Rozdział 1.

1K 38 1
                                    

- Jo chodź szybko jedziemy - mama krzyczała na mnie z dołu.

- Już idę, momencik - odpowiedziałam.

- Jedziemy tylko na dwa dni. Po co ci tyle rzeczy? - zapytała z irytacją w głosie.

Jechaliśmy do Doncaster do moich dziadków, a rodziców mamy. Nie widziałam ich jakieś pół roku. Jakoś nie było czasu, do nich pojechać i odwiedzić. Bardzo się cieszyłam na te odwiedziny, bo strasznie kocham moich dziadków i zawsze jest mi smutno jak nadchodzi czas pożegnania i wyjazdu. Płaczę wtedy jak głupek. Mamy zamiar jeszcze wstąpić do przyjaciółki mojej mamy  - Jay. Mama mi kiedyś mówiła, że ona i Jay były najlepszymi przyjaciółkami z dzieciństwa, tak samo jak ja i Dominika. I jak widać ich przyjaźń przetrwała do dziś. Ja nie miałam zbytnio ochoty tam jechać, jakoś nie chciało mi się udawać jaka to jestem ostatnio szczęśliwa. Moim zdaniem na to samo by wyszło jakbym została u dziadków na te kilka dni, a rodzice wracając mogliby mnie zabrać. Ale mojej mamy nie da się przekonać, trzeba mieć bardzo przekonujące argumenty, aby wygrać z moją mamuśką. Tak więc przez następne dwa dni będę się strasznie nudzić. Wezmę ze sobą laptopa, to może jakoś przetrwam. Mam nadzieję.

- Już, już idę. Nie musisz tak krzyczeć na cały dom - zaśmiałam się.

- Ja nie krzyczę, tylko cię wołam, a to wielka różnica.

- Taa jasne - powiedziałam cicho.

- Co ty, tam mruczysz pod nosem?

- Nic, nic chodźmy już, bo tata na nas czeka w samochodzie. - kurde myślałam, że tego nie usłyszy, ale moja mamuśka jest nieobliczalna, usłyszy wszystko.

Wyszłyśmy z domu, mama zamknęła drzwi na klucz, po uprzednim sprawdzeniu czy wszystko powyłączała i pogasiła. Wsiadłyśmy do auta, które już stało na podjeździe, wsiadając na tylne siedzenie zobaczyłam, że Max śpi w foteliku, dlatego przykryłam go niebieskim kocykiem, a sama założyłam słuchawki na uszy i puściłam moją ukochaną playlistę na mp3. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Obudziło mnie coś dziwnego, a raczej ktoś. A tym kimś był mój ukochany młodszy braciszek, który bawił się moimi włosami, stwierdzenie, że się nimi bawił to bardzo łagodne określenie, on je ciągnął i to bardzo mocno i miał z tego niezły ubaw. Automatycznie się podniosłam i zobaczyłam, że stoimy na parkingu na stacji benzynowej, a obok stoi mój tata i pali papierosa. Prosiłam go kilka razy, żeby rzucił to świństwo. Powiem szczerze, że próbował, nawet sam mi kiedyś powiedział, że robi to dla mnie, no ale nic z tego nie wyszło, bo nałóg jest silniejszy, a mój tata nie ma silnej woli, niestety.

Po założeniu butów wysiadłam z samochodu i wzięłam Maxa na ręce i podeszłam do taty.

- Tato, gdzie mama? - zapytałam ziewając.

- Poszła do ubikacji, a wy już nie śpicie? - zapytał wyrzucając wypalonego papierosa do kosza stojącego obok samochodu.

- Ja dalej bym spała, gdyby nie ten o to tu młody człowiek. - pokazałam ręką na Młodego. - Mnie nie obudził ciągnąc za włosy. Potrzymasz Małego, a ja pójdę do ubikacji, ok? - poprosiłam.

- Pewnie, dawaj mi tego Szkraba i biegnij.

Podałam Maxa tacie i pobiegłam do wc. Od razu znalazłam mamę, przy umywalkach i podeszłam do niej.

- Hej mamuś. Poczekasz na mnie? - zapytałam. Chyba trochę ją przestraszyłam, bo lekko podskoczyła.

- O matko, ale mnie przestraszyłaś. Pewnie, że poczekam.

- Dzięki, dwie minutki i jestem z powrotem.

Po skorzystaniu z wc i umyciu rąk, wyszłyśmy z mamą na parking, gdzie czekali na nas tata z Maxem. Gdy nas zobaczyli, a dokładniej Mały to tak się zaczął wiercić, że tata nie mógł go utrzymać. Mama podeszła do nich wzięła małego i wsiadła na tylne siedzenie, aby go przewinąć.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Where stories live. Discover now