Rozdział 59.

274 13 0
                                    

Nie wiem ile tam siedzieliśmy i się przytulaliśmy. Nie chciałam nas pośpieszać, bo wiedziałam że Louisowi jest to potrzebne. Chwila pobycia ze mną i chwila milczenia. Tylko nadal zastanawiam się dlaczego tak sobie myślał, że to może być sen. Ja też tak czasem mam, że myślę iż to co dzieje się teraz w moim życiu jest jak z jakieś disnejowskiej bajki, a gdy się obudzę to okaże się to tylko i wyłącznie snem. Co prawda bardzo rzeczywistym snem.

- Wszystko dobrze? - zapytał Louis.

- To ja powinnam się ciebie zapytać czy u ciebie wszystko w porządku. Nie wiem dlaczego tak bardzo się smucisz z tego powodu. Przecież jestem tutaj i nie zamierzam nigdzie sobie pójść. Kocham cię i tylko to się liczy, pamiętaj. - odpowiedziałam i przytuliłam się do chłopaka.

- Wiem o tym, cały czas mi to powtarzasz. - powiedział, a ja odsunęłam się od niego i przyglądałam jego twarzy.

- To dlaczego płaczesz? - zapytałam i otarłam kciukiem samotnie spływającą łzę po policzku.

- Bo się boję, że mnie kiedyś zostawisz. - szepnął i mocniej mnie objął.

- A czy ja się gdzieś wybieram? - zapytałam z uśmiechem. Chciałam jakoś rozładować napiętą atmosferę i rozśmieszyć Louisa i chyba mi się to udało, bo zaraz na jego ustach zagościł nieśmiały uśmiech. Pochyliłam się w jego stronę i dawałam całusy na całej twarzy. Z każdym kolejnym całusem, uśmiech na jego ustach coraz bardziej się rozszerzał, co mnie bardzo ucieszyło, bo w końcu dzisiejszego dnia ujrzałam mojego kochanego i szczęśliwego chłopaka.

- I tak ma być cały czas. - powiedziałam i trąciłam palcem wskazującym czubek jego nosa, a chłopak kiwnął głową.

- To co jedziemy zobaczyć to nasze mieszkanie? - zapytałam, gdy wstaliśmy z ławki.

- Tak. Mam nadzieję, że ci się spodoba. - odpowiedział i ruszyliśmy do wyjścia, a następnie do samochodu.

Jazda zajęła nam jakieś pół godziny. Ciesze się, że nie dłużej bo nie chcę każdego poranka spędzać w samochodzie, a w dodatku na staniu w korkach, co w Londynie jest nieuniknione. Zatrzymaliśmy się przed starą kamienicą, uwielbiam takie budynki, typowe angielskie kamienice. Louis wysiadł z samochodu i przeszedł na moją stronę, otworzył mi drzwi, na co mu podziękowałam. Nie lubię jak to robi, bo sama potrafię otworzyć sobie drzwi, ale wolę się z nim dzisiaj o nic nie kłócić i nie dawać mu powodów do smutku.

- To mieszkanie, o którym ci mówiłem. Jakby ci się nie spodobało, to możemy poszukać innego. Mnie się bardzo podoba, więc pomyślałem że najpierw ci je pokaże, a potem ty zadecydujesz.

- Loui spokojnie, możemy najpierw je zobaczyć? - zapytałam i chwyciłam go za dłoń.

- Oczywiście kochanie, zapraszam. - powiedział i otworzył przede mną drzwi. Podziękowałam i weszliśmy na klatkę schodową. Podobno to mieszkanie kuzyna Louisa, który wyjechał z kraju i nie zamierza tutaj już wrócić. Lou ma klucze od jego siostry, czyli swojej kuzynki, która pilnuje tego mieszkania na czas jego nieobecności.

- Proszę. - powiedział i otworzył przede mną drzwi. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to panująca tam przestrzeń. Salon połączony był z niewielką kuchnią. Na jego środku stały dwie kanapy ułożone w literę L. Pomiędzy nimi stał drewniany stolik z szybą w środku. Ściany były koloru beżowego. Na suficie znajdowała się drewniana belka, która przechodziła przez całą ścianę, a na końcu tworzyła filar. Na końcu pomieszczenia dostrzegłam kuchnię z białymi meblami, a po środku brązowy, drewniany stół z sześcioma krzesłami, a nad nim trzy wiszące lampki. Już mi się podoba to mieszkanie, chociaż nie widziałam jeszcze reszty. Po lewej stronie od wejścia zauważyłam dwie półki z książkami, a pomiędzy nimi tajemnicze przejście. Ciekawe gdzie ono prowadzi.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Where stories live. Discover now