Rozdział 102

200 23 0
                                    

Cisza zastała Zerefa w pałacu królewskim. Wychylił się nieznacznie przez drzwi prowadzące do głównego pomieszczenia, po czym wszedł do środka. Wewnątrz nie było nikogo. Tron stał pusty. Kilka myszy przebiegło przez środek podłogi, chowając się wśród stosów materiałów znajdujących się tuż za rzędem kolumn. Fetor uderzył w twarz Zerefa. Zakrył twarz, nie mogąc znieść obrzydliwego zapachu. Naciągnął kołnierz pod samą brodę.

Czyjeś kroki odbiły się echem między pustymi ścianami komnaty. Zeref zatrzymał się. Wymierzył broń w pustą przestrzeń. Odczekał moment. Kot skoczył w zbiorowisko myszy, łapiąc jedną z nich. Świecznik przewrócił się, rozbijając z hukiem o podłoże. Ponownie nastała całkowita cisza. Ruszył dalej, omijając ostrożnie kałuże nieznanych mu cieczy.

Nagle ktoś wyskoczył zza jego pleców, łapiąc w silnym uścisku. Uderzył go łokciem prosto w nos. Rozległ się dźwięk łamanej kości. Krew chlusnęła na jego włosy. napastnik nadal go nie puścił. Podskoczył w miejscu, opierając się plecami o ciało atakującego. Gwałtownie obniżył się i nadepnął na obie stopy tajemniczego człowieka. Oboje przewrócili się, upadając w stos materiałów. Broń wypadła Zerefowi z rąk i poleciała gdzieś w okolice kolumny. Natychmiast rzucił się ku niej; za wolno.

Laxus złapał pistolet szybciej. Stanął naprzeciw Zerefa i wycelował prosto w jego głowę.

— Dlaczego ją zabiłeś? — spytał Laxus, przybliżając się o kilka kroków. — Dobrze wiedziałeś, że to nie ona stała za zamordowaniem mojego ojca!

— Nie chciałem jej zabić, a teraz uspokój się — odparł zaskakująco łagodnym głosem. Napiął mięśnie. Powtórzył sobie w myślach, żeby tylko nie ukazać strachu; nie przez Laxusem. — Wiesz, że moja śmierć tylko pogorszy sprawę.

— Gratulacje. — Zaśmiał się cicho. — Właśnie zdobyłeś nagrodę debila roku. Myślisz, że obchodzą mnie sprawy kraju czy czegokolwiek innego. Jeśli jeszcze nie domyśliłeś się, to powiem ci, że nie. Mam ochotę cię zabić. Wypruć ci te przeklęte flaki i rozrzucić po całym Fiore. O niczym innym nie marzę od ostatnich miesięcy.

— Nie rozumiesz. — Wystawił przed siebie ręce, próbując dać do zrozumienia Laxusowi, że nie ma złych zamiarów. — Chciałem ją uratować, ale jeden z moich ludzi zbuntować się, Jackal. To on zastrzelił Mirajane, a ja nie wiedziałem nic o jego akcjach.

Laxus podkręcił głową w zdumieniu. Uśmiechnął się smutno.

— Czy to ma znaczenie? — zapytał z wyrzutami. — To był twój człowiek. Jaki z ciebie król, skoro nie mogłeś przypilnować jednego ze swoich pupilków? Pozwoliłeś zginąć niewinnej kobiecie. Pozwoliłeś zginąć mojej ukochanej.

Opuścił dłoń z bronią. Gorzkie łzy spłynęły po policzkach Laxusa. Upadł na kolana i zasłonił twarz dłonią. Palec wciąż drżał mu na spuście. Marzył, aby strzelić; zabić Zerefa i uwolnić się od tej klątwy, od koszmarów i bezsennych nocy. Pragnął ujrzeć martwe ciało Dragneela, zrzucić je ze schodów pałacu królewskiego i wykrzyczeć wszystkim w twarz prawdę o tym zwyrodnialcu. A potem już tylko czekać na to, aż ktoś go zastrzeli. Jednak w tej sposób nie zwróciłby życia ukochanej. Zabiłby króla, doprowadził do kolejnej wojny, a tym samym skazał wszystkich ludzi na ten sam los, który go spotkał... Nie był na tyle odważny, by pociągnąć za spust. Ale nie posiadał tyle siły, by wybaczyć.

Zeref ostrożnie podszedł do niego. Nie chciał stracić jedynej okazji na wyciągnięcie broni.

Nagle Laxus wstał. Wrzeszcząc, płacząc i wzywając imię Mirajane, strzelił... Ktoś wybiegł zza kolumny.

Zeref uchylił się w ostatniej chwili. Pocisk trafił prosto w głowę zabłąkanego króla Pengrande. Krew rozpryskała się strumieniem na ścianie. Ciało łupnęło o twardą powierzchnię. Powoli zsunęło się, pozostawiając na malowidle krwawy ślad, po czym głucho uderzyło o podłogę. Laxus zamarł w bezruchu. Zeref rzucił się na niego, korzystając może z jedynej okazji na ratunek. Wyrwał mu broń i wycelował w jego łydkę; postrzelił mężczyznę.

[z] Paranormal Activity ClubOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz