Rozdział 67

288 26 2
                                    

Atmosfera panująca w pokoju się zagęściła. Twarz ojca Levy przybrała zupełnie inny wyraz niż na początku spotkania. Zdziwienie zdominowały emocje mężczyzny, wyrysowując się na obliczu człowieka w średnim wieku. Wzrokiem szukał czegoś po pokoju, ale w końcu gotowy spojrzał na córkę i rzekł:

– Trzymałem to w tajemnicy przez tyle lat... Niezły z ciebie detektyw, córeczko.

– Odpowiadaj! – krzyknęła.

Mężczyzna westchnął. Poprawił ułożenie ciała na łóżku. Wzrok miał wbity w bladoróżową pościel. Jedna to spojrzenie było pełne nostalgii i ciepłoty, której nigdy wcześniej Levy nie dostrzegła u ojca. Zastanawiała się, gdzie krążą teraz jego myśli i gdzie pragnął go doprowadzić.

– Przepraszam, ale naprawdę nie powinnaś tego pamiętać – oświadczył córce.

– KŁAMIESZ! – krzyknęła. Machnęła gwałtownie ręką. Z trudem trzymała negatywne emocje na wodzy. – Gajeel do mnie napisał – przyznała. – Mamy się spotkać przy jego własnym grobie, wiesz co to oznacza?

– Nie. – Obojętność mężczyzny wstrząsnęła dziewczyną.

– Dlaczego się tak zachowujesz? Czy ty nie rozumiesz, tato, że ja mam dosyć życia w ciągłym zakłamaniu?

– Levy! – przerwał agresywnie córce. – Zapominasz się. – Jego ton był łagodniejszy, ale nie oznaczało to, iż wybaczył dziecku. – Jestem twoim ojcem i wiem, co jest dla ciebie najlepsze.

– Chyba jednak nie – rzekła oschle.

– Gdybyś widziała siebie sprzed dwunastu lat, nie uwierzyłabyś w to.

Odgarnął od siebie kołdrę i chwycił ręką szlafrok. Włożył ubranie na siebie, powoli zbliżając się ku Levy. Jego ruchy były niepewne. Niewątpliwie próbował pokonywać swe słabości, chcąc spotkać się z córką. Choroba i starość męczyły go, mimo to pokazywał, kto jest dla niego najważniejszy.

Gdy w końcu stanął przed Levy, położył ręce na jej ramionach i oświadczył:

– Nigdy, ale to nigdy, nie pozwolę ci na spotkanie z tym chłopcem. – Odchrząknął niebezpiecznie, zakrztuszając się. – Nie będę ingerował w twoje życie, ale ten jeden raz mnie posłuchaj.

Złość kipiała we wnętrzu Levy. Kochała z całego serca ojca, lecz jego argumenty i liche tłumaczenia nie zaspokajały jej potrzeby wiedzy. Zbyt wiele lat żyła w fałszu, aby teraz pozostawić za sobą okazję do poznania przeszłości.

Skuliła się, wyrywając z uścisku ojca. Chwilę pozostała w takiej pozycji, aż w końcu podniosła się i odwróciła plecami do rodziciela. Zagryzła boleśnie zęby, błagając siebie, by nie wypowiedź słów, których będzie żałować.

– Nienawidzę cię – syknęła jednak i wyskoczyła z pomieszczenia, zbiegając na parter.

Na zakręcie zachwiała się i upadła na schodach, spadając twarzą ku podłodze. Ratując nos, zasłoniła się szybko dłońmi. Ochroniła głowę, ale jej ciało zaczęło odczuwać przerażający ból; nie tylko ten zewnętrzny, ale także ten we wnętrzu serca. Skuliła się, trzęsąc się. Jeszcze mocniej otuliła głowę i wtedy dopiero rozpłakała się żałosne. Jęczała, leżąc w pozycji płodowej. Jak wiele by dała, aby ktokolwiek zechciał ją pocieszyć. Przepraszała w myślach ojca. Zrobiła to, czego przez tak wiele lat sobie odmawiała. Zawsze chowała się w cieniu cierpienie, niechęć i sprzeczność z decyzjami ojca. Tym razem przelała się miarka, która napełniała się przez lata.

– Przepraszam – szepnęła; nikt jej nie usłyszał.

***

Od feralnej kłótni z ojcem starała się za wszelką cenę unikać ludzi, którzy jeszcze pozostali w rezydencji. Którykolwiek z nich mógł stanąć po stronie pracodawcy, a to jedynie doprowadziłoby Levy do jeszcze większej nienawiści wobec rodziciela.

[z] Paranormal Activity ClubOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz