Rozdział7

253 16 3
                                    

  Ta godzina upłynęła mi na zastanawianiu się czy jestem gotowa na zderzenie się z przeszłością.
Pomimo że wiem że powinnam to zrobić, czuje się nie gotowa na to.Czuje że to mnie przerasta. Nie mogę okazać słabości przed nimi,przed moimi podopiecznymi.Mają brać mnie za wzór opanowania i spokoju.Czekałam aż Kurt albo ktoś inny. Potwornie się boję,jeśli coś pójdzie nie tak.Nie,nawet nie mogę tak myśleć. Ufam tym lekarzom,ufam Fionie.
         Kiedy Kurt zapukał do mojego pokoju,bez słowa z niego wyszłam i udałam się za przyjacielem. Chłopak kilka razy podejmował próbę rozmowy, lecz  ja nie byłam do niej skłonna. Kiedy zaszliśmy do pokoju streferów,ci już na nas czekali.Zaprowadziliśmy ich do gabinetu w którym mieli mieć podawaną narkozę.Fiona czekała już z grupą pielęgniarek i kilku lekarzy. Chłopcy usiedli spokojnie na łóżkach,czekali na lek.Sama też usiadłam na jednym. Mam tylko że dadzą mi wziewne,a nie u zastrzyku.Jak zobaczę strzykawkę to usłyszą mnie w promieniu stu kilometrów. Niestety strzykawka mnie nie ominęła. Darłam sie jak opętana,trzymało mnie czterech mężczyzn,a Aiden usiłował mnie uspokoić. Dopiero w chwili mojej nie uwagi Fiona zrobiła mi zastrzyk. Moje powieki stawały się ołowiane.

              Najpierw widziałam tylko ciemność potem strasznie jasne bezkształtne plamy. Następnie nasunęły mi się dwa głosy,żeński i męski. Po chwili je rozpoznałam to głosy moich rodziców.Zobaczyłam obraz,to chyba jedno z moich pierwszych wspomnień:stoją na de mną moi rodzice.Mama ma włosy w odcieniu przypominający mój,duże zielone oczy i bladą cerę.Natomiast  tata jest brunetem o brązowych oczach.Mówią do mnie z wielkimi uśmiechami. Nie słyszę co ponieważ pojawia się kolejne wspomnienie jestem już trochę starsza,znów widzę moją mamę teraz też do mnie mówi.Lecz teraz to słyszę:"Rose kochanie-mówi swoim łagodnym melodyjnym głosem-już niedługo będziesz mieć braciszka". Moje młodsze ja patrzy na brzuch kobiety,który rzeczywiście jest duży,podbiega do niej i się przytula.Znów wszystko mi się zamazuje,wszystko sie kręci. Kiedy ten korowód sie zatrzymuje widzę mojego ojca trzymającego małe płaczące zawiniątko na rękach. To mój brat. Tato odzywa się z uradowaniem w głosie:"Jak Arielko-no tak przecież tak zawsze do mnie mówił-nazwiemy twojego brata?".Może dwu letnia ja odpowiada mu sepleniąc:"Tommy'". Później widzę różne obrazy z wiązane ze mną i moim bratem.W mojej głowie pojawia sie fala wspomnień dotyczących rozbłysków. Szaleństwo taty,oddanie mnie dla DRESZCZ'u, przekradanie się do mojego brata który też do nich trafił,opowiadanie mu bajek kiedy się bał.Potem pierwsze stadia pażogi stwórców i zesłanie mnie do labiryntu.
                   Powoli odzyskiwałam świadomość czułam że krzyczę,a po mojej głowie chodziło jedno zdanie:"Thomas to twój brat,ciemniaczko!".  Oddech miałam bardzo przyśpieszony. Nadal krzyczałam. Słyszałam głosy ,głosy moich przyjaciół:
-Rosali,obudź się !-to była Fiona-Rose obudź się!-moje ciało ogarnęła fala spazmatycznych drgawek
-To nie jest normalne-to był głos Aidena- Spróbujmy ją ustabilizować i podać zastrzyk na uspokojenie!
Nie było to  konieczne,ponieważ po chwili wrzeszcząc otworzyłam oczy:
-Thomas!-wykrzyczałam imię mojego brata-Muszę go zobaczyć
-Rose nie możesz -usiłowała wytłumaczyć mi Fiona- Nie w tym stanie. Po za tym po co?-była wyraźnie ździwiona
-To mój brat-mówiłam cicho przez łzy-To mój młodszy brat- dopiero teraz usłyszała
-Jak ?Rose czy jesteś pewna?-nie dowierzała-Przecież to nie możliwe
-Tak,to mój brat-załamywałam głos-Moja krew,moja rodzina-zaczęłam płakać
-Już dobrze- Aiden mnie przytulał-Spokojnie. Jeszcze się nie obudził. Na dobrą sprawę jeszcze nikt oprócz ciebie. Ros już spokojnie.Weź się w garść.Fiona daj jej coś na uspokojenie-wydał rozkaż mojej przyjaciółce. Dziewczyna przyniosła mi tabletki po których było mi trochę lepiej.
    Pozostało mi tylko czekać aż sie obudzi. Aż obudzi się mój młodszy brat

Ostatnia SzansaWhere stories live. Discover now