Rozdział 21

114 8 9
                                    

Weszłam do sali a tam zastałam tańczących chłopców.Ja przez nich zawału kiedyś dostanę.Dzień zleciał nam,tak samo jak inne. Czyli: trening,mój krzyk,obiad,mój krzyk,sesja z Kurtem,krzyk Kate i spać. Bardzo ambitnie.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^3 miesiące później^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Minęło już tyle czasu,od kiedy zajmuję sie tą zgraja.Tak wiele czasu.Aż mnie na wspominanie wzięło,z wiekiem mięknę. Dokładnie niedługo kończę 18. 31 będę legalną 18-stką. A teraz party-hard,Rosie tańczy. Uroczyście przysięgam że na moje urodziny, będę tańczyć na stole przeprana za kucyka. No dobra,przesadziłam. Ale od przesady głowa nie boli. No chyba że chodzi o Kurta.Muszka w różowe kucyki,jest przegięciem. Nawet jak na mnie.Co się u nas wydarzyło? Trochę sie zmieniło,mianowicie: zbliżyłam się z Thomasem,on jest z Kate(mi się to wcale nie podoba),Kurt popadł w nałóg............składa origami,ja mam dwóch adoratorów. Skośnookiego przychlasta i malarza za grosza. Gorzej być nie mogło.

-Siostra co ty taka zamyślona?-zapomniałam wspomnieć że Tom jest i wyjada mi ciastka-Miałaś mi przecież pomóc

-Słucham?Tak tak pamiętam. Prezent dla Kate. Słuchaj braciszku kochany,daj jej coś od serca

-Może od razu,organy wewnętrzne?- od kiedy on jest wredny-to musi być coś wow

-Słoneczko ty moje wiecznie przyćmione,posłuchaj mnie uważnie.Liczy sie gest,a nie koszt. I tak siedzisz u mnie w kieszeni-zaśmiałam się

-Ponieważ jesteś moim opiekunem. Niedługo prawnym-prychną- Pomóż mi

-Napisz jej wiersz-Rose od kiedy ty myślisz-Ona jest romantyczka . Ucieszy ją to. Wiem co mówię, to moja przyjaciółka.

-Rose albo jesteś genialna albo piana-stwierdził

-Miły jesteś- prychłam

-Prezent dla Katy musi być naprawde wspaniały
-jak ty na dwu-miesięcznice chcesz coś wow. To ja sie boję co na rocznice jej dasz. Samolot?

(chodzi o sama minę Rose, nie patrzcie na tło,autorka)

(chodzi o sama minę Rose, nie patrzcie na tło,autorka)

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


-Rose możesz nie robić takich min?-jaki bulwers

-Mogę ale nie chce-uśmiechnęłam się,naglę do mojego mieszkania wbiegła zdyszana Kate

-Rose-dyszała-wrócili-wybiegłam z domu jak torpeda,usłyszałam tylko-poczekaj,idziemy z tobą

Nie obchodziło mnie to . Najważniejsze było jak najszybciej dobiec do holu .Przedzierałam się przez tłum ludzi. Dlaczego ich tyle tu?!Przeskakiwałam schodki. Biegłam jak opętana.Czuję jagby,każda sekunda stawała sie godziną. Zdawało się że każda chwilą,oddała mnie od miejsca do którego zmierzałam. Gdy zatrzymałam się,na ostatnich schodach. Nie wierzyłam w to co widzę. Stał tam,otoczony grupą lekarzy. Mało myśląc,bo ja naprawdę myślę. Zazwwyczaj o śniadaniu. Pobiegłam w jego stronę. Bardziej skoczyłam na niego.
-Rosie-odgarną rude loki z twarzy i wpił mi się w usta. Ja nie pozostawałam dłużna
-Rose od klej się od niego natychmiast!-wrzasną Vince-Nie przebadaliśmy to jeszcze! Potem zjadajcie sobie twarze. A teraz won,bo pistoletem poszczuje!
-Dozobaczenia-powiedział i dał mi ostatniego buziaka
Kiedy otrzedł odwróciłam się i zobaczyłam moje "dzieciaczki"
-Na co czekacie?! Won na sale!!!!-wrzasnęłam
-Dobra,dobra szzefowo!-Newt uniósł ręce w geście obrony
Wszyscy z wpurwionymi minami poszli na sale.....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~'~~~'
Wiem strasznie słabe. No ale nic nie poradzę. Nie mam weny. Mam nadzieję że nie zastrzelicie mnie
~Rosey🌹

Ostatnia SzansaWhere stories live. Discover now