Rozdział 49.

301 12 0
                                    

Z bijącym głośno sercem w mojej piersi weszliśmy do środka. I jak na złość przy recepcji stał on, Łukasz. Blond włosy miał ułożone w tak zwanym artystycznym nieładzie, a jego biały uniform idealnie opinał wyćwiczone mięśnie. Gdy dzwoneczek nad drzwiami oznajmił, że weszliśmy z uśmiechem na twarzy odwrócił się w naszą stronę, a gdy zobaczył za mną Louisa uśmiech zszedł z jego twarzy i zamiast niego pojawił się pełen niezadowolenia grymas. Pewnym krokiem ruszył w naszą stronę, babcia chętnie wyciągnęła w jego kierunku dłoń, którą od razu ujął i pocałował.

- Pani Monk, moja asystentka czeka na panią w gabinecie. - powiedział i wskazał dłonią w stronę białych drzwi. Babcia posłała nam tylko szybki uśmiech i ruszyła w stronę wskazanych przez chłopaka drzwi.

- Cześć Jo. - powiedział do mnie z fałszywym uśmiechem.

- Cześć. - odpowiedziałam cicho. I po chwili dodałam. - Wy się już chyba znacie. To mój chłopak Louis, a to Łukasz rehabilitant mojej babci. - gdy mówiłam mój, mocno zaakcentowałam to słowo, aby wreszcie dotarło to do jego tępej, blond czupryny.

- My już się poznaliśmy. Cześć Louis. - powiedział i wyciągnął swoją dłoń w stronę Louisa. Lou jak na wychowanego chłopaka przystało odwzajemnił ten gest.

- Witaj Łukasz. - stałam między nimi i czułam się jakbym stała między dwoma, niebezpiecznymi zawodnikami, którzy zaraz mieliby się rzucić sobie do gardeł. Mówię wam nieprzyjemne uczucie. Zauważyłam, że chłopaki wpatrują się w siebie, jakby zaraz faktycznie mieliby się na siebie rzucić. Postanowiłam, że przejmę kontrolę nad tą dziwną sytuacją.

- Jak po weselu? - zapytałam i spojrzałam wprost na Łukasza. Gdy usłyszał moje pytanie, skierowane wprost do niego, popatrzył na mnie i wyglądało to jakby otrząsnął się z jakiegoś dziwnego zamroczenia.

- Świetnie było, dobrze się bawiłem. - odpowiedział, po czym po chwili dodał. - Szkoda, że ciebie tam nie było. - gdy wypowiedział to ostatnie zdanie słyszałam jak Louis wciąga głośno powietrze, co oznaczało, że zrozumiał, mimo że Łukasz powiedział to po polsku. Sięgnęłam ręką do tyłu z zamiarem chwycenia dłoni Louisa, aby go nieco uspokoić. Kiedy dotknęłam jego dłoni chłopak objął moją swoimi dwiema i mocno ścisnął. Tak mocno, że niekiedy to naprawdę bolało, ale wolałam nie dawać tego po sobie poznać i starałam się ignorować ten nieprzyjemny ból.

- To dobrze. - odpowiedziałam. Już miałam się go zapytać czy poszedł sam, czy z kimś, ale niestety nie było mi to dane, bo z gabinetu wyszła młoda i atrakcyjna dziewczyna. Kiedy bardziej się jej przyjrzałam coś mi zaświtało w głowie, jakaś myśl że już ją gdzieś kiedyś widziałam. O Boże, to ona Aśka, jego dziewczyna. Czy to się dzieje naprawdę, albo może ja mam jakieś zwidy?

- Panie Łukaszu, pacjentka gotowa do zabiegu. - oznajmiła i wróciła do pomieszczenia. Panie Łukaszu? Czyżby nikt nie wiedział, że oni są razem? A pan mroczny umawia się ze swoimi pracownikami? Oj nie ładnie. Popatrzyłam w stronę recepcji czy siedzi tam ta miła pani, co kiedyś, i co się okazało? Że siedzi, czyli jak ktoś z innych pracowników jest na horyzoncie Łukasz i jego lalunia zachowują się dość formalnie i niczego nie dają po sobie poznać. Ciekawa jestem jak są sami w gabinecie i co dzieje się za zamkniętymi drzwiami? Ale szczerze, nie obchodzi mnie to. Co mi do tego, ja jestem tylko ciekawska, a tak nie powinno być.

Łukasz odwrócił się w naszą stronę i spojrzał pierw na Louisa, a potem na mnie. Kiedy moje oczy złączyły się z jego, widziałam w nich, co? Strach ? Chyba tak. Ale przecież nie powinien się bać, bo w końcu nikt o nich nie wie, więc nie wiem czym chłopak się przejmuje, że jego tajemnica wyjdzie na jaw. Ale by było fajnie, a ja to bym się uśmiała najbardziej.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Where stories live. Discover now