-Daj spokój, dobrze wiesz, że do jej pustego łba nic nie dotrze-odparła Grace.

-Może tym razem będzie inaczej. A tak przy okazji, Grace, to Isaac, mój znajomy. Isaac, to Grace, moja przyjaciółka-przedstawiłam ich sobie.

-Cześć, miło cię poznać-powiedziała Grace, uśmiechając się do chłopaka.

-I wzajemnie-odparł chyba lekko zakłopotany Isaac.

-Ma ktoś z was mokre chusteczki?-spytałam. Isaac takowe miał, więc spróbowałam nimi zetrzeć napis. Na szczęście zrobili go jakimś słabym pisakiem, więc szybko i łatwo zeszło. Potem wzięłam swoje książki i udałam się pod salę lekcyjną. Isaac i Grace mi towarzyszyli, jedynie krótko przed dzwonkiem chłopak udał się na swoje piętro. Lekcje się rozpoczęły, a ja nie mogłam się na nich skupić, bo cały czas Alice mi jakoś przeszkadzała. Siedziała za mną i najczęściej czymś we mnie rzucała.

-Przestań-powiedziałam, lekko się do niej odwracając. To jednak nie poskutkowało.

-Przestań-dodałam nieco głośniej, ale i tym razem skutku brak.

-Przestań!-tym razem powiedziałam to już dość głośno. Oczy wszystkich zwróciły się w naszą stronę, w tym nauczycielki.

-Panno Woodsley, ma pani jakiś problem?-zapytała nauczycielka.

-Nie, nie mam żadnego problemu-odparłam, odwracając się w jej stronę.

-Więc może odpowiesz na zadane przez mnie wcześniej pytanie?

-Ja...nie wiem, co to za pytanie-powiedziałam.

-Bo żadnego nie zadałam. Jeszcze. Dlatego radzę ci uważać-powiedziała nauczycielka, posyłając mi zdenerwowane spojrzenie. Spuściłam wzrok, a ona wróciła do tłumaczenia pojęć dotyczących ruchu jednostajnie przyspieszonego i opóźnionego. Oczywiście Alice już chwilę później znowu zaczęła mi przeszkadzać, ale postanowiłam ją ignorować. Po lekcji szybko się spakowałam i wyszłam z sali jako jedna z pierwszych osób. Miałam czas, żeby jeszcze sobie wszystko przemyśleć, gdyż Alice wyszła jako ostatnia.

-Chciałabym z tobą porozmawiać-powiedziałam, podchodząc do niej.

-Nie mamy o czym, głupia...-nie zdążyła dokończyć, bo jej przerwałam.

-Jest. Ja wcale nie chcę ci odebrać Justina. I nie chciałam. To nie było tak jak myślisz. On mnie pocałował, bo założył się z kolegami. Wiesz przecież, że niektórzy z nich lubią takie zabawy-powiedziałam. Liczyłam na to, że uda mi się przemówić Alice do rozsądku, ale niestety się przeliczyłam.

-Jasne, nie wyszło ci poderwanie go, więc teraz się usprawiedliwiasz. Ja wiem swoje i nie dam się oszukać. Już nie masz tutaj życia. Zawsze byłaś wywyższającą się szmatą, ale teraz to już przegięłaś. Myślisz, że jak masz pieniądze, to możesz sobie na wszystko pozwolić?!-Alice zawołała to na tyle głośno, że kilka znajdujących się blisko nas osób popatrzyło w naszą stronę.

-Wcale nie! Nigdy tak nie mówiłam ani nawet nie myślałam! I nie wywyższam się!-zawołałam, czując, że zbiera mi się na płacz.

-No to chyba wiedzą lepiej inni, których traktujesz jak gorszych od siebie. Na przykład ja-powiedziała Alice.

-Co ja ci takiego zrobiłam, że tak bardzo mnie nienawidzisz?-zapytałam.

-Urodziłaś się-wysyczała dziewczyna, przechodząc obok mnie. Posłała mi przy tym spojrzenie wprost ociekające jadem. Natychmiast pobiegłam do łazienki, w której na szczęście nikogo nie było. Zamknęłam się w kabinie i zaczęłam płakać. Nagle usłyszałam dzwonek, ale nic to dla mnie nie znaczyło. Nie byłam w stanie ot tak wstać i pójść na lekcje. Jednak po kolejnych kilku minutach w końcu wyszłam z kabiny i podeszłam do umywalki, żeby się trochę ogarnąć. Wyglądałam jak obraz nędzy i rozpaczy i tak właśnie się czułam. Moje zielone oczy były całe zapuchnięte od płakania, a fryzura rozwaliła się i teraz z warkocza na moją głowę wychodziła masa wijących się w każdą stronę brązowych włosów (moje włosy są lekko kręcone, przez co wprost uwielbiają się plątać). Ponadto twarz miałam całą zaczerwienioną, co było doskonale widoczne na tle mojej dość jasnej karnacji (dop. aut. W końcu opisałam choć trochę wygląd głównej bohaterki). Na początek obmyłam twarz zimną wodą. Po chwili jednak usłyszałam, że drzwi łazienki się otwierają, a do środka ktoś wchodzi. Kiedy odwróciłam się, ujrzałam za sobą Grace.

-A ty nie powinnaś być na lekcji?-zapytałam zdziwiona.

-A czy ty przypadkiem też nie?-odparła dziewczyna, podchodząc do mnie.

-Może i tak, ale co ty tu robisz?

-Widziałam twoją "rozmowę" z Alice i jak tylko uciekłaś zaczęłam cię szukać. Nic ci nie jest? Mówiłam, że z nią się nie dogadasz. To już taki podły typ człowieka-powiedziała Grace, obejmując mnie ramieniem.

-Dzięki-powiedziałam, pociągając przy tym nosem.

-No już, już dobrze. Odpłacimy się jakoś tej wredocie-odparła Grace, głaszcząc mnie po głowie.

-Niby jak? I po co? W ten sposób zaczniemy prawdziwą wojnę-powiedziałam.

-Coś się wymyśli. A ty musisz przestać się tak tym przejmować i jednocześnie zacząć bronić. Nie możesz sobie pozwolić na takie traktowanie!-zawołała Grace. Resztę czasu aż do dzwonka spędziłyśmy na pocieszaniu mnie albo obgadywaniu Alice. Nie lubiłam plotkować o ludziach i mówić o nich za ich plecami, ale przynajmniej dzięki temu poczułam się lepiej. Razem z Grace poszłyśmy dopiero na kolejną lekcję, którą był w-f. Dziś chłopcy poszli na boisko, a dziewczyny zostały na sali. Nauczyciel stwierdził, że zagramy w piłkę nożną. Traf chciał, że trafiłam do jednej drużyny z Alice. Ponieważ nikt nie chciał iść na bramkę, zdecydowałam się pójść jako pierwsza. Potem któraś z dziewczyn miała mnie zmienić. Gra się rozpoczęła. Przez pierwsze pięć minut wszystko było ok, dopóki piłki nie dostała Alice. Była w pobliżu naszej bramki i wtedy właśnie, ku zaskoczeniu wszystkich, odwróciła się i kopnęła piłkę prosto w moją stronę, wkładając w to chyba całą swoją siłę. Spróbowałam zatrzymać piłkę rękami, ale nie dałam rady i dostałam prosto w głowę.

-Nina! Nic ci nie jest?!-zawołała Samantha, podbiegając do mnie jako pierwsza.

-Nie, nic, tylko trochę boli mnie głowa-odparłam.

-Dlaczego to zrobiłaś?!-dodałam, zwracając się do Alice.

-Pomyliły mi się bramki-odparła, po czym wzruszyła ramionami.

-Akurat! Nawet ty nie jesteś aż taką idiotką, żeby bramki pomylić podczas zwykłego, szkolnego meczu! Nie pogrążaj się, zrobiłaś to specjalnie!-zawołała Sam.

-Wcale nie!-odparła Alice.

-Każda z nas wie, że tak właśnie było-wtrąciła się Patricia. W tym czasie podszedł do nas nauczyciel.

-Nina, wszystko w porządku?-spytał.

-W miarę-odparłam.

-To może chwilę odpoczniesz sobie na ławce?-zapytał.

-Z chęcią-odparłam, schodząc z boiska.

-To się tyczy również ciebie-powiedział nauczyciel.

-Mnie?-zdziwiła się Alice.

-Tak. Dla ciebie koniec gry-odparł. Dziewczyna zaczęła protestować, ale nasz nauczyciel był niezłomny. Musiała więc zejść z boiska, podobnie jak ja. Usiadłam na jednym końcu ławki, a ona na drugiej. Spojrzałam na nią ukradkiem i mimowolnie uśmiechnęłam się na widok jej wkurzonej miny. Na szczęście ona tego nie zauważyła.

Nie będę Niną the KillerOnde histórias criam vida. Descubra agora