Wróciłam do domu i od razu co zrobiłam to zaparzyłam sobie gorącą, miętową herbatę. Mam nadzieję, że mi pomoże na mój ból brzucha i jakoś złagodzi objawy... Właśnie czego? Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję że to tylko nie ciąża, bo przecież... Ach nawet nie chcę o tym myśleć.
Usiadłam w salonie na kanapie i trzymając w dłoniach ciepły kubek z herbatą włączyłam telewizor. Nie potrafiłam skupić się na durnych programach lecących w czarnym odbiorniku, bo moje myśli cały czas krążyły wokół torebki i siedzącej w niej dwóch rzeczy.
Bałam się.
Bałam się jak jasna cholera.
A co jeśli okaże się, że jestem w ciąży? A wszystkie te objawy z wczoraj i dzisiejszej nocy wskażą jednoznacznie, że będę mamą? Nie, to nie może być to. Zawsze się zabezpieczaliśmy, prawda?
Po pół godzinie siedzenia i patrzenia w jeden punkt przed sobą w końcu zebrałam się w sobie i sięgnęłam po torebkę.
Może powinnam powiedzieć Louisowi o wszystkim? O moich obawach? Może powinnam poczekać na niego i zrobić to z nim? Pomocy, co ja mam ze sobą zrobić?
Odłożyłam torebkę na swoje poprzednie miejsce i wróciłam na kanapę.
Może jak odczekam jeszcze chwilę to przejdzie? Może nie będę w ciąży? Boże widzisz, a nie grzmisz. Potrzebuję solidnego kopa w tyłek, aby coś z tym zrobić.
Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Wstałam i prawie zabijając się na rzuconych skarpetkach Louisa na podłodze dobiegłam do mojej torebki. Zaraz, czy ja właśnie widziałam skarpetki Louisa? Co one do cholery tam robiły? Pokręciłam głową i wyjęłam z bocznej kieszonki wibrujące i coraz to głośniejsze urządzenie.
- Słucham? - zapytałam nawet nie patrząc na to kto do mnie dzwoni.
- Jo? - to Harry.
- Cześć Harry. - powiedziałam siadając na podłodze i opierając się plecami o fotel stojący za mną.
- Czemu nie ma cię dziś na uczelni? Stało się coś? Chora jesteś? - pytania wylatywały z jego ust jak torpedy, A mnie nagle głowa zaczęła boleć. Całkiem zapomniałam, żeby zadzwonić do Harry'ego i powiedzieć mu że nie będzie mnie dziś na zajęciach. Zapomniałam, tak się w życiu niestety zdarza.
- Jezu Harry powoli. - zaśmiałam się do słuchawki.
- No co? Martwię się o ciebie. - odpowiedział, a ja wyczułam jak się uśmiecha.
- Martwisz się o mnie? Super z ciebie przyjaciel, dzięki. Ale nic się złego nie dzieje. - odpowiedziałam. Taa dopóki nie zrobisz testu i się nie przekonasz, dodałam sobie w myślach.
- Naprawdę? - zapytał wyższym głosem niż zazwyczaj.
- Tak, naprawdę. Nie musisz się przejmować, jutro pewnie już będę. Po prostu zatrułam się czymś i musiałam zostać w domu. - wyjaśniłam, a chłopak jakby odetchnął z ulgą.
- A może przywieźć ci coś? Co prawda nie mam bladego pojęcia gdzie mieszkasz. - zaśmiał się, a na moich ustach również zagościł malutki uśmieszek. - Ale pewny jestem, że podasz mi adres. - dodał.
- Nie, nie trzeba mam wszystko. Poza tym Lou zaraz wróci, więc... - powiedziałam jednocześnie strzelając się w czoło, bo wiedziałam bardzo dobrze jak Harry reaguje na imię mojego narzeczonego.
- Och, rozumiem. - odpowiedział ze słyszalnym smutkiem w głosie.
- Harry? Co jest? - zapytałam przerażona. Brzmiał jakby coś mu się stało, ale ja nie wiedziałam co to może być.
YOU ARE READING
Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)
FanfictionJo jest pół angielką, pół polką. Mieszka przez 16 lat w Polsce. Pewnego dnia rodzice oznajmiają jej, że przeprowadzają się do Wielkiej Brytanii. Jo na początku nie jest zadowolona z tego powodu, nie chce zostawiać przyjaciół, nie chce wyjeżdżać, ale...