10 lipca 1988 roku

240 25 3
                                    

Letnie słońce przebijało się przez ciemnie chmury, z których jeszcze niedawno na ziemię spadły drobne kropelki deszczu, pokrywając równomiernie suchą powierzchnię rolną, wraz z ogrodem, w którym pod altanką, w schronieniu czekały dzieci, co chwilę wystawiając ręce. Sprawdzając, czy deszcz już ustał, śmiali się w najlepsze, przy okazji rozmawiając o nauce i śpiewając rymowanki, które usłyszeli od służących.

Drobna, lecz pyzowata, niebieskowłosa dziewczynka ubrana w krótką sukienkę w kwiaty wybiegła na mokrą trawę, z uciechą kręcą się wokół własnej osi. Jej dwa warkocze tańczyły razem nią, aż w pewnym momencie przystanęła i zawołała:

– Lucy, choć!

Lucy, trzymając się za drewniane złącza altanki, niepewnie zrobiła krok do przodu, obawiając się, że zamoczy swoje ulubione buciki w niebieskie kwiaty, które idealnie pasowały do sukienki o takim samym wzorze.

– Ale jest mokro! – krzyknęła zezłoszczona, czując, że dwójka chłopaków, stojąca za nią, próbuje na siłę wypchnąć ją z bezpiecznego miejsca.

– Nie pękaj! – rzekli równocześnie młodzieńcy, którzy byli starsi od dziewczynek o całe dwa lata, choć pod względem dojrzałości wcale ich nie prześcigali. Wymądrzali i przebiegli w każdym względzie. Jeden o granatowych włosach i ciepłym wzroku, a drugi „lekko osiwiały" – jak zwykł określać to Gray – o surowych oczach, jak na ten wiek.

Dając się w końcu namówić na wspólną zabawę, Lucy wyskoczyła z altanki, kierując się w stronę Juvii, która zdążyła już wytrzasnąć ze schowka nadmuchaną piłkę. Chłopcy, nie czekając na zaproszenie, pobiegli do dziewczynek.

Wspólna gra trwała dobre parę minut, gdy w pewnym momencie Juvia podeszła niepewnie do Graya, pociągając go w ustronne miejsce, które znajdowało się niedaleko wejścia dla służby. Zdeterminowana spojrzała po raz ostatni na Lucy i Lyona, którzy nie zwrócili uwagi na ich nieobecność, po czym wróciła do Graya, chcąc wyjaśnić mu tą nagłą sytuację.

– Uważaj na Lucy! – rzekła niespodziewanie.

– He? – Zaskoczony Fullbuster przechylił głowę na prawy bok, nie rozumiejąc słów przyjaciółki.

– Ostatnio usłyszałam rozmowę Lucy i jej mamy. Mówiły, że niedługo odbędzie się twój pogrzeb.

– Oj, coś źle usłyszałaś. – Machnął od niechcenia ręką. – Zapewne chodzi o jakiegoś dalekiego członka rodziny i tyle.

– Ale...

Nie chcąc jej dalej słuchać, wyrwał się i powrócił do towarzyszy w zabawie, całkowicie nie przejmując się dziwnym ostrzeżeniem, które dała mu przyjaciółka.

Juvia powstała i smutnie podeszła do reszty, nie wiedząc, jak dalej ma się zachowywać. Zdruzgotana faktem, że najbliższy przyjaciel jej nie uwierzył, nie potrafiła spojrzeć mu prosto w oczy i swobodnie uczestniczyć w grze, którą razem prowadzili.

W pewnym momencie zachowanie Juvii przykuło uwagę Lyona, który mocno przejął się nietypowym nastrojem dziewczyny. Przystanął, a następnie złapał się za podbródek, zaczynając się zastanawiać nad pewną sprawą. Gdy w końcu skończył, podszedł do Graya i szepnął mu coś na ucho, po czym oboje odeszli w stronę rezydencji, na chwilę zostawiając damy same.

– Ciekawe co się stało? – zapytała zaskoczona Lucy.

– Nie wiem – odparła niechętnie Juvia, która wciąż nie wierzyła blondynce. Jej uśmiechnięta buzia i nietypowe zachowania, które tak często się dały u niej dostrzec, były wystarczające, by stwierdzić, że coś jest nie tak. Choć sama Loxar była dopiero dzieckiem, potrafiła zobaczyć w Heartfilii kogoś więcej niż tylko niewinną dziewczynkę. Sama rozmowa, którą ostatnio podsłuchała, uświadczyła ją w przekonaniu, że coś się dzieje, ale wciąż nie miała niczego, co pozwoliłoby jej całkowicie stwierdzić, iż Lucy chce ich skrzywdzić.

[z] Paranormal Activity ClubOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz