Rozdział 35.

345 14 0
                                    

- To teraz możesz mi wyjaśnić o co chodziło. - powiedział Louis, gdy usiedliśmy na kanapie.

- Chodzi o to, że Kacper nie jest rodzonym bratem Domi. Jej tata i jego mama pobrali się kilka lat po śmierci jej mamy. A Kacper nie może nadal tego zaakceptować i na każdym kroku odgryza się na biednej dziewczynie. - wyjaśniłam.

- Teraz rozumiem. Ale dlaczego się na tobie wyżywa, czemu ty jesteś winna? - zapytał Dominikę.

- Bo mój tata go nie akceptuje. To znaczy jeśli miałby wybierać między mną, a Kacprem wybierze mnie, bo to ja jestem jego prawdziwym dzieckiem. A Kacper nie może tego zrozumieć i w każdy możliwy sposób się na mnie odgrywa.

-  Dobrze, że ojciec zawsze stoi po twojej stronie. A twoja macocha co na to?

- Ona mnie w pełni akceptuje, powiedziała mi kiedyś, że zawsze chciała mieć córkę. Kiedyś nawet mnie obroniła przed Kacprem i za to jestem jej wdzięczna. - odpowiedziała. - Ale skończmy temat mojego przyrodniego brata i napijmy się czegoś mocniejszego, co wy na to ? - dodała i wstała z fotela.

- Pewnie. - uśmiechnęłam się, a przyjaciółka udała się do kuchni. Popatrzyłam na Louisa, a on przyglądał mi się dziwnym wzrokiem. - No co? - zapytałam.

- Nic, tylko nie poznaję cię. Sprzeciwiasz się bratu swojej przyjaciółki, potem jesteś chętna do picia alkoholu, co się stało z moją Jo? - zapytał.

- Nadal tu jest i chce się trochę zabawić. - powiedziałam.

- Tak jak wczoraj? Nie radzę. - odpowiedział i odwrócił ode mnie wzrok.

- Przecież nie będziemy mieszać wszystkiego ze sobą, wczoraj nie mieszałyśmy i jakoś żyjemy. - wyjaśniłam.

- Ale chciałyście. Widziałem co było w torbie. - powiedział, ale nadal na mnie nie patrzył.

- Chciałyśmy, ale tego nie zrobiłyśmy. A teraz wrzuć na luz i się odpręż dziadzie. - powiedziałam, na co Lou od razu odwrócił głowę i zmierzył mnie swoim wzrokiem.

- Coś ty powiedziała?

- To co słyszałeś. - odgryzłam się.

- Ja ci zaraz dam dziada. - i nagle znalazłam się pod nim, a jego palce wbijały się w mój brzuch łaskocząc mnie. - Przeproś, natychmiast. - rozkazał.

- Nie. - wysapałam. Louis jeszcze bardziej zaczął mi wbijać paluchy. - Przepraszam. - poddałam się, ile można znieść łaskotania. Chłopak pocałował mnie tak jak kilka godzin wcześniej w moim pokoju. Odepchnęłam go od siebie, na co usiadł, a ja mogłam spokojnie wstać z kanapy i poprawić bluzkę, która podniosła się do góry i teraz odkrywała cały mój brzuch.

- Nie mówiłaś, że masz tatuaż. - zauważył.

- Nie było się czym chwalić. - odpowiedziałam i pociągnęłam bluzkę w dół.

- Pokaż.

- Nie.

- Proszę. - wydął usta i już wiedziałam, że nie mogę mu się dalej opierać. Podeszłam bliżej, stanęłam między jego nogami i podniosłam bluzkę. Lou swoimi palcami dotykał znaku na moim lewym biodrze.

- Co on oznacza? - zapytał po chwili.

- Przyjaźń na zawsze. - odpowiedziałam i popatrzyłam na niego.

- A ta litera "D"? - nie dawał za wygraną, wszystko musiał wiedzieć.

- D jak Dominika. - wyjaśniłam. - Domi ma taki sam, tylko, że jej literka to "J". - dodałam.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora