Drżał. Jego ciało pociło się, a uśmiech, który wcześniej nie schodził mu z twarzy, teraz stał się głupim grymasem, mówiącym „Ja chcę wysiąść". Nie byłoby nic go w takim zachowaniu, gdyby nie to, że przed kilkoma sekundami udało się wydostać z więzienia. Obecność zastępcy szefa, całkowicie odebrała mu mowę. Czując na swoim karku surowy oddech „Księcia", odchodził od zmysłów. Kara zbliżała się nieuchronnie, a nic i nikt nie było w stanie go uratować.
– Jak tam wycieczka, Delioro? – zapytał „szofer".
– Cudownie, Mard Geer – odpowiedział były więzień. – Ta pani adwokat to takie babsko, że brałbym dniami i nocami.
– Jak dla mnie, to prędzej ona by cię obrzezała, a później zrobiła z ciebie niewolnika – odezwał się policjant, który wcześniej wsiadł do wozu, celem kilkudniowego pilnowania Deliory. – I dziwi mnie tylko, że ona także posiada kryptonim. Pewnie siedzi w tym całym przedsięwzięciu.
Policjant zdjął czapkę, a następnie zaczął nią machać po aucie, aż wyleciała mu z rąk i uderzyła daszkiem w kierowcę.
– Niech cię, Jackal – syknął Mard Geer. – Nie masz pięciu lat, by się bawić.
Prychnął, udając obrażonego.
– To ja specjalnie dla was wybieram się na tak niebezpieczną misję, a wy tutaj mnie obrażacie!
– To było twoje zadanie! – przypomniał mu rosły mężczyzna.
– A twoim było zabić te trzy dziwki i nie wpakować nas w kłopoty! – krzyknął na całe auto.
– Nie denerwuj się, Jackal. – Jego spokojna twarz wyrażała większą grozę i zło, niż mogłoby się wydawać. Czarne jak smoła włosy opadały swobodnie na ramiona, gdy tylko zdjął z głowy charakterystyczną czapkę dla szoferów. – Nasz pan już wie o jego niepowodzeniu, więc ma dla niego nowe zadanie.
Zaśmiał się Jackal, wygodnie rozkładając się na fotelu.
– Już nie mogę się doczekać miny Deliory, gdy dowie się, jaką ma misję. – Rozejrzał się niewinnie po aucie, po czym przybliżył się do siedzenia kierowcy i zapytał niepewnie: – A co robimy z resztą? I jak go stąd wywieziemy?
Mard Geer zachichotał, skręcając w jedną z pobocznych alejek. Satysfakcja, jaką czerpał z tej zabawy, nie miała granic. Był najbliżej swojego pana, więc znał jego zamiary i cel, jaki mu przyświeca, więc z jeszcze większą ochotą spełniał rozkazy.
– Magnolia to miasto masek. Nikt nie jest tym, za kogo się podaje! – krzyknął szaleńczo czarnowłosy. – Kyoka już od dawna infiltruje od wewnątrz całe więzienie, więc bez problemu zadbała o to małe urządzonko.
Jackal niepewnie spojrzał na kostkę byłego więźnia.
– Fałszywka – rzekł, wyszczerzając zęby. – Wszyscy, dążąc do życzenia naszego pana, zrobimy wszystko, by dotrzeć do zakończenia, którego pragniemy.
– To już się dzieje, sługo – zaczął Mard Geer. – Jesteśmy coraz bliżej celu. Odbierzemy wszystko Igneelowi i Acnologii.
***
Levy siedziała na werandzie rezydencji jej ojca, popijając kolejną filiżankę zielonej herbaty. Patrząc na zachodzące słońce, coraz mocniej okrywała się kocem, czując nadchodzące zimno. Jej włosy były upięte w mały kok, dzięki czemu jesienny wiatr nie zrobił z nich całkowitej szopy.
W końcu spokój i cisza. Sam dzień był nadzwyczaj normalny. Żadnych trupów, żadnych zagadek i problemów, a wszystko dzięki temu, że nie było Lucy w szkole. Głupio się czuła z własnymi myślami, lecz miała wrażenie, że bez Dragneel jej życie powoli staje się coraz lepsze.
CZYTASZ
[z] Paranormal Activity Club
FanfictionŚwiat po czterech wojnach pragnie się odbudować, jednak zwiastuny pokoju zostają zniszczone przez ambicje, powoli przeistaczające się w chorą manię zemsty. By przegnać niebezpieczeństwo, potomkowie założycieli „Fairy Tail" stają naprzeciw tajemnicy...