Rozdział 88

261 5 0
                                    

Czułam straszne parcie na pęcherz. Podniosłam się do pozycji siedzącej i co najlepsze nie kręciło mi się w głowie, co często mi się zdarza gdy dzień wcześniej coś wypiję.

Rozejrzałam się po wnętrzu pokoju i po chwili coś do mnie dotarło. Meg i Stan u nas spali, tylko gdzie? Pamiętam jakąś dziwną akcje w łazience z Louisem. Louis! Gdzie on jest? Wyskoczyłam szybko z łóżka i dostrzegłam, że mam na sobie ubrania z wczoraj. Ale to nic, muszę znaleźć chłopaka.

Wyszłam na paluszkach z sypialni i gdy weszłam do salonu doznałam szoku. Wszystko było poprzestawiane i nie na swoich miejscach. Co myśmy wczoraj robili? Zupełnie nic nie pamiętam. Złapałam się za głowę i weszłam głębiej do salonu. Na kanapie dostrzegłam Louisa śpiącego i pochrapującego. A zaraz przebiegłam wzrokiem na podłogę i co ja tam zobaczyłam. Meg spała na podłodze przytulając do siebie jedną z poduszek Myślę, że myślała iż to może być Stan, ale kto ją tam wie. Zaśmiałam się pod nosem podchodząc bliżej. Ale zaraz gdzie jest Stan? Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu, ale chłopaka nigdzie nie było. Więc tu nachodzi mnie pytani: Gdzie on do jasnej cholery jest?!

Stanęłam za kanapą i przytrzymując się jej oparcia stanęłam na palcach, aby mieć lepszą widoczność na pokój. Ale to i tak nic nie dało, bo Stana nigdzie nie było. To jest niemożliwe aby o tak rozpłynął się w powietrzu.

Po chwili przypomniałam sobie co mnie obudziło, więc szybkim krokiem ruszyłam do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i już chciałam ściągnąć z siebie spodnie, gdy zobaczyłam Stana śpiącego w kabinie prysznicowej. Krzyknęłam na ten widok, bo no na serio jakby ktoś zareagował gdyby zobaczył taki widok? No jak? Jestem pewna, że zacząłby się drżeć w niebo głosy.

- Jo! - krzyknął Louis z korytarza i dziesięć sekund później wpadł do łazienki, a zaraz za nim Meg. - Kochanie co się dzieje? - zapytał przerażony. Zakryłam sobie usta dłonią i palcem drugiej ręki wskazałam na chłopaka. Lou gdy tylko to zobaczył zaczął się śmiać, a Meg otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia i po chwili odezwała się.

- Czy on żyje? - popatrzyłam na nią ze zmarszczonymi brwiami i miną mówiącą: Serio?

- Pewnie, że tak. Tylko śpi. - odpowiedział Louis wchodząc do łazienki i stając naprzeciw kabiny.

- Skąd wiesz? - zapytała Meg podchodząc bliżej mnie i obejmując mnie rękoma w pasie. Chyba była nieźle przestraszona.

- Nie słyszysz? - zapytał Lou patrząc na nas kręcąc głową. - Chrapie. - dodał wesołym tonem.

- Uff to dobrze, bo już myślałam że coś mu się stało. - powiedziała Meg oddychając głęboko.

- Co z nim zrobimy? - zapytałam po kilku minutach ciszy, które według mnie trwały chyba w nieskończoność.

- Mam pomysł. - zakomunikował Louis podnosząc palec do góry. Podszedł bliżej kabiny, nachylił się nad ciałem Stana i odkręcił kurek z zimną wodą. Ja na chwilę wstrzymałam oddech, ale nie ruszyłam się z miejsca. Meg tylko szepnęła: Nie, ale obie nadal stałyśmy w miejscu obserwowałyśmy reakcję Stana. Nagle gdy woda zaczęła po nim spływać otworzył oczy i gdy w końcu dotarło do niego co się dzieje, a lodowata woda go obmywa wstał gwałtownie i zduszając przekleństwa pod nosem popatrzył na nas. Ja razem z Meg stojąc w swoich objęciach już dłużej nie mogłyśmy się powstrzymać i zaczęłyśmy się głośno śmiać. A Louis stał z boku z założonymi rękami na piersiach obserwując bacznie swojego przyjaciela, a na jego ustach błąkał się uśmiech.

Stan wstał z posadzki na równe nogi i zakręcił kurki. Woda skapywała z niego i z jego ubrań. Wyszedł powoli z kabiny i wolnym krokiem podchodząc do nas stanął naprzeciw nas. Ja zrobiłam wielkie oczy, Meg chyba to samo bo na chwilę przestała oddychać. Nagle w ułamku jednej sekundy Stan podszedł do nas i co zrobił? Przytulił się do nas. Objął nas ramionami w talii i przysuwając się bliżej zaczął strzepywać ze swoich włosów wodę. Także teraz obie byłyśmy mokre.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Where stories live. Discover now