Rozdział 71.

362 11 0
                                    

Wróciliśmy z Louisem do domku z torbami pełnymi prezentów dla naszych bliskich. Myślę, że się ucieszą z podarunków. Mojej mamie kupiliśmy srebrny łańcuszek z napisem "Mama", bo wiem że uwielbia takie cacuszka. Tatowi kupiliśmy breloczek do kluczy z logiem marki jego samochodu, bo ostatnio narzekał, że zepsuł mu się, dlatego pomyślałam że mogę mu takie coś kupić. Maxowi kupiliśmy zestaw samochodzików z różnych bajek, które mały uwielbia. Pani Jay kupiliśmy fartuszek z napisem "Najlepsza kucharka na świecie". Chciałam jej coś innego kupić np. srebrną bransoletkę, bo widziałam że podobają jej się takie gadżety, ale Louis uparł się, że fartuszek będzie lepszym pomysłem. Na początku zgodziłam się na to, ale po głębszych przemyśleniach stwierdziłam, że jednak kupię tą bransoletkę. Fartuch będzie od Louisa, a bransoletka ode mnie. Panu Markowi kupiliśmy jakiś drogi, mega drogi alkohol, bo jak twierdzi Louis zawsze kupuje mu różnego rodzaju alkohole, natomiast dziewczynkom, każdej z nich kupiliśmy zestawy do makijażu. Widziałam, że wszystkie uwielbiają się malować, więc pomyślałam dlaczego by im czegoś fajnego związanego z tym nie kupić.

Położyliśmy wszystkie torby na podłodze w salonie i padliśmy zmęczeni na kanapę.

- Lou? - szepnęłam w stronę chłopaka siedzącego obok mnie i opierającego głowę o moje ramię.

- Hmm. - mruknął.

- Zwariowaliśmy. - powiedziałam i zaśmiałam się.

- Chyba tak, ale pomyśl jacy będą zadowoleni z tych prezentów i ile damy im uśmiechu na twarzach. zobaczyć ich takich to sama przyjemność. - dodał Louis, a ja przytaknęłam. Faktycznie, chłopak miał rację w tej sprawie. Nawet nie zdajemy sobie sprawy ile możemy wywołać uśmiechu na twarzach naszych bliskich i jakie to dla nas może być wspaniałe uczucie, widząc jak bardzo się cieszą.

- Masz rację. - potwierdziłam jego słowa. - Dobra, ja idę do łazienki i możemy jechać. - dodałam i zaczęłam wstawać z kanapy.

- Nie, posiedźmy jeszcze trochę. Tak mi dobrze. - powiedział Lou i przełożył swoją rękę przez moje biodro i przyciągnął do siebie, także siedziałam w jego objęciach.

- Ok. - mruknęłam i przytuliłam się do chłopaka.

***

- Jesteśmy w domu. - oznajmił Louis, gdy podjechaliśmy pod jego dom. I wtedy zobaczyłam coś dziwnego. Mianowicie na podjeździe domu państwa Tomlinsonów stał samochód moich rodziców, co by oznaczało że moja rodzinka tutaj jest. To dlatego pani Jay chciała, abyśmy od razu do nich przyjechali, pomyślałam. Popatrzyłam na Louisa, a ten patrzył na mnie odwrócony w moją stronę. Przyglądał mi się z lekkim uśmiechem na twarzy, co by oznaczało iż wiedział o całej tej sprawie.

- Wiedziałeś, prawda ? - zapytałam, gdy odzyskałam zdolność mowy.

- Ale, że co? - zapytał z rozbawieniem.

- O tym. - odpowiedziałam i wskazałam palcem na samochód stojący na podjeździe.

- Nie. - powiedział. - Skąd mogłem wiedzieć?

- Może twoja mama ci o tym powiedziała ? - zapytałam zirytowana, ale też podekscytowana tym że wreszcie zobaczę rodziców i mojego małego szkraba.

- A coś ty. O niczym nie wiedziałem. Jestem tak samo zaskoczony jak ty. - wyjaśnił, a ja nie wiedziałam czy mam mu wierzyć, czy nie. W sumie mogli to wszystko uknuć z panią Jay za moimi plecami, abym miała niespodziankę. Ale Louis faktycznie wyglądał na zaskoczonego i jego reakcja była podobna do mojej, gdy zobaczyłam samochód. 

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Where stories live. Discover now