Rozdział 9.

629 24 0
                                    

Naszą rozmowę, a raczej wspomnienia z dzieciństwa przerwała pani Jay, która zawołała nas do kuchni, bo miała jakąś ważną sprawę do nas. Nie wiedziałam zbytnio o co może chodzić, ale gdy Louis wstał i podał mi rękę chwyciłam ją i poszliśmy do środka. Kierując się do kuchni słyszeliśmy śmiechy naszych rodziców. Pomyślałam, że tata i pan Mark już wrócili i nie myliłam się. Ciekawa jestem tylko, gdzie byli. 

Gdy tylko pani Jay nas zauważyła, podeszła do nas i powiedziała:

- Moglibyście pojechać do sklepu, bo zabrakło mi kilku produktów do zrobienia obiadu. Bardzo was proszę.

- Oczywiście, że pojedziemy. - powiedział Louis i popatrzył na mnie, a ja skinęłam głową na znak, że się zgadzam.

Gdy my ubieraliśmy buty pani Jay zdążyła napisać nam listę potrzebnych produktów. Louis wziął ją i wyszliśmy z domu. Skierowaliśmy się do garażu  po samochód. Wsiedliśmy do niego, Louis wyjechał na ulicę i odjechaliśmy w stronę sklepu. Najbliższy duży sklep był 15 kilometrów stąd. 

Przez początek drogi żadne z nas się nie odzywało. Ta cisza była bardzo niezręczna, postanowiłam więc że ją przerwę.

- To twoje auto? - zapytałam, to jedyne pytanie które przyszło mi do głowy w tym momencie, ale lepsze to niż siedzieć i nic się nie odzywać. 

- Tak, to moje auto. Rodzice kupili mi je, gdy dostałem się na studia. Chcieli ułatwić mi życie w Londynie i jak to moja mama powiedziała, abym częściej przyjeżdżał do domu. - uśmiechnął się, na ostatnie wypowiedziane zdanie.

- To fajnie. - odpowiedziałam. I znowu ta cisza, jak ja jej nie znoszę.

- A ty masz prawo jazdy? - zapytał Louis, gdy staliśmy na czerwonym świetle i wreszcie odwrócił głowę w moją stronę.

- Umm, tak mam. Tata daje mi często prowadzić, bo jak twierdzi trening czyni mistrza. - odpowiedziałam z uśmiechem.

- Ooo to widzę, że nie boisz się jeździć. - powiedział i ruszyliśmy, gdy pojawiło się zielone światło.

- Sama się boję, ale jak tata jest obok to już mniej. Poza tym sama na razie jeżdżę do sklepu, bo jest niedaleko, zaledwie dwa kilometry. W dłuższe trasy jeszcze nie jechałam, nawet jak tata jest obok. Rodzice boją się mnie puścić, no nie dziwię im się, też bym się bała.

- To może jak będziemy wracać, to ty poprowadzisz? - zapytał, a mi uśmiech zszedł z twarzy. Za dobrze to nie umiem jeździć, ale mój tata ma rację, należy trenować, aby zostać mistrzem. 

- Chętnie, a jak coś się stanie, bo wiesz nie umiem za dobrze jeździć? - zapytałam z nadzieją w głosie, że Louis może odpuści i zmieni zdanie.

- Ale co by miało się stać? Ja będę obok i zaufaj mi, nic się nie stanie. - odpowiedział i dotknął mojej dłoni spoczywającej na kolanie i lekko ścisnął. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, popatrzyłam na niego, a on uśmiechnął się do mnie tak ładnie jak tylko on potrafił.

Po chwili byliśmy już pod sklepem. Louis zaparkował samochód blisko wejścia. Wysiedliśmy i udaliśmy się środka. Wzięliśmy ze sobą wózek, a tak dokładniej to Lou go wziął, bo lista była dość długa, ale przecież brakowało tylko kilku produktów. Jestem pewna, że pani Jay wysłała nas razem do tego sklepu, bo miała w tym swój ukryty plan, a moja mamuśka pewnie jej w tym pomagała. Z tymi mamami to same problemy, ale czego one nie zrobią dla dobra swoich dzieci?

Chodziliśmy z Louisem po całym sklepie w poszukiwaniu produktów z listy. W niektórych momentach zachowywaliśmy się gorzej niż pięciolatki, odbijało nam i to nieźle. Na przykład taka sytuacja. Szłam sobie normalnie koło Lou, a ten nagle wziął mnie na ręce i wsadził do wózka sklepowego, czy to było mądre i na miejscu i czy tak zachowuje się dwudziestoletni chłopak? Raczej nie, no ale czy on kiedykolwiek był normalny i poważny? Zdecydowanie nie. I takim oto sposobem jechałam sobie w wózku pchanym przez przyjaciela. Dopiero, gdy ochroniarz zwrócił nam uwagę, że nie wolno jeździć w taki sposób musieliśmy się uspokoić i zachowywać jak przystało na dorosłych ludzi. Gdy znaleźliśmy wszystkie produkty mogliśmy spokojnie udać się do kasy. Po skasowaniu i zapakowaniu rzeczy podziękowaliśmy miłej pani kasjerce i udaliśmy się na parking do samochodu. Ja niosłam te lżejsze siatki, a Louis, jak na gentlemana przystało, te cięższe. Właśnie dochodziliśmy do auta, gdy chłopak nacisnął guzik automatycznego zamka. Otworzył bagażnik i wpakowaliśmy tam nasze zakupy, po czym go zamknął, a następnie wręczył mi kluczyki.

- To teraz ty prowadzisz, zapraszam na siedzenie kierowcy. - powiedział i otworzył mi drzwi po czym gdy wsiadłam zamknął je i usiadł obok mnie na miejscu pasażera. Zapięłam pas bezpieczeństwa, chłopak również i odpaliłam samochód. Włożyłam wsteczny bieg i zaczęłam cofać. Louis cały ten czas przyglądał się moim ruchom i mówił do mnie spokojnym głosem. Byłam pewna w tamtym momencie, że on raczej uspokaja siebie niż mnie, bo chciał żeby jego samochodowi nic się nie stało. Faceci i to ich umiłowanie do aut.

Gdy w końcu wyjechałam z parkingu i wjechałam na główną drogę, mogłam odetchnąć z ulgą, bo nie łatwe jest to, aby wyjechać z miejsca gdzie stoi pełno samochodów i starać się, aby nie uszkodzić któregoś z nich. Tata zawsze mi powtarza, abym w takich sytuacjach jechała powoli i rozglądała się na boki, bo nigdy nie wiadomo co może się zdarzyć.

- Dobrze ci poszło. - Louis mnie pochwalił, widziałam, że on też odetchnął z ulgą. - A mówiłaś, że nie umiesz za dobrze jeździć.

- No, bo nie umiem.

- Umiesz, umiesz i właśnie to teraz pokazujesz. - zaśmiał się.

- Bo wiesz, jak jeżdżę z tatą, to on daje mi rady. Jak na przykład mam się zachować w różnych sytuacjach. Ja to nazywam "złotymi radami", bo one zawsze się sprawdzają. - powiedziałam nie spuszczając wzroku z jezdni.

- Ja jestem pod wielkim wrażeniem twoich umiejętności, naprawdę. - powiedział, a ja się zawstydziłam, byłam pewnie cała czerwona. - Ja mam prawo jazdy niecałe dwa lata i czasem zdarza mi się pomylić biegi. Ty masz kilka miesięcy i jeździsz jak profesjonalistka. - dokończył, a ja jeszcze bardziej się zaczerwieniłam, ale odpowiedziałam ciche.

- Dziękuję.

- Nie ma za co, taka prawda. - odpowiedział. - Jesteś jeszcze ładniejsza, gdy się czerwienisz. - swoim kciukiem pogładził mój policzek.

- Lou, daj mi się skupić na drodze, chyba że chcesz  abyśmy się rozbili na najbliższym drzewie. - chciałam to skończyć, bo jeśli tak dalej by poszło to jestem całkowicie pewna, że doszło by do czegoś co mogło mieć miejsce już na palcu zabaw, ale nie było nam to dane. Nic nie odpowiedział, wziął swoją rękę od mojej twarzy i położył na udzie. Przez jakiś czas znowu żadne z nas się nie odzywało. Louisowi chyba się głupio zrobiło, bo nie odwrócił głowy w moją stronę tylko patrzył cały czas na widoki za oknem. Mi też było głupio, że tak na niego naskoczyłam, ale ja naprawdę bałam się, że coś może się stać, że możemy spowodować wypadek, a tego oboje byśmy nie chcieli. Po kilku minutach jazdy już nie mogłam wytrzymać i musiałam coś powiedzieć, bo Lou pewnie myśli, że to przez niego tak zareagowałam.

- Lou? - chłopak popatrzył na mnie. - Przepraszam cię za to, że tak na ciebie krzyknęłam, nie chciałam. - powiedziałam.

- To ja cię przepraszam, nie powinienem robić tak podczas jazdy, to niebezpieczne. - to mnie zaskoczył, myślałam, że jest na mnie zły, ale wręcz przeciwnie, on sam się obwiniał za to. 

- Nic nie szkodzi, ja wiem że ty mnie bardzo lubisz, ja ciebie również, ale tylko jako przyjaciela. - widziałam, że zadałam mu cios w samo serce, bo do końca drogi nie odezwał się do mnie ani jednym słowem. Dojechaliśmy w końcu pod dom państwa Tomlinsonów, zaparkowałam przed bramą wjazdową, zgasiłam samochód i odpięłam pas. Louis siedział i nadal patrzył przez okno, nawet się nie ruszył. Chwyciłam jego dłoń w moją mniejszą i wtedy spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się do niego, ale on tego nie odwzajemnił. Wzięłam sprawy w swoje ręce i powiedziałam sama do siebie, Jo teraz albo nigdy i go pocałowałam. Nie wiedziałam co robię, całkowicie oddałam się temu pocałunkowi. Lou odwzajemnił ten gest, a gdy włożyłam rękę w jego włosy czułam, że się uśmiecha. To było takie przyjemnie i niewinne zarazem, że nie chciałam tego kończyć. Chciałam zostać z nim w tym aucie i czuć jego wargi na swoich.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz