Rozdział 12

185 10 1
                                    

Była to grupka pastaci. Nie wiedzieliśmy czy są to odporni czy popażeńcy. Trzeba to sprawdzić. Vince ustalił z przywódcą odpornych, że w formie znaku. Wystrzelimy jedną strzałę gdy się pojawią. Jeśli to faktycznie oni to powinni na strzałę odpowiedzieć jedny wystrzałem. Kate nasza najlepsza (jedyna,no dobra nie jedyna, jedyna dostępna) czyniła "honory". Wystrzeliła strzałę w kierunku grupki ludzi. Pochwili usłyszeliśmy cichy strzał. To oni. Zaczeliśmy powoli do nich schodzić. Kiedy byliśmy prawie na dole, na grupę naszych pobratyńców naskoczyła banda popażeńców. Wiedziałam że za dobrze coś było. Włączyliśmy się do walki. Za wszelką cenę próbowaliśmy ochronić naszych sprzymierzeńców. Walka trwała w najlepsze. Kończyły mi się już noże. Trudno istnieje też plan B i C ale do C nie chcę. Muszę przejść do planu b. Tym planem nie był jak większość uważa ucieczka, alecz trójząb ukryty w placaku. Po chwili ciurawiłam już przeciwników. Moja broń była większa,ale to nie ważne. Kate skończyły się już strzały do łuku,więc zaczęła strzalać z kuszy. Kurt jedynie miał jeszcze naboje.
Udało nam się uporać z większością popażeńców. Uratowaliśmy praktycznie wszystkich. Fiona pomagała jeszcze 2 osobom. Byli już prawie przy nas gdy z wąwozu wybiegła jeszcze większa chorda popażeńców. Ludzie byli już na górze,przy Kurcie. Fiona próbowała się wspinać,kiedy nagle jeden z potworów złapał dziewczynę za kostkę i zaczą ciągnąć ku dołowi. Fiona walczyła:
-Możecie odciąć mi nogę,tylko ratujcie!- próbowaliśmy zestrzelić popażeńcę ale ten użarł ją w łydkę-Ratujcie!-wyła.
Było zapuźno potwór ściągną ją na dół. Popażeńcy wręcz rozrywali ją żywcem. Jedyne co mogliśmy zrobić,było skrócenie jej cierpienia. Wydałam samo sąd:
-Kate,strzelaj! I tak jej już nie pomożemy!-dziewczyna wypuściła strzałę-Przykro mi Kurt-pogłaska go po ramieniu
-Rozumiem-chlipną-chodźmy z tąd!-zapłakał gorzko. Rzuciłam w krater bąbę ultradźwiękową. Potwory przepadły.
Drogę do bazy przebyliśmy w apsolutnej ciszy. Przerywał ją nie kiedy płacz Porcelanki. Szkoda mi go, stracił siostrę. Dziewczyna była jego bliźniaczką,dla tego boli go to jeszcze bardziej. Ja ja powiem Vincowi że nie zdołałam jej uratowiać.?Jak mu powiem że to ja kazałam ją zastrzelić? Przynajmnie się nie męczyła i nie czuła jak ją rozrywali. Nadal mam ten obraz przed oczami:moja przyjaciółka skomląca o pomoc rozszarpywana przez te potwory.
We wrotach czekali na nas już moi podopieczni wraz z Vincem. Byli uśmiechnięci,puki nie zobaczyli naszych min. Byłam na skraju załamania. Odrazu podbiegł do mnie Thomas:
-Rose co się stało?-wtuliłam się w brata-Ej wiewióra co się dzieje?-rozpłakałam się- Spokojnie,spokojnie. Ej już dobrze-próbował mnie uspokoić. Lecz ja nadal płakałam. Poczułam jak coś bądź ktoś odrywa mnie od brata. Postać wzięła mnie na ręcę. Człowieczek ma siłe skoro podniósł całe 65 kilo. Uniosłam do tej pory wtuloną w tors mego "dźwigu". Albo mam wzrok mnie myli,albo mam połamane kontakty. Ta ironia wielka płaczka Rose mam wielką wadę wzroku. Osobą która mnie niosła był co dziwnle nie Aiden lecz Minho. Chłopak sie o mnie troszczył,jak małe dziecko o kotka:
-Zaniosę cię do twojego pokoju-mówił zpokojnie- Tam się ogarniesz sie,prześpisz i porozmawiasz z nami- jego głosie nie słyszałam jadu czy sarkazmu,lecz troskę.
-Dlaczego to robisz? Po co mi pomagasz?- mój głos był ledwie słyszalny
-Dla tego że twój pikolony brat i chłopak, który z chęcią by mnie otruł przy podawaniu nam witamin,poćwiartowali by mnie żywcem i rzócili popażeńcom na żer. Dlatego też że nie jesteś znowu tak irytująca- zabawny się purwa zrobił
-Możesz mnie już postawić sama dojdę-zdenerwował mnie odrobinę
-Gdybym mógł to uwież już dawno bym cie puścił-on kpi czy o droge pyta-muszę cie przekazać temu motorzyście i jestem wolny,skarbie-zaraz dam mu w mordę
-Nie nazywaj mnie "skarbem"-wycedziłam-ani Aidena "motorzystą"-wyplułam mu słowa w twarz
-Czy łaskawie powiesz coś swojemu potworowi,bo zaraz przegryzie mi spodnie i zeżre żywcem-dobry Scott,widać że moje wychowanie-Jaka pani taki pies,równie wredny co żarłoczny-przegina,oj przegina
     Jak chinol obiecał,tak zaniósł mnie gdzie obiecał, do mojego apartamętu. Tam czekał na mnie: ciepły koc, piżama,pies i masa pytań skierowanych pod mój adres prze Aidena. Stało się tak jak myślałm. Aid zadawał mi pierdyliard pytań,typu czemu płakałaś,co się stało podczas misji itp. Nie miałam sił mu na nie odpowiać. Największy potok łez,wywołało u mnie pytanie o co dziwne nie Fionę lecz mój samochód. Tak wiem,ginie mi przyjaciółka. A ja rozpaczam że rozbiłam samachód. Przyznam się bez bicia,jestem niedorozwojem.
    
       Następnego dnia nie miałam siły zwlec się z łóżka(i to jeszcze narzekam na Kate). To właśnie moja przyjaciółka dokonała niemożliwego, obudzenia mnie. Wylał na mnie ok.6 litrów wody. Sadystka,powiadam sadystka. Trudno, przynajmniej pies mnie nie ślimaczył. Jeden plus. Kate kazała mi cyt." Ubieraj się szybko, leniwa ruda pało! Kawa ci stygnie!", uroki pobudek mojej przyjaciółki.  Potem do precyzowała jak człowiek. Tsa, tylko jej jak człowiek oznacza: dekolt i paradoksalna spódnica lub spodenki. Czytaj to tak: zaczyna się i kończy jednocześnie, ale jak kto lubi. Mam tylko nadzieje że to ją zadowoli: czarna bluzka z rękawem 3/4,spódnica przed kolano w tym samym kolorze i bodki oczywiście w odcieniu czerni(logika Rosey:czerń ma odcienie).Wyczyn Rosali Jackson założyła spódnicę. Gdy weszłyśmy do stołówki,chłopcy automatycznie to zauważyli:
-Co ja widzę-zaczyna się-wiedźma w spódnicy-Gally powinien uważać na słowa,bo znowu trafi na tarczę
-Co to za święto-Minho zaraz w ryj dostanie-ale ten tyłek to ledwo 2 na 10-że słucham,oj ja mu wygarnę
-Ej zostawcie mi siostrę-uf,chociaż brat normalny-chociaż  nie postrałaś się- ja mu dam
-I ty Brutusie przeciwko mnie?-wysiliłaś się kobieto-Naprawde Thomas-bulwersowałam się- ty przeciwko własnej siostrze. Nie spodziewałam się tego po tobie-pokręciłam zdegustowana głową
-A ja uważam że wyglądasz-Newt nie zawiedź mnie-całkiem znośnie-solidarność purwa labirynciarskich fujów
-Dzięki- prychnęłam- dzieciaczki- wyszczerzyłam się
-Wredna jesteś!-wydarli się w tym samym czasie
-Proszę nie krzyczeć na przełożoną-usłyszeliśmy za sobą głos Aidena- Po za tym Minho,to nie do twoich obowiązków należy ocenianie jej tyłka. A ty szwagier-czy ja o czymś nie wiem?- powinienieś trzymać stronę Rose a nie kumpli-jaki sie kurna władczy zrobił- Uprzejmie informuję że za jakieś- spojżał na zegarek- 3 godziny,widzimy się na obowiązkowej szczepiące-o nie ja niechce,zaczęłam mimo wolnie odsuwać się od chłopaka- wszyscy,Rose ty też-spojżał na mnie stanowczo
-Nie, ja nie chcę-jęknęłam-Kate ja umieram- patrzyłam potrzeć błagalnym wzrokiem na przyjaciółkę,ta jedynie podniosła ręce w geście obrony- Jaka pomoc-wbiłam w nia jadowity wzrok-A tobie dziękuję za jaką kolwiek pomoc,kochanie-wysyczałam mojemu chłopakowi w twarz,bardziej w klatkę piersiową. Ponieważ ledwo co do niej sięgam. Mam zaledwie 160 cm a on 200, wkurza mnie że jest odemnie tyle większy. Chociaż i tak nic na to nie poradzę. Istnieja jeszcze przecież obcasy, alternatywa niskich ludzi.  Podopieczni wybuchli gromkim śmiechem,spojżałam na nich tak jagbym miała im odrazu powyrywać nogi, ręce oraz po urywać te puste łby. Chłopcy zareagowali na to jedynie większą głupawą. Zaraz ktoś tu oberwie. Na wszystkich istniejących bogów przysiegam dostaną taki wycisk,że przez rok nie staną na własnych nogach. Gwarantuję. Spojżałam na mojego brata,będę musiał z nim porozmawiać.

Ostatnia SzansaWhere stories live. Discover now