Rozdział 23

710 75 1
                                    

Siedzieli obok siebie na dość sporej ławce, otoczeni zeschniętymi drzewami, na których pozostawały resztki liści. Rozglądali się wokół, lecz jedyne, co przyroda im dawała, to niezbyt przyjemny widok przedzimia.

Niespodziewanie Lucy poczuła ukłucie w dłoni. Szybko ją cofnęła, sądząc, że jakieś robactwo przyczepiło się do ręki. Nie widząc niczego podejrzanego, uśmiechnęła się głupio do Regulusa.

– Czyli nic nie pamiętasz? – zaczął chłopak. – Proszę... – odezwał się, nie dając dojść jej do głosu – ... nie szukaj pamięci.

Nagła prośba chłopaka zmieszała ją. Spojrzała z niepokojem w brązowe oczy dawnego przyjaciela.

– Dlaczego? – zapytała w końcu na głos.

– Ponieważ to ty sama chciałaś zapomnieć – odpowiedział jej szczerze.

Nie rozumiała. Choć jego słowa były proste i dosadne, nie potrafiła ich pojąć. Była wtedy tylko dzieckiem, więc co musiało wydarzyć się w jej życiu, by chciała stracić pamięć?

– Nie mogę za wiele ci powiedzieć, lecz wiedz, że już rozpoczęłaś grę – rzekł, uderzając równocześnie opuszkami palców o drewnianą rączkę ławki. – To nie jest zabawa. To prawdziwa, krwawa gra, która sprawi, że pewnego dnia będziesz chciała zapomnieć wszystko, co do tamtego momentu przeżyłaś.

– Nie rozumiem.

– Ja też nie, ale odpowiedz sobie na jedno pytanie. Czy nic dziwnego wokół ciebie ostatnio się nie wydarzyło? – Westchnął, po czym wstał i ruszył w kierunku budynku nr 2, nie chcąc słyszeć reakcji dziewczyny.

Została sama. Po raz kolejny.

Nienawidziła Loki'ego z całego serca. Nie dlatego, że ją opuścił. Nie dlatego, że zadał jej niezwykle okrutne pytanie. Nie dlatego, że zaczęła myśleć nad odpowiedzią. Powód był zupełnie inny. Bała się tego, że już wcześniej pomyślała o tym samym i dzisiaj chłopak utwierdził ją w przekonaniu, że ma rację.

***

Lucy chwiejnym krokiem poszła w stronę klasy, marząc, by w końcu zająć się nauką, a nie „bzdetami", które mogły zniszczyć jej życie. Właśnie dlatego wykład profesora Mest'a mógł sprawić, że choć na moment się wyciszy.

Weszła do sali i wnet usłyszała ciche szepty. Ignorując je całkowicie, nawet nie spojrzała przed siebie. Dokładnie wiedziała, czego one dotyczą. Nagle, z zaskoczenia wyskoczyła na nią wyszczerzona Lisanna, rzucając się jej na szyję i tuląc ja, jakby nie widziała jej od kilku lat.

– Cieszę się, ze wszystko z tobą w porządku! – krzyknęła jej na ucho, jeszcze mocniej ją ściskając.

– Lisanna? – zapytała niepewnie Lucy. – Możesz mnie już puścić? Duszę się! – szepnęła jej na ucho.

Lisanna od razu od niej odskoczyła, zaczynając ją przepraszać. Jej zachowanie była aż nadto dziwne, jednak klasa zdawała się na zwracać na to zbyt dużej uwagi. Pani Dragneel mogła tylko się domyślać, że chodzi o zdarzenie sprzed tygodnia, kiedy w dość brutalny sposób potraktowała Strauss.

– Przesuniesz się!

Nieoczekiwanie usłyszała za sobą dość ostry i surowy głos. Niepewnie odwróciła się. Zamarła. Ujrzała ogromnego, długowłosego mężczyznę, który patrzył na nią wilkiem, jakby była jego przyszłą ofiarą. Wystraszona odsunęła się, lecz już po chwili żałowała swojego czynu, widząc, do kogo przyszedł ten człowiek. Nie mając zamiaru dopuścić go przyjaciółki, natomiast chwyciła go za ramię i odwróciła w swoim kierunku.

[z] Paranormal Activity ClubOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz