemi, wszyscy zebrali się przed stołem i spożywając kolejne jedzenie, musieli być także porządnie najedzeni. Oczywiście kobieta nie trenowała jak pozostali, była naukowcem i pracowała nad swoimi badaniami i innymi eksperymentami, które wzięła ze sobą. Za chwilę, gdy młody chłopiec z grzybem na głowie przełknął swoje jedzenie, wypowiedział się do wszystkich zgromadzonych osób:

-Miejmy nadzieję, że dolecimy tam bezpiecznie, już długo to trwa... - widać było, że się tym wszystkim martwił oraz stresował. To nie było dziwne, to była zwyczajna reakcja, lecieć gdzieś bardzo daleko od domu, lecz Synowi Kellana to nie przeszkadzało, w innym świecie był na innych wyprawach i o wiele dłuższych. Oczywiście cała czwórka wiedziała co może zastać kiedy doleci na miejsce, Podłego Tyrana który wysłał swoje oddziały przedtem na Ziemie by sprawdzić czy się nadaję na sprzedaż. Krilin nie mógł tam siedzieć bezczynnie, więc także przełykając swoją porcję z żarciem, chwycił delikatnie za bark Gohana i odpowiedział mu:
-Słuchaj Gohanie, nie musisz się tak zamartwiać. Na pewno jak Goku zostanie w pełni wyleczony, przyleci nam z pomocą, głowa do góry. Poza tym, mamy o tyle dobrze gdyż Kenzuran także się wywodzi z Saiyańskiego rodu, tak jak ty i twój Tata, więc nie wszystko stracone, hehe - zaśmiał się pod nosem i od razu poprawił humor mieszańcowi. Blade tylko obserwował i jako tako rozumował tą sytuację, on także kiedyś będzie chciał znaleźć szczęście, jeśli w ogóle coś takiego jest mu pisane. Po skończonym posiłku, dwójka mężczyzn oraz chłopak wyruszyli do innej sali by wznowić dalszy trening. Sparingi były coraz cięższe i trudniejsze, ponieważ nie mieli zamiaru sobie ułatwiać tego wszystkiego tak łatwo, więc czasami brali jakieś obciążenie do walki. Dni w kosmosie mijały naprawdę dość szybko, choć tak naprawdę lecąc przez mroczną pustkę próżni, ciężko było powiedzieć ile dokładnie to się leciało. Treningi weszły na taką skalę, że wszystkich teraz ponosiło i co poniektórzy wychodzili z nich w pokrwawionych ubraniach, co nie było dość miłym spojrzeniem ze strony Bulmy, martwiła się o wszystkich. Był taki moment, że Czarnowłosy znokautował porządnie Gohana, zaś szybując w stronę mnicha, pochwycił go mocno za jego szyję i prawie udusił.

Jego Saiyańska furia coraz bardziej i bardziej szalała, czasem naprawdę nie potrafił nad tym zapanować, ale musiał to jakoś okiełznać, to był jego gniew. Wreszcie przy jakimś kolejnym treningu, do sali wparowała Niebieskowłosa i wytłumaczyła wszystkim, że za chwilę będą na miejscu. Ci nie mogli w to uwierzyć, gdyż wydawało się wszystkim że to wszystko potrwa znacznie dłużej. Cała czwórka pokierowała się do kokpitu i mogli zobaczyć, że znajdują się nad jakąś Ciemno-zieloną planetą, która posiadała dość sporej wielkości kratery z których wylatywał dym. Nad planetą wisiał tak jakby szyld, który oznajmiał że jest to planeta Namek, więc nie mieli innego wyboru, dlatego przyśpieszyli statek i mieli zamiar szybciej wylądować. Niestety to nie była ich wina, że druga część szyldu akurat nie działała i najwyraźniej ktoś uszkodził w niej przewody elektryczne, ponieważ nie pokazywała pełnej nazwy jako "False Namek". Kobieta prowadząc wszystkich na Fałszywą Namek, o czym oczywiście nie wiedziała, wreszcie udało jej się wylądować Nameczańskim wahadłowcem i nie chcieli zbyt długo czekać, chcieli wyjść na zewnątrz. Po dotknięciu tutejszego terenu, dlatego też cała trójka ubrała specjalne skafandry z tlenem, zaś Ogoniasty nie miał zamiaru tego używać. Bulma nie rozumiała czemu Młody Saiyanin był tak uparty, ale wiedziała że to będzie jego wina jak się udusi bez tlenu. Otwierając właz od statku, wreszcie wszyscy za chwilę pojawili się na dworze i mogli zobaczyć na spokojnie, że Czarnookiemu się nic nie działo. Po zobaczeniu, że Syn Kellana się nie dusi, zdjęli te ciężkie i niewygodne skafandry oddychające i wrzucili z powrotem na statek by się nigdzie nie zapodziały. Brat Klen rozglądając się tak przez chwilę, nie miał zamiaru przedzierać się na piechotę, więc wznosząc się, starał się znaleźć jakieś budynki, które mogą sugerować o miejscu zamieszkania Namek-jinów. Gohan biorąc bulmę na plecy i Krilin który także się wzniósł, lecieli przed siebie i po kilkunastu minutach widzieli w oddali jakiś duży posąg z którego lała się woda. Oczywiście nie można było przeoczyć tych wszystkich zaokrąglonych "fałszywych" budynków, które to były tylko iluzjami dla oczu czwórki bohaterów. Za chwilę lądując na glebie, Bulma postanowiła przetestować swój smoczy radar, który podobno ma wykrywać te wszystkie kryształowe kule. Blade'owi wytłumaczyli po jakimś czasie o co chodzi dokładniej z tymi smoczymi kulami, dlatego nazywał je kryształowymi. Niebieskowłosa dziwnym trafem zawiodła się, gdyż radar nic tutaj nie wskazywał, tak jakby nie było tutaj żadnych magicznych kul. Zaczęli iść przed siebie, aż wreszcie znów natrafili na tym razem trochę większą mieścinkę niż przedtem, dlatego mieli zamiar spotkać wreszcie jakiś Nameków, którzy im wytłumaczą o co tutaj chodzi. Kenzuran wraz z Krilinem dostrzegli dwóch wysokich zielonych osobników, którzy także posiadali czułki jak ich martwy znajomy Piccolo oraz podobny ubiór. Kobieta wyruszając jak szalona, wyprzedziła wszystkich i zaczęła zadawać pytania czy na pewno są na właściwej planecie i czy ci Nameczanie pomogą im w poszukiwaniu smoczych kul. Przez chwilę była bardzo dziwna sytuacja, bo "fałszywi" Namek-jinowie nie wiedzieli o czym ona mówiła i zachowywali się po prostu jak tępi idioci. Gohana to bardzo mocno zaniepokoiło, więc wzbijając się w górę chciał sprawdzić czy w ogóle można te smocze kule znaleźć. Zabierając przedtem radar kobiecie, wyruszył przed siebie, lecz dziwna niewidzialna ściana zablokowała go i ten odbił się od niej, uderzając się mocno w głowę. Krilinowi także się to nie spodobało, dlatego też chciał jak najszybciej zabrać stąd Bulmę, lecz tak ciągle rozmawiała z tymi dziwnie zachowującymi się Nameczanami. Ziemianin zbliżając się do kobiety, nie spodziewał się że z pod jego nóg wyskoczą jakieś dziwne kamienie, które przypominały ziemskie nagrobki, lecz te posiadały kolce na swoich górnych partiach. Czarnooki za chwilę do niego podbiegł i nie wiedział co się konkretnie dzieję, dlatego też wystrzelił dwa pociski ki, które zniszczyły te dziwaczne posągi w mgnieniu oka. Nie spodziewali się także, że z większej tutejszej budowli wyłoni się jakiś biały rogaty demon, który był tak naprawdę wykonany z jakiegoś kamiennego materiału.

Okazało się, że jest to nic innego jak zwykły Ożywiony Kamienny posąg, który został obudzony przez to dziwne drżenie ziemi oraz te nagrobki. Gohan niestety był w tarapatach, gdyż odczuwając jakiś dziwny gaz, stracił bardzo szybko przytomność i był wyeliminowany z dalszej gry. Za chwilę Bulma została pochwycona przez tych Nameczanów, którzy pokazali swoje prawdziwe oblicze i zamienili się w jakiś różowych kosmitów, którzy tak naprawdę chcieli zdobyć ich statek. Syn Kellana nie spodziewał się, że już nastąpi ten moment i będzie musiał ryzykować, więc odpychając mnicha za siebie, otrzymał solidny cios od posągu. Przebijając się przez odmienione także budowle z tej olbrzymiej planetarnej iluzji, potrząsnął mocno głową. Przywalił dość porządnie, ale bardzo szybko się podnosząc z czterech liter, dostrzegł jak Krilin wybija się z pięty i napiera na ożywiony posąg. Ogoniasty aktywując aurę, ruszył ,mu z pomocą i chciał żeby wszystko poszło i obyło się bez żadnych ofiar. Za chwilę Mnich Shaolin odczuł, że jego kostki i dłonie były całe we krwi, a następnie dostaje porządnie w twarz i zostaje odesłany na glebę, tracąc przytomność. Czarnowłosy z dzikim rykiem złości, powiększył swoją aurę przez co dwa różowe stwory przestraszyły się i puściły dziewoje z mocnego uścisku. Teraz Bulma walczyła o swoje życie, biegnąc przed siebie i starając się nie zostać zgnieciona przy okazyjnie przez wielki ożywiony posąg. Za chwilę aura Czarnookiego zmieniła się na złoto, jego włosy nastroszyły się jeszcze bardziej niż przedtem, a tęczówki całkowicie zniknęły, pozostawiając same białka oczu. Nie miał zamiaru patrzeć na cierpienie innych, więc tylko raz trafiając posąg, zniszczył jego większą połowę, lecz ten w jakiś dziwny sposób odbudował się. Krilin wreszcie budząc się, zauważył że Saiyański towarzysz jako tako napiera na ożywiony marmur, lecz ten ciągle się odbudowywał. Pobiegł w tym samym czasie do Gohana i starał się go obudzić, lecz niestety bez skutku. Nie miał innego wyboru, więc postanowił użyć swojej techniki, złotej Kamehameha. Wypychając obydwie dłonie przed siebie, wreszcie otoczył się białą aurę energii i wystrzelił promień, który za chwilę wzniósł się ku górze i rozpadł na kilka większych pocisków ki. Tak zwany "Scattershot" miał na celu wyglądać jak wystrzelenie fali uderzeniowej, którą można sterować i ta gdy zostanie wzniesiona ku górze, rozpada się na innej pomniejsze kule energii i wytwarza mnóstwo wybuchów w różnych miejscach. Powstało niesamowicie dużo wybuchów, przez co Syn Kellana został odrzucony i zahamował idealnie przy łysym sojuszniku, który był zmęczony wykorzystaniem energii na ten ożywiony kamień. Niebieskowłosa wreszcie była prawie bezpieczna, lecz niestety można było w powietrzu usłyszeć świst i twardy kamień, który uderzył w tył jej głowy i ta straciła przytomność. Wkurzony Wojownik spojrzał na nich i chciał od razu do nich ruszyć, ale nie mógł zostać Krilana teraz samego, ponieważ ten ciągle bronił nieprzytomnego Gohana, a teraz jeszcze Bulma zemdlała. Za chwilę z chmury dymu wyszedł całkowicie odnowiony Golem, który chyba chciał mieć dodatkową rundkę walki z nimi. Łysy Bojownik nie poddając się, spojrzał się na Czarnookiego i kiwając tylko w jego stronę głową, zaczął tworzyć w swoich dłoniach fale uderzeniową. Kenzuran wreszcie wkraczając do akcji, bardzo szybko pojawił się obok fioletowo-różowych kosmitów i zadając im po jednym ciosie, położył ich bardzo szybko na glebę. Brat Klen złapał tego jednego kosmicznego uzurpatora, który był jeszcze przytomny i krzyknął do niego:

-GADAJ DO CHOLERY, JAK ZNISZCZYĆ TEGO GOLEMA!! - niestety nie usłyszał odpowiedzi, gdyż za chwilę kosmitek po prostu stracił przytomność. Wyrzucił go gdzieś na bok, nie przejmując się nim dłużej i wrócił bardzo szybko do swojego łysego kumpla. Obydwoje teraz ładowali fale uderzeniowe, ponieważ musieli spróbować wymierzyć technikami w stronę serca oraz mózgu, oczywiście tak jakby celowali w człowieka. Kiedy byli gotowi, można było usłyszeć podwójne krzyknięcie "HAAAAAAAAAAAAAAAA" i po tym właśnie krzyku, dwie fale pomknęły ku Golemowi, który oberwał w swoją kamienną głowę oraz w tors, tam gdzie się znajdowało serce u człowieka. Powstał porządny wybuch, który niestety obudził kosmitów z otrzymanych przedtem porządnych ciosów. We dwóch szybko podbiegli ledwo tam gdzie leżała nieprzytomna kobieta i łapiąc ją za ręce i nogi, wyruszyli w stronę zaparkowanego statku. Nie mieli zamiaru zabierać ze sobą trójki mężczyzn, gdyż dobrze wiedzieli że we dwoje na pewno zaspokoją potrzebny niebieskowłosej. Krilin kucający przy Gohanie, nadal próbował go obudzić, ale bez większego skutku. Odskakując jednak za chwilę od niego, rozszerzył swoje położenie i unosząc wyprostowaną dłoń, stworzył energetyczną piłę, która poleciała w stronę leżącego Gohana, a dokładniej nad nim. Blade wszystko obserwował i zdziwił się co robi łysy mnich, ale on wiedział co uczynił i najwyraźniej coś niewidzialnego związało syna Goku, przez co utracił przytomność. Mieszaniec mimo tego, że został odwiązany, nadal się nie budził dlatego też Mnich Shaolin wziął go na plecy i tylko machnął Czarnookiemu by ten ruszył w pogoń za kosmitami. Syn Kellana oczywiście to zrozumiał i unosząc się nad ziemię, pomknął ku wrogim potworom którzy chcieli porwać Bulmę oraz ich statek. Kiedy tak leciał, odczuł że on także jest pochwycony przez coś, więc starał się z tego wyrwać. Niestety przez to, że wykorzystał przedtem cały efekt "Fałszywego Super Saiyanina", nie mógł nic on teraz zrobić, nie miał siły by się wyrwać tej niewidzialnej sile. Krilin za chwilę doleciał tam gdzie się zatrzymał jego Czarnowłosy towarzysz i tłumacząc mu, że musi zamknąć oczy, ten tak postąpił. Ziemski Obrońca układając dłonie z dwóch stronę swojej głowy, wykrzyczał następujące słowa:

-SOLAR FLAAAAAAAAARE - potężne światło rozbłysło z jego strony, dzięki któremu niewidzialne zmutowane ryby z mackami, które owinęły się wokół Ogoniastego. Wojownik nie mógł się ruszyć, ale za chwilę słysząc dwa świsty zza swoich pleców, dostrzegł jak energetyczne piły rozcięły te wredne macki i został on po chwili uwolniony. We dwoje z nieprzytomnym mieszańcem, ciągle lecieli przed siebie lecz ciągle te potwory z mackami pojawiały się i przeszkadzały im w doleceniu na miejsce, najwyraźniej planeta była przeciwko nim. Mnich oraz Syn Kellana zostali pochwyceni w macki, które osłabiały coraz bardziej ich organizm i paraliżowały ich panowanie nad używaniem Ki, byli w potrzasku. Tym razem to Blade musiał zadziałać, dlatego też musiał ponownie uwolnić tą dziką moc, dlatego też wydarł się bardzo mocno. Krzycząc wniebogłosy, aura znowu stała się na chwilę złota, jego tęczówki znowu zniknęły i zostały same białka oczne. Energia była tak bardzo "Fałszywa", że potwory odczuwały jak ta moc ich bardzo mocno parzy i zostawiły Wojownika w spokoju. Bestię zluzowały uściski na nadgarstkach oraz kostkach Czarnowłosego, dzięki czemu mógł polecieć dalej przed siebie. Niestety nie mógł zostawić swojego kompana na pastwę losu, więc unosząc się naprawdę wysoko, zaczął tworzyć znowu technikę Kamehameha. Ponownie ją wystrzeliwując, trafił on w środek wody, gdzie kilka bestii uległo bardzo szybkiej śmierci i dzięki temu Łysy Ziemianin został uwolniony, a ciągle na jego plecach znajdował się nieprzytomny Gohan. Wreszcie we dwójkę znowu zaczęli lecieć ku ich wahadłowcowi, który miał zabrać ich z tej chorej planety. Po dotarciu na miejsce, musieli się bardzo szybko ukryć, gdyż widzieli jak dwa różowe-fioletowo potwory trzymały przytomną Bulmę i ta hasłem Piccolo otworzyła im statek. Karzeł nie mógł uwierzyć w to, że ta im uległa albo użyli na niej jakiś dziwnych toksyn, dlatego się tak bardzo szybko zgodziła. W całym tym zamieszaniu, syn Goku wreszcie zaczął się budzić, ponieważ jego najdłużej macki miały w mocnym trującym uścisku, ale przynajmniej ważne było że żyje. Kenzuran patrzył i nie mógł tak dłużej czekać, wiedział że nie będzie mógł ciągle tej transforamcji uwolnić kiedy mu się tylko podoba, przydałoby się ją opanować. Kosmici, którzy za chwilę znaleźli się na statku, trójka bojaków za chwilę szybkim cichym ruchem zakradła się jeszcze przez otwarty właz i od razu ruszyli ku dwóm potworkom. Ogoniasty bardzo szybko zobaczył jaka złość pałała w Gohanie oraz Krilinie, przez co ci w jednym przejrzysztych ruchem, załatwili tych fałszywych nameczaninów. Oczywiście ich nie zabili, a jedynie ogłuszyli na bardzo ale to bardzo długo. Mnich wraz z chłopakiem obciętym na grzyba, pochwycili za cielska tych kosmitków i wyrzucili ich z wahadłowca. Krilin od razu zakrzyknał w stronę kobiety, waląc jej siarczystego liścia na twarz:

-OBUDŹ SIĘ, BULMA! Nie mamy czasu, odpalaj statek i ruszamy stąd zanim przybędzie więcej potworów! - kobieta nie wiedziała co się stało, ale oczywiście poczuła jak otrzymuje otwartą dłonią w twarz. Niebieskowłosa potrząsnęła głową i rozumując zaistniałą sytuację, bardzo szybko znalazła się w kokpicie i wystartowała statek. Wyglądało na to, że ów ciało niebieskie nie chciało ich tak łatwo stąd uwolnić i wytworzyła się tak po prostu burza na planetce. Kobieta starała się jak najlepiej by ci niechcący nie natrafili na błyskawicę, ponieważ chcieli opuścić ten glob w kawałku. Mimo iż trochę ich statek został zarysowany przez spadające kamienie z chmur ów Fałszywej Namek, to i tak dziewczyna nie miała zamiaru się poddać. Wszyscy trzej wojownicy w nią wierzyli i tak samo ona, musiała uwierzyć w swoją wolę walki z bardzo niefortunną pogodą, która ich trafiła. Po kilkunastu mintuach męczarni, wreszcie udało się Bulmie wylecieć Nameczańskim wahadłowcem z burzy planety, po czym ponownie wrócili na te same koordynaty i znów wznowili podróż na tą Prawdziwą zieloną Namek. Młody Saiyanin jak i reszta jego towarzyszy mogli spokojnie odetchnąć z ulgą i tuląc się wszyscy do kobiety, byli jej wdzięczni. Czarnooki wychodząc z tego uścisku, miał dość pozytywnych emocji jak na jeden dzień, on nie pasował po prostu do nich, był urodzonym Wojownikiem. Powracając do tak jakby swojego pokoiku, zauważył że tylko przez ten czas nagrał tylko kilka wiadomości na tym dziwnym urządzeniu, ale nie miał zamiaru z niego korzystać. Kładąc się plecami na łóżku, musiał po prostu odpocząć, ponieważ wiedział że to było dla niego za dużo wrażeń jak na ten jeden dzień, jeśli tyle w ogóle minęło.

Tymczasem w Kapsule Helixa

Hex przemierzający kosmos, doskonale znał położenie Wojownika, który miał na początku z nim lecieć a wybrał bandę ziemskich istot, którzy nie byli tak naprawdę silni. Saiyanin tylko zagryzł wargi, ponieważ wkurzało go to, że ten idiota wybrał ich, a nie jego. Starał się oczywiście o tym nie myśleć, dlatego też pukając końcówkami palców w swoje ramię, chciał już dolecieć na miejsce. On także niestety zbytnio nie wiedział ile dokładnie zejdzie mu się podróż, ale kapsuła wskazywała na to, że znajdzie się tam za kilka dni. Zirytowany rodak Kenzurana zapamięta to sobie na długo i teraz nie wie czy będzie musiał pomóc ludziom Freezera czy może nowo poznanemu i krótko znającemu pobratymcowi. Na twarzy Helixa malował się morderczy uśmiech, bo wyobraził sobie przez chwilę, że cała ta ekipa, która tak jakby porwała mu kompana do towarzystwa, może także zostać uśmiercona przez tyrana freezera, oj tak wyobraził to sobie jak piękne malowane tło. Niestety także był wkurzony tym, ze Ziemia była bardzo oddzielona od Namek i na dodatek w innych galaktykach, więc trochę czasu zajmie mu ten lot. Najwyżej prześpi go i tyle, tak mu szybciej zleci czas.

Miejsce Nieznane X

Smoczy Mędrzec znajdował się na wielkiej asteroidzie, patrząc jak idą treningi Altaira. Ten ucząc się oddychając w próżni kosmicznej, trenował na ożywiony cieniach przez Smoczy Avatar. Najszyjnik uczył Drake'a wszystkiego co on tylko potrafił, ale przez to że jego dziedzic wywodził się także z trzeciego odłamu Saiyan-jinów, musiał go wytrenować porządnie, by ten mógł stanąć po właściwej stronie medalu. Smok bacznie patrzył jak Altair wyczuwa swoich wrogów, używał przy tym swojego nosu, nie zmysłu przy którym musiałby zamknąć swoje oczy. Naprawdę widać było, że się wyróżniał od Blade'a, który posiadał brązowy ogon, zaś on miał go w kolorze Czarnym. Smoczy Starzec był ciekawy co jeszcze potrafi rasa Drake'a, który wywodziła się najwyraźniej z innego drzewa Saiyańskiego. Namiestnik Generała Smoczej Armii ciężko trenował, likwidując to coraz nowszych cienistych wrogów, którzy ciągle przybywali. Ćwicząc na sto razy większej grawitacji nie było mu łatwo, a wiedział że Smoczy Mentor na pewno będzie ją coraz bardziej zwiększał i łamał jego kości jeszcze w gorsze możliwe sposoby. Altair jednak nie chciał się wycofać, ponieważ gdy dowiedział się o tak zwanej specjalnej zdolności, czyli "Zenkaiu", który otrzymuje ledwo żywy wychodząc z walki, staje się dwa razy silniejszy niż przedtem, nie mógł tego zaprzepaścić. Przez ten czas lotu na Namek jego przyjaciela, w tak małą chwilę dogonił go i był mocą do niego podobny, to dzięki temu że wywodził się z rasy Antycznych Saiyan, którzy żyli kilkanaście dekad temu i byli lepsi od tych aktualnych. Przed Drake'iem długa i ciężka treningowa podróż, ale wie że musi stać się silny i także bronić planety, ale czy na pewno tylko? Co będzie dalej ? Jakie losy czekają naszych bohaterów w nieznanym im kosmosie?? Dowiecie się w następnym rozdziale.

Kenzuran AdventuresWhere stories live. Discover now