52

66 5 1
                                    

Przyznam że za murami te miasto prezentuje się zaskakująco dobrze. Aż szkoda robić tu rozpikol. TO takie dziwne szkoda mi tego miejsca i ludzi. O ile można nazwać tak te hieny, które zamknęły się i nie chcą nikomu pomóc. Boże Rose wzięło cię na przemyślenia. To może przypomnij sobie plan na dzisiejszy dzień. Znaleźć i zmanipulować, przekonać Terese do współpracy,  przedostać się do siedziby,wydostać chłopaków i dzieciaki, zabić Szczura, wysadzić bramę, wpuścić innych do miasta by  wyrżnęli innych zbędnych strażników i wysadzić laboratoria no i na koniec jeść ciasto. Proste i wykonalne. Rose mistrzu planowania. Teraz tylko przydało by sie to osiągnąć. Z tym gorzej, ale nadal wykonalne. 

Nie wiem czemu ale twarz Teresy mnie śmieszy, chociaż włosy ma fajne. Pora się leczyć Rosie. Woow,Woow,Woow Gally potrafi być twardy i męski, na swój pokraczny sposób. Ta wesz dalej nie chce współpracować. Pora ją skusić Thomasem. Chociaż chwile, nie muszę. Mój inteligentny, bez sarkazmu serio mózgu bez sarkazmu, brat sam zaczął ją przekonywać.No to co punkt pierwszy mogę skreślić z listy. Dobra przejdźmy do punktu drugiego

- No dobra wycieczko.Podnosimy tyłki i ta fuka khemm..urocza dama zaprowadzi nas tam gdzie trzeba-i znowu bitch face wjeżdża

-Czyli to ty jesteś słynna Rose-zaczęła Teresa

- Nie spoufalaj się. Dla ciebie Panna Jackson. A teraz będziesz grzeczną dziewczynko i bez numerów zaprowadzisz nas gdzie trzeba, a to da mi pewność, że tak będzie-założyłam jej bransoletkę na rękę

-Rose czyto konieczne?- spojrzał na mnie Jorge

- Trochę prądu nikomu nie zaszkodzi-zaśmiałam sie

-Prądu?-zdziwiła się dziewczyna

- To Słoneczko działa jak paralizator tylko ma większa moc. To co ruszamy ?- Rose spróbuj uśmiechnąć sie normalnie. TO będzie ciężko.

No dobra mózgu z rzeczy organizacyjnych, blondasek i Stephen pilnują lasi która potrzebuje korepetycji z bitch face'a w sumie z jakiejkolwiek mimiki. Bo tylko ona wie gdzie są chłopcy. Kate,Kurt i Jonathan idą na najniższą kondygnację po dzieciaki, które odbierze od nich Brenda,Meghan i Patelniak. A Jorge ogarnia samolot. W utorowaniu drogi ma pomóc mi Gally. Ja mam przehakować komputery otwierające bramę. Ale najpierw muszę sobie jakoś utorować drogę i nie dać się złapać. 

-Zaczynamy?-zapytałam do słuchawki. Dobry Boże jak dobrze, że każdy z nich mnie teraz słyszy

-Zaczynamy- usłyszałam głos Toma. No to zaczynamy zabawę

[w magiczny sposób Czarna Wdowa to Rose , a Kapitan z moim ciężkim sercem to Gally. Tak ja Rosey będę płakać.;-) następujący dialog będzie wpasowywał sie w sytuacje]

-Wysadziłaś to? 

-No, zabawnie co-powiedziałam zdyszana

- Dobra do roboty- gnida,bez żadnego słowa uznania dla mojego geniuszu. Zabiłam kilku, no może kilkunastu gości. Otworzyłam bramę a on nić. Czuje się urażona

Wywołaliśmy niezły burdel, w tym burdelu. Jakie to zabawne. Wreszcie moje psychopatyczne żądne krwi ja ma szanse się wyżyć. Co robic kiedy skończą sie naboje? Walczyć wręcz. Rozgardiaszu i odciąganie uwagi to moje ulubione zajęcie

-Jak wam idzie?-spytałąm rozbawiona do słuchawki, masakrując strażnika

-Znaleźliśmy Minho, ale po Felixie nie ma śladu-usłyszałam głos Newta

-U nas pi razy dupa pod kontrolą- wykrzyczała Kate

Po pierwsze cudo, ale po drugie, nie cudo

-Na którym piętrze?-zaczęłam sprawnie przedostawać się do schodów przez sprawnie, mam na myśli z komplikacjami. Osłaniający mnie Gally dał mi jedynie znak że sobie poradzi a ja biegłam już po schodach

-Laboratoria są na 8 piętrze- wykrzyczał Thomas-ale nie leź tam, jest tam pełno strażników, ledwie sie wydostaliśmy. Szczur tam rezyduje-dyszał

-TO był zaszczyt z wami służyć. Nie ważcie sie po mnie iść. Bez odbioru

-ROse nie!!!!!!!-usłyszałam wrzask ich wszystkich. Lecznic z tego sobie nie robiąc, wyjęłam i zgniotłam słuchawkę.

Kici kici Szczurku ide po ciebie. W biegu załadowałam pistolet ostatnim magazynkiem trzymanym specjalnie dla niego.Gdy otworzyłam wejście awaryjne tego pikolonego piętra.Zdziwiła mnie cisza. Przecież TOm mówił że jest tu pełno strażników. Śmierdzi mi podstępem. Szłam najciszej jak mogłam,starannie wymijając kamer.Gdzie jest ten stary cap?

Kolejne drzwi,kolejne puste laboratorium. Ostatnie drzwi,bingo. Otworzyłam je kopnięciem i wymierzyłam pistoletem

- Wiedziałem że przyjdziesz-wyglądał na rozbawionego- Może herbaty?

-Błagam-wywróciłam oczami nie spuszczając go z celownika

-Wiesz Rosemarie że nabroiłaś?

-Jakoś się z tym pogodzę. Jakieś ostatnie słowo?-przeładowałam broń

- Nie za łatwo ci idzie? Zastrzelisz mnie i co? Ulży ci,ale nic się nie dowiesz?

-Grasz na czas. To żałosne. Ale jednak pokazuje nasze podobieństwo-zmarszczyłam się

-Mówisz tak jakby to było coś złego-zaśmiał sie- jesteś moją ulubiona siostrzenicą

-A to że mnie lubisz okazujesz,próbując mnie zabić bądź mordując mi chłopaków. I to ze mną jest coś nie tak-zaśmiałam się i przyjrzałam mu się- Jesteś zarażony. A wasi durni lekarze nie potrafią wypreparować dobrego leku. Dla tego porwałeś chłopaków, by ściągnąć mnie tu,żebym to zrobiła-wszystko jest jasne

-Ding ding 100 punktów dla Rosie. Swoją drogą ten twój rusek nieźle walczył. Tylko jego nieszczęsne uczulenie na stal chirurgiczną przysporzyła mu tylko bólu-za bije go-Podobno smakował popażeńcom-usłyszałam strzał,ale to nie mój strzał,a on nie ma pistoletu. To strzał w jego stronę,ale chybiony. A mina Szczura mówiła tyle:"Widze ducha kogoś kogo nie lubie"-Jakie rodzinne spotkanie. Ale strzelac to cie nie nauczyła

-Mogłeś mnie chodź raz posłuchać-najpierw zabije Szczura potem uziemię Thomasa

-Własnie trzeba było słuchać siostry-zaczął mówić do nas jak do dzieci-JAk tu by was oboje spożytkować?-zaśmiał sie

-Możesz wybrać sobie sposób pochówku. NO nie wiem,ewentualnie która ręką mam strzelić lub czy mam rzucić nożem.Słuchaj wujku-aż się wzdrygnęłam- Jestem dziś humanitarna

-NO tak humanitarnie wysadziłaś bramę  i rozpoczęłaś piekło

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-NO tak humanitarnie wysadziłaś bramę  i rozpoczęłaś piekło. Nie no jesteś bardzo humanitarna. Dobra koniec zabawy.Albo my albo ty.....Tik tak,ej ale tu cos serio tyka. Ty skurczysynie!-wrzasnęłam i strzeliłam w okno które sie rozsypało- Dobranoc-zastrzeliłam do niego. Popchnęłam brata w stronę okna- FOntanna ma 15 metrów głębokości. Umiesz pływać -zaczęli zbiegać sie strażnicy-Nawet jeśli nie, to  nie masz wyjścia-wypchnęłam go,a sama wyskoczyłam za nim...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 15, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ostatnia SzansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz