26 część 2

79 4 2
                                    

~~~~~~~Aiden~~~~~~~~~~~~~~~~~
Od kiedy oświadczyłem się Rose, wszystko było świetnie. Jedynie moja Różyczka przygasała. Wiem że to z mojej winy. Od 4 lat współpracuję z DRESZCZ'em. Wiem że nie powinienem,ale tylko tak mogę zapewnić bezpieczeństwo dla niej. Niestety od kiedy dowiedzieli się że,cała trójka Jacksonów tu jest. Zapragneli ich mieć. Do tej pory chcieli tylko Thomasa,okazjonalnie moją Gwiazdeczke. Ale nigdy ich wszystkich. Pomagam im tylko dla tego że oni mnie kiedyś uratowali. Grożą mi,że ją zabiją. Tylko dla tego to robię. Wiem że Rosie nie jest wredna i opryskliwa. Na taką tylko się kreuje,e gruncie rzeczy jest kochana i bardzo troskliwą. Za to ją kocham i nie dam skrzywdzić.
~~~~~~~~~~Wspomnienie~~~~~~~~~
Miałem zaledwie 16 lat i już dowodziłem najlepszym oddziałem jaki miała organizacja. Wszystko szło świetnie,do chwili powrotu. Został nam jakiś tydzień wędrówki. Zatrzymaliśmy się w jakimś opustoszałym i wyjałowionym miasteczku. Tak nam się zdawało. Gdy rozbiliśmy obóz i ustaliliśmy wartę i poszliśmy spać. Niestety wartownicy też zasneli. Napadli nas popażeńcy. Jedynym naszym ratunkiem,był ten cholerny patrol DRESZCZ'u. Pomogli nam ale chcieli informacji. Ulegliśmy im. Przez moją szaleńczą,wręcz toksyczną do Rosali zapragnąłem ją chronić. Oni to wykożystali, manipulowali mną.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Znają dokładne położenie Prawej Ręki. Postanowili przejść do ataku,w tak piękny czas jakim są święta. Dokładnie znałem ich plany i swoją rolę. Miałem utwierdzać wszystkich w tym,że jest dobrze. Niestety Rose wyczuła że coś mi jest. Ona jedyna to potrafi,nawet mój brat nie:
-Aiden wszystko dobrze?-spytała gdy zapinałem koszule-Widzę że nie jesteś sobą-dotknęła mojego ramienia,swoją drobną dłonią. Dlaczego nie mogę spojżeć jej w twarz?

-Tak Słoneczko,wszystko jest ok-chyba ją to nie przekonało-Nie wierzę ci-stwierdziła i obróciła mnie w swoją stronę-Rose Wszystko Jest Dobrze-zaakceptowałem każde słowo-Gdyby tak było,patrzyłbyś mi w oczy-ma rację-Rose posłuchaj-wziąłem ją za rękę...

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

-Tak Słoneczko,wszystko jest ok-chyba ją to nie przekonało
-Nie wierzę ci-stwierdziła i obróciła mnie w swoją stronę
-Rose Wszystko Jest Dobrze-zaakceptowałem każde słowo
-Gdyby tak było,patrzyłbyś mi w oczy-ma rację
-Rose posłuchaj-wziąłem ją za rękę-wyjedźmy z tąd jescze dziś. Nawet teraz. Zabierzmy psa i to co potrzebne i wyjedźmy. Proszę,tylko ty i ja. Tak jak kiedyś chciałaś.
-Nie mogę,nie zostawię Toma i Meg ani Kurta i Kate. Są moją rodziną-widziałem że jest rozdarta. Od długiego czasu tak jest, to przeze mnie. Zaczęłem się od niej oddalać i ją ignorować-Pozatym gdzie chcesz wyjechać. Nie ma do kąd-była na skraju płaczu
-Rose przeraszam cię za to co robiłem. Za to jaki byłem-przytuliłem ją,ale ona delikatnie mnie odepchnęła,ja bezwładnie upadłem na kolana i wtuliłem się w jej brzuch- Przepraszam za każdą chwilę którą przepłakałaś z mojej winy-zacząłem płakać-Za każdą chwilę w której,łamałem obietnicę które ci dałem-wtuliłem się w nią mocniej,jak małe dziecko w matkę-Przepraszam za każdy dzień który,spędziłaś sama. Chodź ja obiecywałem,że zawsze będę z tobą. Rosie przepraszam Cię za każdy moment obojętności. Tak bardzo cię Przepraszam-cały czas płakałem
- Aiden wstań,proszę-jej głos był tak ciepły-Nie płacz. Nie możemy wyjechać, to jest nasz dom. Tu jest nasza rodzina. Wiesz o tym. Udajmy że ostatni czas nie istnieje
- Nie damy rady, tego zrobić. Skrzywdziłem cię
- Aiden-uniosła mój podbródek ku sobie-chce żeby było jak dawniej. Chce żeby było miedzynami,znów tyle miłości. Proszę zapomnijmy o ty, co działo się przez ostatni czas. Bądź my razem,nie dla tego że ten głupi aczkolwiek piękny kawał srebra nam nakazuje. Bądźmy z miłości. Pamiętasz co nie pozwoliło nam uciec 3 lata temu, to że tu są ludzie dla nas ważni. Których nie chcemy stracić- ona ma rację,ale za chwilę może utracić tych których kocha-Dla tego,proszę chodźmy na dół i spędźmy z nimi czas. To moje pierwsze święta. Do tego spędzę je z rodzeństwem, przyjaciółmi i tobą-zaakceptowała ostatni wyraz-Proszę cię wstań-gdy wykonałem jej proźbę sama mnie przytuliła.
Po jakiś 20 minutach zeszliśmy do jadalni. Było w niej pięknie i gustownie,za sprawą Kate. Moja nażeczona nie puszczała mojej ręki. Tak jak 2 lata temu. Lubię gdy jest blisko. Usiedliśy jak zawsze, przy jej podopiecznych. Ona tak kocha swoją pracę. Niestety Megan mnie nie nawidzi,uważa że nie zasługuję. Może i ma rację,ale nie znaczy że na każdym kroku musi mi to udowadniać. Siedzimy sobie spokojnie,jednak ja co chwilę spoglądam na zegarek,moją Księżniczka to wychwyciła:
-Aiden co się dzieję? Co chwila spoglądasz na zegarek-wybiła 19
-Za chwilę znienawidzis z mnie Moja Najukochańsza-nie dałem jej dojść do słowa,od razu ją przytuliłem
W tej samej chwili drzwi wybuchły i wkroczył przez nie Szczurowaty.
Rose wyrwała się z mojego uścisku i uderzyła mnie w twarz
- Nie na widzę cię. Nie wierzę że mogłeś do zrobić.
Zaczęła się walka. Rosie za wszelką cenę broni rodzeństwa. Tyle miłości i oddania w niej. Uciekła mi z oczu, razem z podopiecznymi i przyjaciółmi. Kiedy zacząłe. Biec i jej szukać zatrzmał mnie Szczur:
-Spisałeś się-poklepał mnie po ramieniu- a teraz przyprowadź tą rudą kupę nieszczęścia.
- Nie masz chyba na myśli Rose-zacząłem się denerwować
-A kogo innego. Chodzi nam tylko o nią-zaśmiał się obrzydliwie
-Ale umowa była taka, że będzie bezpieczna
-Jak widzisz uległa zmianie. Dopiero teraz odkryliśmy, że ten Skurczybyk Jackson ukrył recepture w jej mózgu. Przyprowadź mi ją,a nie stanie jej się krzywda i oszczędzimy innych. Rozumiemy się -przycisną mi pistolet do boku
- Tak
Szukałem Rose długo,przy okazji zabiłem kilku dreszczowców. Znalazłem ją dopiero w hangarze Górolotów. Ładowała już podopiecznych i główych lekarz z Vincem na czele. Do jednej z maszyn
-Rosalie!-krzyknąłem,na co ona się odwróciła
-Odejdź!-zacęła mierzyć we mnie pistoletem-Bo strzałę!-zacząłem podchodzić-Jak mogłeś?!- nie wiem czy gra na zwłokę czy naprawdę-JAK MOGŁEŚ?!!!--wrzasnęła przez łzy-Wsiadajcie,już!-ponagła wszystkich-NIE RUSZAJ SIĘ,NIE ZMUSZAJ MNIE DO STRZAŁU!!!!!
-Widzę że ją znalałeś-usłyszeliśmy głos Szczurowatego,dziewczyna zaczęła strzelać do niego
-Thomas masz to!-podała coś dziwnego bratu stojącemu za nią-Odlatuj cię! Ale już!! Tylko zbliż się do mojej rodziny Jonson,a zabiję cię! Bez żadnych skrupułów!-postrzeliła go-Tom wsiadaj i nie zachowuj się jak dziecko! Poradzę sobie-uśmiechnęła się do brata-naprawdę. Scott,zabierz Thomasa!-ogromy pies wciągną chłopaka do Górolotu-Jeszcze krok a wystrzelam was jak psy!!!-zaczęła strzelać na oślep
-Rose sama nas nie pokonasz-zaśmiał się przez ból Szczur
- Nie ale dam im czas na ucieczkę-naglę samolot wyleciał jak strzała-No dalej Jonson! Podejdź a cię zastrzelę!-strzeliła w jego stronę
-Przepraszam Gwiazdeczke-Rose nie zdążyła się odwrócić, kiedy przyłożyłem jej szmatę nasączoną Eterem, do twarzy
-Jak możesz- wyszeptała i straciła przytomność
-Brawo-wysyczał Szczurowaty-teraz zabierajmy się z tąd. Mamy to po co przyszliśmy-zaśmiał się obsesyjnie
-Nigdy mi nie wybaczysz-wyszeptałem niosąc Rosy,to górolotu DRZESZCZ'u.
Ona nigdy mi nie wybaczy.............

~~~~~~~~~
Szczęśliwego Nowego Roku
~Rosey🌹

Ostatnia SzansaWhere stories live. Discover now