Rozdział 16.

431 20 0
                                    

Wreszcie wolność! Jak ja długo na to czekałam. Dziewczyny z klasy płakały, z resztą wszyscy płakali, oprócz mnie. Dlaczego? Może dlatego, że ja tam nikogo nie znałam, nie zaprzyjaźniłam się z nikim i nie zżyłam? Oni wszyscy znali się przez całe liceum, przez całe trzy lata. A ja? Zaledwie kilka miesięcy. Więc dlaczego miałabym za nimi tęsknić i do tego płakać?

Po przemowie dyrektora szkoły na auli udaliśmy się do swoich klas, aby wychowawcy mogli nam rozdać świadectwa. Kiedy wyczytano moje nazwisko wstałam i pewnym krokiem podeszłam do nauczycielki. Każdemu mówiła miłe słowa, mi również. Powiedziała: "Mimo, że nie byłaś z nami od początku, to i tak wszyscy bardzo Cię polubiliśmy". Ja odpowiedziałam dziękuję i wróciłam na swoje miejsce. Zaczęłam zastanawiać się o co jej chodziło. Pewnie chciała być miła i tyle, to nic strasznego, nic się przecież nie stało. Powiedziała, że wszyscy mnie polubili, tak? To ciekawe dlaczego nikt się do mnie nie odzywał? Dlaczego nie miałam ani jednej bliższej koleżanki i zawsze siedziałam sama? Odpowiedź jest prosta: nikt mnie nie lubił i nikt nie chciał się ze mną przyjaźnić. Moje przemyślenia  przerwał głos wychowawczyni, która powiedziała, że możemy już wychodzić. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i udałam się do wyjścia. Przechodząc obok biurka pożegnałam się grzecznie mówiąc "Do widzenia" i wyszłam. Przed salą po prawej stronie stali chłopcy z mojej klasy. Gdy tylko mnie zauważyli jeden popchnął drugiego i ten poleciał na mnie w skutek czego przewróciłam się i wylądowałam na kolanach. Oni zaczęli się tak strasznie śmiać i przybijać sobie piątki, wiem że zrobili to specjalnie, jestem tego pewna. Po chwili dopiero dotarło do mnie co się stało, podniosłam głowę i zobaczyłam wyciągniętą dłoń w moim kierunku. Popatrzyłam wyżej i zobaczyłam, że to Louis. Chwyciłam jego rękę, a on pomógł mi wstać. Nim się zorientowałam Lou już stał obok tych chłopaków, a ci śmiali się tak, że na parterze można ich było usłyszeć. Szybkim krokiem podeszłam do nich i odciągnęłam Louisa, na tyle ile to było możliwe.

- Lou, proszę cię nie warto. - powiedziałam głosem pełnym paniki, bo nie chciałam aby mój przyjaciel pobił tych kolesi z mojego powodu. Chłopak mnie nie posłuchał, wyrwał się z mojego uścisku i podszedł do nich, był wyraźnie od nich wyższy.

- Jeszcze jedna taka sytuacja, a inaczej pogadamy. - wycedził przez zęby. Chłopaki odwrócili się w jego stronę i wtedy mogłam zobaczyć w ich oczach strach. Teraz się boją, ale jak mi zrobili krzywdę to się nie bali, pomyślałam. Jednak dobrze jest mieć kogoś na kim możesz polegać i kto w każdej sytuacji cię obroni. Louis był na nich bardzo zły, widziałam jak jego klatka piersiowa opadała i unosiła się w szybkim tempie, nieźle go wkurzyli.

- Louis, chodź nie warto. - podeszłam bliżej i chwyciłam go za rękę. Popatrzył na mnie i widziałam w jego oczach złość, gdy mrugnął jego spojrzenie złagodniało i odwzajemnił uścisk dłoni, po czym ruszyliśmy w stronę schodów.

- Nic ci nie jest? - zapytał, gdy wyszliśmy przed budynek szkoły.

- Wszystko w porządku. - odpowiedziałam i zaczęłam płakać.

- Nie płacz, proszę. - Louis przytulił mnie do siebie.

- Dlaczego oni mnie nie lubią? Co ja im takiego zrobiłam? - zapytałam łkając. Chłopak nic nie odpowiedział, tylko mocnej mnie przytulił. Staliśmy tak chwilę, ludzie przechodzący obok nas dziwnie się na nas patrzyli, ale ja to miałam gdzieś. Było mi źle, a jedyną osobą, która to rozumiała w tamtym momencie był Lou.

- Zmoczyłam ci całą koszulkę. - powiedziałam, gdy się od siebie odsunęliśmy.

- Nic nie szkodzi. Ważne, że tobie nic nie jest. Chodźmy do samochodu.  - uśmiechnął się do mnie i poszliśmy na parking znajdujący się za szkołą. Nie byłam w stanie prowadzić, dlatego Louis z miłą chęcią zaproponował, że może to zrobić.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz